czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 8




Mia

-Powiem ci, że nieźle ci zajebała. – Zaśmiałam się, przyglądając się Adrianowi, który ze wściekłą miną siedział obok mnie. Oczywiście jak to ja, nie byłam w stanie wrócić do domu, dlatego Adi łaskawie przenocował mnie u siebie. Tak więc rano z ogromnym kacem obudziłam się w jego łóżku, gdy on z cieniami pod oczami i opuchniętą wargą po raz niedziesiąty dzwonił do Leny.
-To nie jest śmieszne M. Ona myśli, że umawiam się z nią tylko dla zakładu. – Powiedział cicho z telefonem przy uchu.
-Wytłumaczę jej to. – Oznajmiłam, wstając z łóżka. Miałam na sobie tylko majtki i stanik ( Nie wnikałam w to kto mnie rozebrał). Czułam na sobie wzrok Adriana, ale wiedziałam, że to tylko niewinne spojrzenie, bo odkąd pojawiła się Lena ani razu nie spojrzał na mnie z pożądaniem. Nie spaliśmy ze sobą nigdy, bo Kamil to jego przyjaciel, ale w przeszłości często zdarzały nam się dwuznaczne sytuacje, o których nikt nie wie, przynajmniej taką miałam nadzieje.  Byliśmy przyjaciółmi i chyba obojgu nam to starczało.
-Mia mi na niej naprawdę zależy. – W jego oczach widziałam rozpacz.  Uśmiechnęłam się delikatnie a zarazem smutno. Przez to kim jestem, jaka jestem omijają mnie takie niewinne rzeczy, jak zauroczenie.
-Wiem Adi. Zrobię wszystko, by poznała prawdę. – Blondyn wypuścił wstrzymywane powietrze. Puściłam  do niego oczko.
-Dziękuje. Kocham cie. – Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiem – Zaczęłam się rozglądać po jego pokoju, szukając swoich ubrań.  – Gdzie moje rzeczy? – Spytałam z zadumą. Adi zmrużył oczy, zastanawiając się nad tym chwilę.
-Nie wiem.– Powiedział ze śmiechem – Powinny gdzieś tu być. – Wywróciłam oczami zaczęłam przegrzebywać się przez śmieci leżące na podłodze. Po chwili znalazłam swoje spodnie i szyb ko je na siebie zarzuciłam.
-A mój gorset? – Spojrzała na chłopaka, ale on był zajęty telefonem. – Nie mecz jej tymi SMS-ami. –Warknęłam.
-Może odpiszę. – Miał urażoną minę.
-Nie łódź się. Pożyczę twoją koszulkę. – Wyjęłam z szafy czerwony t-shirt z nadrukiem  i przerzuciłam go przez głowę.
-Bierz co chcesz – Z rozpaczą zasłonił twarz poduszką. – Obudź mnie, gdy to wszystko się skończy. –  Parsknęłam śmiechem.
-Zachowujesz się, jak baba. – Zażartowałam.
-Siostry cioteczne czasem przebierały mnie w sukienki. – Wybełkotał tłumionym przez poduszkę głosem. Wybuchnęłam  śmiechem.
-Zawsze wiedziałam, że lubisz przebieranki. – Odsłonił twarz i zgromił mnie wzrokiem.
-Idź już sobie.- Uniosłam ręce w geście kapitulacji.
-Idę. – Posłałam mu całusa i wyszłam, współczując mu sprzątania, bo jego dom wyglądał, jak śmietnisko.


-Dzień dobry. – Przywitałam się uprzejmie, gdy otworzyła mi mama Leny.
-Mia. – Jej twarz była ponura, W sumie, jak zawsze, gdy mnie widziała.
-Jest Lena? – Pokiwała głową i wpuściła mnie do środka.
-Powinna być u siebie. – Ciekawe czy ta kobieta dla wszystkich jest taka kochana.
-To ja do niej pójdę. – Chyba chciała się uśmiechnąć, ale zamiast tego na jej twarzy za widniał nieokreślony grymas. Nie czekając na jej pozwolenie wbiegłam na górę. Zatrzymałam się przed uchylonymi drzwiami do pokoju przyjaciółki, która z kimś rozmawiała.

Lena

-Powiesz mi co się stało? – Spojrzałam na Damiana z niedowierzaniem.
-Żartujesz sobie? A ty mi powiedziałeś? – Spytałam kpiąco, ocierając łzy.
-To co innego. – Usiadł obok mnie na łóżku. Miał zatroskaną minę.
-To dokładnie to samo Damian! Nie pamiętasz już co mówiłeś?!
-Byłem zły, dobrze? Wcale tego nie chciałem mówić. Jesteś moją młodsza siostrzyczką. – Chciał mnie przytulic, ale odsunęłam się od niego, jak oparzona.
-Teraz ja jestem zła! – Krzyknęłam mu prosto w twarz, a wtedy mój telefon zadzwonił po raz setny. Spojrzałam na Damiana ze wściekłością. Chwyciłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz: Adrian. Wcisnęłam zielona słuchawkę, nie spuszczając wzroku z brata.
-Lena… - Głos Adriana sprawił, że chciałam go zabić. Brzmiał smutno, ale to nie on miał prawo być smutny!
-Jeszcze raz zadzwonisz, a oskarżę cie o nękanie. – Warknęłam  i rozłączyłam się. Wtedy do mojego pokoju weszła Mia. Na jej widok zamarłam. Miała na sobie jego koszulkę Rzuciłam w nią telefonem, ale niestety nie trafiłam. Komórka uderzyła w ścianę obok i rozpadła się na części.
-Czego tu chcesz? – Nie mogłam nic wyczytać z jej twarzy. Miałam ochotę się rozpłakać. Znów.
-Damian możesz wyjść? – Zwróciła się spokojnym głosem do mojego brata. Ten tylko kiwnął głową,  przemknął obok niej i zamknął za sobą drzwi. Tchórz i zdrajca.
-Czego chcesz? – Powtórzyłam. Przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się delikatnie. Zaczęło się we mnie gotować.
-Chce ci to wszystko wytłumaczyć. – Mój oddech przyspieszył. Chciałam się na nią rzucić i wydłubać te jej śliczne niemal czarne oczy.
-Chcesz mi wytłumaczyć co?! Że założyłaś się z nim, że się ze mną prześpi? I co z tego miałaś? Co z tego masz?! Miałam was za przyjaciół, a wy… - Nie wytrzymałam. Osunęłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko, któremu zabrano ukochaną zabawkę.  Czułam się zraniona i zdradzona.
-Sama nie wierzysz w te bzdury.  – Poczułam, że siada obok mnie. Zaczęła głaskać mnie po głowie. Z jednej strony nie chciałam by mnie dotykała, z drugiej… - Płacz sobie, a ja ci wszystko wyjaśnię. – Mówiła spokojnym głosem. Chyba pierwszy raz to ona pocieszała mnie. – Po pierwsze ja i Adi jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej, rozumiesz? – Kiwnęłam głową nie do końca przekonana. – No dobrze. A ten zakład… Eh – Zaśmiała się. – To było tylko po to by się z tobą umówiła, bo bez tego ten głupek pewnie nie miał by odwagi. Każdy wiedział, że na siebie lecicie. Po prostu aż żal było patrzeć, jak się meczycie, więc postanowiłam wam trochę pomóc. – Uspokoiłam się trochę, wsłuchując się w jej słowa. – Kotek, on nikogo po za tobą nie widzi. Zależy mu na tobie. Uwierz mi. Znam go i jeszcze żadna dziewczyna tak na niego nie zadziałałam. – Wierzchem dłonie otarłam łzy i usiadłam wlepiając w nią zapewne przekrwione oczy. – Wierzysz mi?-  Spytała, odgarniając włosy z mojej twarzy. Zagryzłam wargę.
-Zależy mu? – Uśmiechnęła się szeroko.
-I to jak. – Westchnęłam ciężko.
-Uderzyłam go. – Przyznałam się z rozpaczą.
-Wiem. – Próbowała się nie roześmiać.
-Ej!. – Walnęłam ją w ramie.
-Do twarzy mu z opuchniętą warga. Ma dzięki temu bardziej wydatne usta. Takie ponętne. – Wybuchnęłam śmiechem.
-Aż tak źle? – Uśmiechnęła się łobuzersko.
-Masz niezły cios.
-Chyba nigdy więcej nie spojrzę mu w oczu. – Przytuliła mnie.
-Pierdzielisz.
Michał

-Wstawaj śpiochu. –Cichy szept wyrwał mnie ze snu. Uchyliłem ciężkie powieki i uśmiechnąłem się delikatnie. Paula siedziała na mnie okrakiem, całując mnie po szyi.
-Część kiciu. – Wymruczałem sennie.
-Pora wstać do szkoły. – Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. Miała na sobie tylko moją koszulkę. Zsunęła się niżej, kładąc się na mnie, ale wciąż patrząc mi w oczy.
-Niee. – Wyjąkałem, zakrywając twarz ramieniem.
-Przestań. Nie możesz gnić cały dzień w łóżku.
-Mówisz, jak moja mama. – Zsunęła ze mnie kołdrę i opuszkami palców zaczęła błądzić po moim nagim brzuchu.
-Wiem, wiem, ale nudzi mi się. – Zrobiła smutna minkę.
-Od kiedy to nie możesz spać? – Pokręciła głową. Przekręciła się na plecy, tak że teraz leżała obok mnie.
-Nie wiem, tak jakoś. – Z ciężkim westchnieniem okręciłem się, tak że tera to ja byłem nad nią. Dłonie położyłem po obu stronach jej głowy i pocałowałem ją w czubek nosa. Objęła mnie nogami w pasie i uśmiechnęła się szeroko.
-Naprawdę chce ci się tam iść? – Spytałem.
-Oj tak. – Pokiwała energicznie głowa.
-No co ty… - Musnąłem, jej usta. – Możemy porobić coś innego. – Zaproponowałem kusząco.
-Na przykład ? – Jej brwi powędrowały do góry. Uśmiechnąłem się, wsuwając ręce pod jej ,a raczej moja koszulkę.
-Na przykład… - Zacząłem ją łaskotać, a ona zaczęła się śmiać i wierzgać pode mną.
-Przestań głupku! – Próbowała się wyrwać, ale jej nie szło póki jej kolano nie wylądowało miedzy moimi nogami. Z jękiem bólu puściłem ją i osunąłem się na druga stronę łóżka. Zanosząc się śmiechem, zerwała się do góry.
-Ha! Masz za swoje. – Patrzyła na mnie zwycięsko.
-Jesteś okrutna.  – Uśmiechnęła się mrużąc oczy.
-Nieprawda. – Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie w kącik ust. – A teraz wstawaj, a ja idę pod prysznic. Tylko się pośpiesz. – Zaczęła iść w stronę drzwi. – Bo nie będę na ciebie czekać. – Oznajmiła kusząco.



Mia  

 Spóźnianie się na pierwsze lekcji mam chyba w genach. Dzisiejszy poranek był tak cudownie okropny, że miałam ochotę się zabić. Najpierw nie zadzwonił mi budzik ( no dobrze trochę mu pomogłam) więc zaspałam na pierwszą lekcje, na której miałam sprawdzian. Babka od matmy na pewno mnie udupi.  Potem okazała się, że w całym domu nie ma ani kropli ciepłej wody, więc przywitał mnie wspaniały zimny prysznic. Na sam koniec, gdy już byłam gotowa oblałam białą bluzkę porzeczkowym sokiem i musiałam się przebrać. Gdy dotarłam do szkoły była już końcówka pierwszej lekcji, a ja byłam naprawdę wkurzona i poirytowana. Idąc korytarzem wzdłuż szafek, w torebce zaczął dzwonić mój telefon. Zatrzymałam się gwałtownie, przeklinając w duchu tego kto dzwonił i zaczęłam go szukać w tym pierdolniku. Z każda minutą byłam coraz bardziej zirytowana. W chwili, gdy wygrzebałam to przeklęte gówno  z dna torebki, ktoś mnie potrącił, a moja komórka wypadła mi z ręki i spadła na ziemi, rozpadając się na części.
-Kurwa! – Schyliłam się by ją pozbierać do kupy, ale ktoś chwycił mnie za ramie i delikatnie pchną na szafkę za mną. – Co ty roisz? – Chciałam już skopać temu komuś tyłek, kiedy dotarło do mnie, że to Kamil.
-Hej. – Szepnął, odgarniając z mojej twarzy włosy. Widok jego twarzy sprawił, że cała moja złość nagle wyparowała.
-Hej. – Odpowiedziałam, marszcząc czoło. Trzymał mnie za przeguby, przyszpilając tym samym do szafki.
-Kiepski poranek? – Jego usta rozciągnęły się w delikatnym, ale uroczym uśmiechu.
-Trochę. – Mój głos brzmiał tak słabo, że miała ochotę się za to walnąć.
-Możemy pogadać?
-Dosyć kiepskie miejsce na pogaduchy. – Stwierdziłam, rozglądając się po korytarzu,. Ani jednej żywej duszy, która mogłaby mnie w razie czego uratować.
-Mi odpowiada. – Przysunął się bliżej, tak że nasze kolana się zetknęły. Owiał mnie zapach jego perfum i gumy do żucia.
-O czym chcesz pogadać? – Jego bliskość sprawiła, że zrobiło mi się gorąco. Nienawidziłam się za to, jak moje ciało na niego reagowało.
-O tym co było w sobotę. – Westchnęłam cicho, opuszczając głowę. Nie mogłam znieść jego natarczywego, wypalającego dziurę w moim sercu spojrzenia.
-Nie ma o czym mówić.- Szepnęłam. Zaśmiał się cicho.
-Mam dość udawania. – Te słowa sprawiły, ze znów na niego spojrzałam.
-Udawania czego?
-Że nic do ciebie nie czuje. – Zagryzł niepewnie dolną wargę, a ja tylko potrafiłam wstrzymać oddech. – Mia mam dość takiego życia, rozumiesz? – Kiwnęłam głowa. Jego ręce z moich przegubów, przenosiły się na moją talie. Nie przeszkadzał mi jego dotyk. – Chce byś dała mi jeszcze jedną szanse.

Kamil

Nie mogłem niczego wyczytać z jej twarzy. W tej chwili ryzykowałem wszystko, ale wtedy w sobotę, gdy ją zobaczyłem, gdy zobaczyłem jej wyraz twarzy i to jak  wyszeptała ‘’przepraszam’’ utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto.
-Kamil… - Jej głos był zbolały. Natychmiast się cofnąłem i oderwałem od niej ręce. Nie chciałem jej skrzywdzić albo zdenerwować. Przełknąłem głośno ślinę, szukając w niej wsparcia. Gdy się odsunąłem wyglądała jakby miała raz upaść, ale nie chciałem niepotrzebnie się zbliżać.
Mia nie proszę od razu o wybaczenie… Tylko… Tak bardzo cie pragnę, że gdy widzę, że ktoś inny cie dotyka to trafia mnie szlag, bo wiem, że ja nie mogę.. – W jej oczach zabłyszczały łzy. Chwyciłem jej buzię w dłonie i kciukami otarłem ciepłe krople. – Hej… Przepraszam., Za wszystko. Chce tylko byś była moja. – Niepewnie objęła mnie za szyje. – Powiesz coś? – Byłam coraz bardziej zdenerwowany. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Kochasz mnie? – Nie musiałem nawet zastanawiać się nad odpowiedzią.,
-Jak cholera. – Mój głos był zachrypnięty. Wzięła cichy, drżący oddech.
-W porządku, tylko czy ty przebaczyłeś mi? – Zatkało mnie. – To proste pytanie Kamil. – Zbliżyła się do mnie, a jej oddech musnął mój policzek.
-Co miałem ci wybaczyć? – Wykrztusiłem.
-Mimo tego wszystkiego – Urwała na chwile i odszukała moje oczy. – Nie miałam prawa tak cie ranić. – Jej powieki opadły i ze zbolałą miną wtuliła twarz w moje ramię. Owinąłem wokół niej ramiona i mocno ją do siebie przytuliłem.
-To się nie liczy. Zacznijmy wszystko od nowa. Co ty na to? – Uniosła twarz i spojrzała na mnie.
-Tylko tym razem niech to będzie naprawdę. Bez żadnych gier. – Powiedziała to i mnie pocałowała. Był to długi, natarczywy, ale czuły pocałunek. Nie chciałem by się odsunęła, ale za plecami dobiegł mnie głos nauczycielki.
-Co wy tu robicie? – Odskoczyłem od Mii, jak oparzony i odwróciłem się twarzą do nauczycielki.
-Eee… - Przeczesałem palcami włosy, słysząc chichot Mii.
-Chyba macie teraz lekcję, co? – Głos matematyczki  był twardy i chłodny.
-Tak, tylko…
-Wolcie obmacywać się na korytarzu. -  W jej oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
-Tak jakby. – Powiedziałem.
- Świetnie. No to wytłumaczycie to dyrektorowi. A ty Mia… Zdaje się, że to chyba ze mną masz teraz lekcje. – Czarnowłosa wyjrzała za mojego ramienia.
-Ups?


Adrian

Drzwi do klasy otworzyły się i w przejściu stanął Kamil z niewinną miną. Facet od anglika posłał mu tylko srogie spojrzenie, ale nic nie powiedział. Jak zwykle mu się upiekło. Kamil zajął miejsce obok mnie z szerokim uśmiechem. Spojrzałem na niego p[podejrzliwie.
-Piłeś coś? – Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie.
-Jarałeś?
-Nie. – Moje brwi powędrowały do góry.
-To czemu jesteś taki szczęśliwy? – Zacisnął wargi, próbując powstrzymać uśmiech.
-Pogodziłem się z Mią. – Osłupiałem.
-Jesteś pewien, ze ci się to nie przyśniło? – Posłał mi zabójcze spojrzenie.
-jestem pewien.
-Kto by się spodziewał.
-Ja. – Stwierdził, krzywiąc się w grymasie niezadowolenia.
-Tak, tak ty miałeś najwięcej wiary.
-Jesteś wredny. Co ci? Ominęło mnie coś?
-Pokłóciłem się z Leną…
-Ouu i nie Edzie ruchanka! – Krzyknął. wszyscy w klasie łącznie z nauczycielem spojrzeli na nas ze śmiechem. Miałem ochotę go zabić.
-Zamknij się kretynie!
-Oj dobra. O co poszło?
-Dowiedziała się o zakładzie i no cóż, źle to zrozumiałam. – Kamil uśmiechnął się złośliwie.
-jednym słowem masz przejebane.
-Nie jesteś zbyt pocieszający. Mia miała z nią pogadać. – Parsknął śmiechem. Nienawidziłem go, gdy miał dobry humor.
-Teraz to na pewno nie ma na co liczyć.
-Nie wierzysz w swoją ukochaną? – Spytałem sarkastycznie.
-Bądźmy szczerzy, Mia nie umie rozwiązywać problemów. – Załamany położyłem się na ławce.
-Nie odzywaj się już. – Warknąłem.
-Okej. – Jeżeli Kamil miał racje, a raczej miał choć miałem nadzieje, że nie, to mój związek z Leną nie miał szansy na jakąkolwiek przyszłość. Jak mogłem być takim idiotą żeby zgodzić się na ten pieprzony zakład?! Jestem skończonym kretynem. Po chwili zadzwonił upragnionym dzwonek. Zerwałem, się do góry i wyszedłem z klasy nie czekając na Kamila. Na korytarzu rozglądałem się za Lena, ale nigdzie jej nie było. Z zawiedzioną mina wszedłem do łazienki.
-Hej. – Na jej twarzy błąkał się lekki uśmiech.

Lena

Miałam ochotę zapaś się pod ziemie. To co odwaliłam na imprezie było żałosne. Mogłam wysłuchać go do końca, a nie robić scenę. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Miałam tylko nadzieję, że mi wybaczy moja głupotę. Drzwi łazienki otworzyły się , a ja miałam nadzieje, że to on. Moje serce zatrzymało się na chwile, ale gdy zobaczyłam jego twarz zaczęło boleśnie galopować.
-Hej. – Przywitałam się. – Wyglądał na zaskoczonego.
-Hej. – Wszedł do środka i oparł się niepewnie o drzwi.
-Słuchaj.
-Słuchaj. – Powiedzieliśmy jednocześnie. Mimo woli uśmiechnęłam się.
-mów pierwsza. – Kiwnęłam głową.
-Rozmawiałam z Mią. – Jego mina zżęła, ale nie chciałam się tym przejmować. – I… I ona mi wszystko wytłumaczyła. Przepraszam. Zachowałam się głupio. – Widocznie się odprężył. Chyba nie tego się spodziewał. – Nie powinnam cie uderzyć. – Na moje policzki wkradł się gorący rumieniec. Oblizał wargi i podszedł do  mnie.
-Nie przejmuj się. Ja tez przepraszam. Nie powinienem zakładać się z Mią. To było niedorzeczne. – Ujął moją twarz w dłonie.
-Czyli już wszystko okej? – Szepnęłam.
-Myślę,  że tak. – Wyszeptał i mnie pocałował. Delikatnie, ale czule rozchylają językiem moje wargi.
Przylgnęłam do niego całym swoim ciałem, chcąc być, jak najbliżej niego.
-Więc teraz jesteś moją dziewczyna? – Odsunęłam się od nie z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Chyba będę musiała się nad tym zastanowić. – Powiedziałam żartobliwie i skubnęłam płatek jego ucha.
-Nie bądź okrutna. – Jęknął, kładą c ręce na mojej tali.
-Hmm… No nie wiem. – Musnął moją szyje, a jego dłonie zsunęły się na moja pupę.
-Prooszę. – Zaśmiałam się.
-No dobrze. – Uśmiechnął się szeroko i znów mnie pocałował.
-Obiecuje, że już nigdy więcej mnie będziesz przeze mnie płakać.
-Trzymam cie za słowo.