Mia
Spojrzałam na Adriana ze złośliwym uśmieszkiem, czując irytacje. Chłopak to zauważył i popatrzył się na mnie pytająco. Zaśmiałam się cicho pod nosem, nadal nic nie mówiąc. Uwielbiałam go denerwować.
-Możesz powiedzieć o co ci chodzi? – Jego głos sprawił, że wszyscy podnieśli głowy do góry i wbili w nas swoje natarczywe spojrzenia. Zerknęłam na każdego po kolei . Przez ten rok wiele się zmieniło, ale żadne z nas nie wiedziało czy na lepsze.
-Jesteś idiotą wiesz? – Blondyn wyglądał na zdumionego.
-Teraz się o tym przekonałaś? – Spytał żartobliwie Michał, ale szybko umilkł, gdy Adi posłał mu mordercze spojrzenie.
-O co ci chodzi M? – Wywróciłam oczami, wyjmując z torebki paczkę czerwonych LD.
-Minął już ponad rok, a ty nie wziąłeś się jeszcze do roboty. – Oznajmiłam, wkładając papierosa do ust.
-O czym ty bredzisz? – Leniwie rozpaliłam szluga i przyjemnie się zaciągnęłam, odchylając głowę w tył. Wypuściłam szary dym i odpowiedziałam:
-O Lenie geniuszu? – Michał, który najwidoczniej doskonale rozumiał o co chodzi, zachichotał.
-Zaczniesz mówić jaśniej? – Robił się poirytowany, co wywołało u mnie szeroki uśmiech.
-No wiesz te wasze ukradkowe spojrzenia, przypadkowe dotknięcia?
-Piłaś coś dziś?
-To nie ma nic do rzeczy –popatrzył na mnie wymownie. – Nie zmieniaj tematu. Lecicie na siebie, to jasne. – Westchnął ciężko, opierając się o ścianę.
-Co ty sobie znów ubzdurałaś?
-Stary nie wierze, że to powiem, ale ona ma racje. To widać gołym okiem. – Wtrącił Kamil, który na chwile oderwał się od przepisywania pracy domowej. Nie zaszczyciłam go nawet jednym, krótkim spojrzeniem. Moja chwila załamania zeszłego roku odeszła w niepamięć. Przynajmniej dla mnie.
-Spójrzcie na siebie! – Wybuchnął Adrian. Posłałam mu pytające spojrzenie, zauważając, że Kamil kręci ostrzegawczo głową. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi, ale postanowiłam odłożyć to na później.
-I znów zmieniasz temat. – Przypomniałam.
-Lena nie lubi mnie w ten sposób. – Wyjaśnił chłodno.
-Zakład?- Spytałam odważnie, pewna swego. Jego brwi powędrowały do góry.
-Żartujesz sobie?
-M nie kłopocz się, on nie ma jaj. – Zaśmiał się Michał, któremu posłałam radosny uśmiech.
-Oj ucisz się! – Upomniał go Adrian, ale Michał tylko zachichotał.
-No tak jak? – Drążyłam temat.
-Co z tego będę miał?
- Ją w swoim łóżku – Uśmiechnęłam się szyderczo. – Umówisz się z nią dziś. Jeżeli się zgodzi to znaczy, że mieliśmy racje, a uwierz mi, że właśnie tak jest.
-A ty? Co z tego będziesz miała?- Spytał podejrzliwie.
-Satysfakcje, ona mi w zupełności wystarczy.
-Zgoda. – Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
-Tak myślałam.
-Co tu się dzieje?! – Do łazienki wpadła Lena.
-Hej maleńka.– Cmoknęłam ją w policzek. – Nic ciekawego. Tak sobie gawędzimy tylko. – Widziałam w jej oczach, że nie do końca mi uwierzyła, ale mimo to uśmiechnęła się lekko. Przez ten rok to ona zmieniła się najbardziej. Przestała być cichutką myszką. Stała się zabawna i uwodzicielska. Idealnie do nas pasowała. Wciąż czasem zachowywała powagę i rozum… No, ale ktoś w końcu musiał. Teraz była naszą seksowną blondyneczką.
-Gdzie Paula? – Spytał Michał, przyglądając się naszej dwójce z ponurą miną.
Wiedziałam, że nie podoba mu się to, że Lena zastąpiła mi Paule, ale nic nie mogłam na to poradzić, byłam zbyt samolubna egoistką by się tym przejmować.
-U Dyrka. Podpadła na polskim.
-Norma. – Skwitował i podniósł swój plecak z podłogi. – Pajdę poprawić jej humor. – Powiedział i wyszedł. Popatrzyłam w ślad za nim, ale tylko wzruszyłam ramionami.
-Co dziś robimy? – Zapytała blondynka, siadając obok Kamila, zaglądając mu przez ramie.
-Otwierają dziś nowy klub. – Zaproponowałam.
-Wpuszczą nas? – Lena przygryzając wargę, zerknęła na mnie pytająco.
-O to się nie martw. – Powiedziałam uspokajająco i chwyciłam swoją torbę. – Idę.
-Gdzie? – Marszcząc brwi, wstała i podeszła do mnie.
-Jestem umówiona. – Szepnęłam, tak by tylko ona usłyszała.
-Czyżby? Który to w tym tygodniu? – Wydawała się wkurzona i zatroskana jednocześnie.
-Czy to ważne? – Spytałam poważnym głosem.
-Nie uważasz, że trochę przesadzasz?
-Myślę, że to nie twoja sprawa. – Odpowiedziałam chłodniej niż zamierzałam.
-Martwię się o ciebie.
-Nie potrzebnie. – Z tymi słowami wyszłam. Miałam jeszcze jedną lekcje, ale historia nie była moim ulubionym przedmiotem. Przemierzałam długi korytarz, by na końcu wydostać się na zewnątrz. Słońce wiało wysoko na niebie, ale wiał zimny wiatr. Opatuliłam się skórzaną kurtką i ruszyłam w stronę domu, starając się wymazać wszystko z głowy.
Lena
Z westchnieniem oderwałam wzrok od drzwi. Ona nigdy się nie zmieni. Pomyślałam i zerknęłam na Adiego. Napotykając mój wzrok uśmiechnął się delikatnie.
-Nie przejmuj się nią.
-Łatwo mówić.
-Wcale nie. Jest także moją przyjaciółką, ale chyba póki ona nam na to nie pozwoli, nie pomożemy jej. – Mówił poważnie i miał racje.
-Pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego. – Zażartowałam.
-Nie jesteś zabawna. – Mimo tych słów uśmiechnął się szerzej.
-Jestem i dobrze o tym wiesz. – Wyszczerzyłam się, obserwując go spod przymrużonych powiek. Jednym krokiem zmniejszył całkowitą odległość między nami. Był tak blisko, że czułam zapach jego perfum.
-No dobrze, jesteś zabawna, ale musimy porozmawiać. Poważnie. – Szepnął.
-Tak? A o czym? – Spytałam podejrzliwie, zerkając na Kamila, który pakował właśnie swoje rzeczy. Wróciłam wzrokiem do Adriana. Wydawał się być zakłopotany. – no wyrzuć to z siebie. – Zachęciłam go ze śmiechem. Kam posłał w naszą stronę rozbawione spojrzenie.
-Jesteś żałosny stary. – Skwitował i zarzucił plecak na ramie.
-Stul pysk. – Warknął blondyn, nie odwracając ode mnie wzroku.
-Nie denerwuj się tak misiaczku. – Głos Kamila był sarkastyczny.
-Ach, jak wy się kochacie. – Zaśmiałam się, gdy czarnowłosy otwierał drzwi.
-Bardzo, co nie ty mój przystojniaczku? -Za nim Adrian zdążył coś odpowiedzieć, Kam zniknął za drzwiami.
-Zabije go i to będzie piękny dzień. – Parsknęłam śmiechem.
-Już to widzę.
-Dobra. Chuj z Kamilem. Przejdźmy do ważniejszych spraw.
-Słucham? Powiedz co ci leży na sercu. – Westchnął i przeczesał włosy palcami.
-Tak sobie pomyślałem… - Uniosłam brwi w oczekiwaniu. – Może chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć? – Spytał cichutko. Z początku nie zrozumiałam znaczeni tych słów, ale gdy dotarł do mnie z całą mocą, oblałam się gorącym rumieńcem.
-Tylko my dwoje?
-Tak.
-Masz na myśli randkę? – Widząc moje zdezorientowanie, sięgnął po moją rękę.
-Tak mi się wydaje. – Spojrzałam mu w oczy. Mówił całkowicie poważnie. O Boże! Byliśmy przyjaciółmi, dobrze się znaliśmy(przynajmniej, jak na rok znajomości). Podobał mi się od samego początku, ale nigdy nie sadziłam, że może chcieć czegoś więcej. – To jak? – Ponaglił mnie.
-Eee… Jasne. Bardzo chętnie. – Odetchnął z widoczną ulgą.
-W takim razie w sobotę? – Pokiwałam głową, a on pochylił się nade mną i musnął delikatnie moje wargi. Sparaliżowana zdziwieniem, przestałam nawet oddychać. Odsunął się po chwili i uśmiechną.
-To do zobaczenia. – Pogłaskał mój policzek.
-Tak. Do zobaczenia. – Wydusiłam z siebie, a gdy zestalam sama z niedowierzaniem spojrzałam w lustro.
-Pocałował mnie. – Szepnęłam do siebie. – o Kurwa. – Wyciągnęłam z torebki komórkę i wybrałam numer Mii. Nie odebrała. Po pięciu sygnałach odezwała się jej poczta głosowa: ‘’Nie trudź się i tak nie odsłucham tego gówna.’’ Pocieszające.
-Musimy pogadać. – Zaryzykowałam i rozłączyłam się. Musiałam jej o tym powiedzieć. Komukolwiek. Poprawiłam włosy, pomalowałam usta błyszczykiem i ruszyłam do klasy. Mieliśmy teraz historię. Ostatnia lekcja. Boże, jak ja usiedzę na miejscu? Gdy weszłam do Sali nauczycielki jeszcze nie było. Zawsze się spóźniała. Zajęłam miejsce obok nadąsanej Pauliny.
-I co ci gadał? – Zagaiłam, gdy zauważyłam, że ona nie ma zamiaru pierwsza rozpocząć rozmowy.
-To co zawsze – jej głos był znużony. – że zadzwoni do rodziców bla, bla, bla coś o obniżeniu zachowania bla, bla ,bla. Jakby mnie to kurwa interesowało.
-No to chujowo. – Zerknęła na mnie z niesmakiem.
-Wiesz, że powinnam cie nienawidzić? -Mało nie spadłam z krzesła,
-Co? Dlaczego? – Byłam prawdziwie zdziwiona.
-Stanęłaś między mną a Mią.
-Wcale nie! – Byłam oburzona. Co ona wygaduje?
-W ogóle! Przestań zachowywać się, jak durna kretynka. Gdyby nie ty, między mną a Mią byłoby, jak dawniej. – Zacisnęłam pięści, ciskając w nią błyskawicami.
-To nie moja wina, tylko wybór Mii. – Powiedziałam spokojnym głosem, będąc pewna swego. – Najwidoczniej nie byłaś wystarczająca. – To już dodałam złośliwie, bo wcale tak nie myślałam.
-Ty suko! – Rzuciła się na mnie i obie wylądowałyśmy na twardej podłodze.
-Złaź ze mnie! – Warknęłam, ale ona zaczęła ciągnąć mnie za włosy.
-Pożałujesz ty blond pizdo! – Nim zdążyłam zareagować, wymierzyła mi policzek, paznokciami rozdzierając skórę. Wpadłam w prawdziwą furie. Zepchnęłam ją z siebie i zaczęłam okładać pięściami, nie patrząc w co trafiam. Słyszałam nad sobą gwizdy i okrzyki reszty klasy.
-Zabije cie. – Wysyczałam i w tej samej chwili poczułam, jak ktoś chwyta mnie w pasie i odciąga od Pauliny.
-Dość tego. – Przy uchu zabrzmiał mi rozwścieczony głos Michała. Wyrwałam się jego uścisku i posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Radze ci wysłać swoją dziewczynę do lekarza. Niech zaczepią ją na wściekliznę. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby wybiegłam z klasy. Tego było za dużo.
Paula
-Zabije tą sucz…- Powiedziałam, ocierając krew z rozciętej wargi.
-Uspokój się. – Polce Michała musnęły mój policzek
-Nie daruje jej tego. – Ciągnęłam dalej.
-Przecież to nie jej wina, że Mia zachowuje się, jak zołza. – Popatrzyłam mu w oczy.
-Bronisz ją? – Warknęłam.
-Kochanie nikogo nie bronie, ale… - Odepchnęłam go od siebie ze wściekła.
-Po czyjej jesteś kurwa stronie?! – Wrzasnęłam, ale on tylko westchnął ciężko.
-Po żadnej, ale sama pomyśl. Lena tak naprawdę nic nie zrobiła.
-A wal się! – Podniosłam torbę z podłogi i wybiegłam z łazienki. Nie gonił mnie. Nigdy tego nie robił, zbyt dobrze mnie znał, by wiedzieć, że to na nic. Wyszłam ze szkoły, wpadając na Kamila.
-Hej… Uuu co ci się stało? Michał cie pobił? – Chwycił moją brodę i przejrzał się wardze.
-Taka mała sprzeczka. – Powiedziałam wywracając oczami. Jego brwi powędrowały do góry.
-Z Michałem? – Parsknęłam śmiechem, mimo że wcale śmiać się nie chciałam.
-Nie pajacu! Z waszą ukochaną Lenką. – Puścił mnie i cofnął się o krok.
-Nie gadaj. Serio?
-To takie dziwne?
-Myślałem, że jesteście przyjaciółkami. – Prychnęłam.
-Ty naprawdę jesteś ślepy.
-A ty wredna. – Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam przez bosko. Wyjęłam z kieszeni kurtki pogiętego szluga i rozpaliłam go. Gorzko-miętowy dym trochę mnie uspokoił. Mieszkałam niedaleko szkoły, więc w domu znalazłam się w dziesięć minut. Rzuciłam torbę i klucze na krzesło stojące obok drzwi i z posępną mino wmaszerowała w głąb domu. Matka z kieliszkiem czerwonego wina, siedziała w jadalni przy stole. Gdyby tyko o siebie zadbała, wyglądałaby powalająco, a facetów miałaby na pęczki, ale w rozciągniętym starym swetrze, spranych jeansach i z kokiem na czubku głowy mogłaby by tylko sprzątać kibel. Jeszcze te jej zapijaczone oczy… Boże.
-O Paula, ty już w domu? – Podniosła na mnie ospałe spojrzenie.
-Jak widać. – Próbując wykrzesać z siebie uśmiech, wzruszyłam ramionami.
-Co ci się skarbie stało? – Machnęłam lekceważąco ręką i usiadłam obok niej.
-Nic takiego.
-Dzwonił tata. – Sięgnęłam po butelkę wina i wlałam jej zawartość do szklanki, stojącej nieopodal.
-I? – Spytałam z obojętnością.
-Pozdrawia cie… - Powiedziała miękko. Najbardziej bolało mnie to, że ona wciąż kocha tego dupka.
-Niech wsadzi sobie te pozdrowienia głęboko w dupę. – Zaśmiała się, upijając łyk z kieliszka.
-Powiedziałam że niedługo przyjedzie.
-Jasne. – Odchyliłam się na krześle do tyłu i posłałam jej pobłażliwe spojrzenie. – Wzięłabyś się za siebie.
-Ogarnę się, jak będę szła do pracy. – Westchnęłam.
-Nie o to mi chodzi mamo. Nie widzisz co się z tobą stało?
-Oj daj spokój. Idę spać.
-Jasne, śpij dobrze. – Opadłam do przodu z hukiem. – Spij dobrze.
Mia
-Część przystojniaku. – Rzuciłam w stronę Łukasza. Chłopak był kilka lat starszy ode mnie i to zazwyczaj u niego kupowałam to co mi do szczęścia potrzebne.
-Cześć śliczna. – Przyciągnął mnie do siebie i pocałował żarliwie. – Wybacz za spóźnienie.
-Nie ważne. – Wciągnęłam go do środka, zatrzaskując drzwi. – Masz coś dla mnie?
-Jak zawsze – Musnął moją szyje. – ale to może potem. – Zaśmiałam się i przylgnęłam do jego ciepłego ciała.
-No cóż, mogę poczekać. – Pchnął mnie na schody za nami i zaczął błądzić rękoma po moim ciele.
-Jesteś taka piękna. – Szepnął, ale ja tylko wywróciłam oczami. Nie chciałam od niego niczego więcej niż seksu i prochów. Jęknęłam cicho, gdy jego ręce powędrowały między moje uda. Nasze oddechy połączyły się w jedność, gdy zetknęły się nasze usta. Zero uczuć, czysta przyjemność. Zawsze to sobie powtarzałam. W chwili, w której rozpiął rozporek spodni, otworzyły się drzwi i stanął nich Kuba.
-Kurwa. – Wycedziłam, próbując pohamować pożądanie.
-Nie mażecie w sypialni? – Warknął, wchodząc do środka.
-Odczep się. Możesz poczekać w kuchni?
-Och jasne, nie ma problemu. – Powiedział sarkastycznie, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. Gdy Kuba zniknął w drugim pomieszczeniu, odepchnęłam od siebie Łukasza.
-Wybacz. Nie spodziewała się tego pajaca tak wcześnie. – Chłopak uśmiechnął się złośliwie.
-Dokończymy następnym razem. – Oznajmił i podał mi małą, przezroczystą torebeczkę wypełnioną białymi tabletkami.
-Następnym razem. - Powtórzyłam.
-Do zobaczenia piękna. – Musnął moje usta i wyszedł. Wstałam, poprawiłam bluzkę i weszłam do kuchni. Kuba stał przy szafce, wypakowując zakupy.
-Zachowujesz się, jak dziwka. – Rzekł bez niepotrzebnych wstępów. Miło.
-Dzięki. – Usiadłam na stole, a na języku położyłam jedną tabletkę.
-Który to w tym tygodniu? – Spytał złośliwie, odwracając się w moją stronę.
-Mamy piątek, tak? W takim razie piąty. – Powiedziałam z uśmiechem.
-To cie bawi?
-A mam płakać?
-Masz łątkę puszczalskiej! Nie obchodzi cie to w ogóle?
-Nie obchodzi mnie to co myślą o mnie inni. Po prostu lubię seks. – Oznajmiłam, mierżąc się z nim wzrokiem.
-Gówno prawda! Okłamujesz samą siebie. Komu chcesz coś udowodnić?
-Jak zwykle dramatyzujesz– Podszedł do mnie i położył dłonie po obu stronach moich nóg.
-OGARNIJ SIĘ MIA. – Warknął, patrząc mi w oczy.
-Idziesz dziś z nami do klubu? – Spytała, jakby nic nie mówił. Cofnął się o krok, wyrzucając z frustracji ręce do góry.
-Przestaniesz się tak zachowywać?!
-Jak?!
-Jakby nic cie nie ruszało. – Zacisnęłam usta w wąską kreskę, ale powiedziałam wesoło:
-Dramatyzujesz. – Zeskoczyłam ze stołu, a z lodówki wyjęłam butelkę whisky. – Idę się szykować. -Nie patrząc więcej na niego popędziła do swojego pokoju. Nienawidziłam z nim takich konfrontacji. Zawsze musiałam udawać głupią ździrę. W prawdzie byłam zdzirą, ale nie głupią Opadłam na łóżko i odkręciłam butelkę.
-Życie jest do kitu.