wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 9




Mia

Byłam taka szczęśliwa, że miałam ochotę z skakać. Chyba nigdy wcześniej tak świetnie się nie czułam. Po rozmowie z dyrektorem wróciłam do domu. Byłam pewna, że nie usiedzę spokojnie na miejscu. Weszłam do środka zdziwiona, że drzwi są otwarte. Zrzuciłam buty i z torbą pomaszerowałam do salonu. Musiałam zbierać szczękę z podłogi, gdy zobaczyłam ojca półleżącego na kanapie z piwem w ręku.
-Co ty tu robisz? – Wypaliłam. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Mógłbym zapytać się ciebie o to samo. – Jego brwi powędrowały do góry.
-Źle się czułam. – Skłamałam.
-Oczywiście. – Nie uwierzył mi.
-Teraz twoja kolej. – Zsunęłam torbę z ramienia i usiadłam w fotelu.
-Wziąłem sobie wolne. – Prychnęłam.
-Kłamiesz.
-Ty też skłamałaś. – Odpowiedział ze wzruszeniem ramion. Czułam się, jakbym przekomarzała się z kolegą, a nie rozmawiała z własnym ojcem.
-Jestem nastolatką. Ja mogę kłamać. – Ciągnęłam, widząc  na jego twarzy irytację.
-A ja jestem dorosły. Mogę więcej niż ty. – Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Miałam ochotę go uderzyć.
-Boże tato! Powiedz co się stało. – Zaśmiał się.
-Od kiedy cie to interesuje? – Zabolało.
-Jakbyś nie zauważył niektóre rzeczy uległy zmianie. – Warknęłam. Wstałam i pobiegłam na górę. Kompletnie zrujnował mi humor. Rzuciłam się na łóżko o wyjęłam z kieszeni telefon. Miałam trzy smsy. Od: Kamila, Leny i Pauli.  Uśmiechnęłam się pod nosem. Zdziwił mnie SMS od Pauli. Od imprezy nie gadałyśmy, ale złość na nią dawno mi przeszła. Kliknęłam: Odpowiedz i wystukałam w klawiaturę telefonu:
‘’W domu. Wpadniesz?’’  i wysłałam to do przyjaciółek. Zerwałam się z łóżka i zeszłam na dół, nie patrząc na ojca wyjęłam z torebki portfel, założyłam buty i wyszłam. Moim celem oczywiście był sklep. Znajdował się na końcu ulicy, więc dojście do niego zajęło mi chwilkę. Kupiłam sześć Królewskich, paczkę LM-ów linków, gumy do żucia, cole i sok pomarańczowy. Sprzedawczyni znała mnie na tyle dobrze, że nie sprawiała nigdy większych problemów. Gdy wróciłam do domu, zadzwoniłam do Kamila. Odebrał po trzecim sygnale.
-Gdzie jesteś? – W jego głosie brzmiała panika.
-W domu. Nie chciało mi się siedzieć w tej budzie. – Wyjaśniłam zwięźle.
-Spotkamy się wieczorem?
-Przychodzą do mnie dziewczyny.
-I będą u ciebie spały?- Zamruczał.
-Napiszę ci jak pójdą.
-Kocham cie.
-Wiem. Do zobaczenia. – Nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.

Paula

Po szkole wróciłam do domu. Chciałam chwile odpocząć i ogarnąć się za nim pójdę do Mii. Mamy nie było w domu  o tej porze jest zapewne w pracy. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki cole. Na stole leżała poczta, więc zaczęłam ją przeglądać. Jeden z listów był zaadresowany do mnie. Odstawiłam nietkniętą cole i rozerwałam kopertę.  W środku znajdowało się zaproszenie. Na ślub. Mojego ojca. Mało nie zakrztusiłam się własną śliną. Ostatnio nic o tym nie wspominał. Oczywiście wiedziałam, że ma narzeczoną. Monika. Wprost przepadałam za tą uroczą kobietą. Gdy tylko ją widziałam miałam ochotę walnąć ją w twarz. Najlepiej patelnia. Nie chciałam iść na ich ślub. Otworzyłam szafkę, w której stał kosz i wyrzuciłam kopertę wraz z zaproszeniem. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Wyszperałam z torebki telefon i wybrałam numer Michała.
-Co tam myszko?
-Nie zgadniesz co właśnie dostałam.
-Dawaj.
-Zaproszenie na ślub.
-Czyj? – Spytał zdziwiony. Miałam chęć palnąć go w głowę.
-Mojego ojca! Pacanie.
-Och… Pójdziesz? – Westchnęłam.
-Nie.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-Będzie mu przykro. – Wywróciłam oczami.
-Mi też było przykro, gdy nie pojawiał się nie moich urodzinach. – Stwierdziłam smutno.
-No tak. To twoja decyzja skarbie.
-Wiem.
-Wpadniesz na kolację?
-Zobaczymy.
-Ok. Kocham cie.
-Ja ciebie też. – Wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Czułam się dziwnie. Na pewno nie byłam gotowa na małżeństwo ojca. Ze skwaszoną miną poszłam do swojego pokoju. Spódniczkę zmieniłam na jeansy. Włosy upięłam spinką i poprawiłam makijaż. Napisałam Mii, że niedługo wpadnę i wsunęłam na nogi czarne conversy.  Schowałam telefon i klucze do torebki. Wyszłam.

Lena

- Nie możesz jej olać? – Wymruczał mi do ucha Adrian. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Nie – Zżędła mu mina. – Ale…
-Ale co? – Jego brwi powędrowały do góry.
-No wiesz… - Zaczęłam bawić się jego palcami.
-No nie wiem. – Spojrzałam mu w oczy.
-Mogę powiedzieć mamie, że będę u niej nocować. – Wyszeptałam obiecująco. Jego brwi uniosły się jeszcze trochę.
-Brzmi kusząco. – Skubnął płatek mojego ucha.
-Czyli zgadzasz się na taki układ? – Uśmiechnął się szeroko.
-Będę czekał. – Pocałował mnie w usta, musnął palcami mój policzek i odszedł. Patrzyłam za nim jeszcze przez chwilę z uśmiechem od ucha do ucha, aż wreszcie, gdy zniknął z pola mojego wiedzenia, weszłam do domu.
-Mamo?! – Krzyknęłam zdejmując buty.
-Jestem u siebie! – Odkrzyknęła. Poszłam do sypialni rodziców, zahaczając po drodze o lodówkę, z której wyciągnęłam jogurt.
-Hej. – Przywitałam się, odrywając wieczko od kubeczka.
-Cześć skarbie.- Odpowiedziała zasapana. Właśnie zmieniała pościel. – Zaraz będzie obiad.  – Oznajmiła, patrząc jak pije jogurt.
-Idę do Mii, u niej zjem. – Jej mina trochę skwaśniała. – Mogę u niej spać? – Spytałam robiąc niewinne oczka.
-Jest czwartek. Jutro szkoła. – Stały argument.
-Wiem, wiem, ale obiecuje, że na pewno wstanę rano i nawet się nie spóźnię. – Spojrzała na mnie surowo.
-Nie możecie tego przełożyć na jutro? – Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
-Nie za bardzo. – Zmierzyła mnie wzrokiem i z niechęcią pokręciła głową.
-Możesz. – Westchnęła.
-Dziękuje! – Podbiegłam do niej i pocałowałam ją w policzek. – To ja lecę! – Zaczęła coś marudzić, ale jej nie słuchałam. Wbiegłam na górę, wpakowałam do torby ubrania i książki na jutro i popędziłam do Mii. Gdyby rodzicie wiedzieli co wyrabiam po za domem, pewnie zamknęliby mnie w piwnicy.

-Cześć Misiaku! – Wpadłam uradowana do pokoju przyjaciółki. Mia siedziała na łóżku zagrzebana w brudnych wacikach i jakiś magazynach, malując paznokcie. Nie miała makijażu, a włosy miała spięte w kok i wyglądała naprawdę uroczo.
-Cześć piękna! – Usiadłam obok niej i cmoknęłam ją w policzek. Spojrzałam na jej paznokcie. Były pomalowane na wściekły róż.
-Podobają ci się? – Przystawiła prawą dłoń do moje twarzy, prawie wkładając mi palce do oczu.
-Śliczne. – Powiedziałam szczerze. – Uśmiechnęła się szeroko.
-Jesteś szczęśliwa, więc mam rozumieć, że pogodziłaś się z Adim. – Spojrzała na mnie pytająco, a ja mogłam tylko się uśmiechnąć. – Tak myślałam. – Zaśmiała się.
-No właśnie… Mam do ciebie prośbę. – Zaczęłam nieśmiało.
-Dawaj. – Zachęcała, nakładając kolejną warstwę lakieru.
-Mogę u ciebie spać, ale tak naprawdę spać u Adiego? – Zerknęła na mnie.
-Haha seks na zgodę i to mi się podoba! – Skarciłam ją wzrokiem.
-Nie będziemy uprawiać seksu. – Wyjaśniłam.
-Sama w to nie wierzysz.
-No dobra masz racje. – Wybuchnęła śmiechem.
-Moja krew.
-Czyli zgadzasz się?
-Żeby być twoim alibi? Oczywiście. – Przytuliłam ją mocno.
-M co twój ojciec robi w salonie? – W pokoju pojawiła się Paula. Jeszcze nie byłyśmy przyjaciółkami, ale chyba byłyśmy na dobrej drodze. –O, hej Lena.
-Hej. – Odpowiedziałam, puszczając Mię.
-Nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć. – Wyjaśniła czarnowłosa z lekkim wzruszeniem ramion.
-Dziwne. – Skwitowała Paula, siadając naprzeciw nas.
-Jego sprawa. Pod łóżkiem leżą piwa. – Z uśmiechem schyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka sześć Królewskich i dałam każdej po jednym, odkładając resztę na łóżko.
-No więc czemu nie było cie w szkole? – Spytałam upijając łyk z butelki. Na jej policzkach pojawił się rumieniec. Coś było nie tak. Paula chyba też to zauważyła, bo spojrzała na mnie pytająco.
-Wprawdzie to byłam.
-Jak to?
-Na pierwszej lekcji. Tak jakby. – Wpatrzona była  w swoje paznokcie, uśmiechając się tajemniczo.
-Mów dalej. – Ponaglałam.
-No więc przyszłam trochę spóźniona i spotkałam Kamila…
-O nie… - Wymamrotała cicho Paula, ale M nie zareagowała tylko ciągnęła dalej.
-No i trochę pogadaliśmy – Zerknęłam na nią znacząco – I trochę się całowaliśmy. – Dodała nieśmiało, a moje oczy prawie wyskoczyły z orbity.
-Co chcesz przez to powiedzieć? – Spytałam naprawdę ciekawa.
-Że chyba jesteśmy razem. – Spojrzała na nas z uśmiechem.
-Nie gadaj. – Wypaliła Paula.
-No cóż… Uważacie, że to dobry pomysł?
-Najlepszy! – Krzyknęłam i rzuciłam się na nią ze śmiechem.

Adrian

-Możesz przestać ciągle zerkać na ten telefon? – Ostry ton mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na nią z urażoną miną.
-Przeszkadza ci to? – Spytałem, wygodniej rozsiadając się w fotelu. Jej mina mówiła wszystko.
Pochmurnie przewróciła kolejną stronę jakiegoś magazynu.
-Nie masz co robić?
-Przeszkadzam ci? – Na moich ustach rozciągnął się złośliwy uśmieszek.
-W ogóle.  – Jej głos przesycony był sarkazmem.
-Powinnaś się cieszyć, że spędzamy razem trochę czasu. No wiesz zacieśniamy rodzinne więzy. – Spojrzała na mnie z nad gazety wzrokiem mówiącym:’’ Zwariowałeś’’. – No co?! Już się nie odzywam. – Zauważyłem, że wznosi oczy do góry. Uwielbiałem ją denerwować. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, zerwałem się z fotela i niemal do nich pobiegłem.
-Cześć przystojniaku. – w oczach Leny tańczyły iskierki rozbawienia.
-Witaj piękna. – Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Po chwili odsunęła się , chwyciła mnie za rękę i wciągnęła do środka. Zatrzymałyśmy się w salonie. Gdy Lena dostrzegła moją mamę, oblała się rumieńcem i wydukała ciche:  ‘’dzień dobry’’.
-Lena – Brwi mamy powędrowały do góry. – Witaj. Adrian nie mówiłeś, że wpadnie twoja… Koleżanka.
-To moja dziewczyna mamo. – Upomniałem ją. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Jak uważasz. – Jej głos był oschły.
-Ma pani coś przeciwko? – Wypaliła Lena. Zerknąłem na nią ze zdziwieniem, zresztą mama też.
-Oczywiście, że… Nie. – To było najbardziej oczywiste kłamstwo jakie w życiu słyszałem.
-To dobrze. – Lena widocznie także zauważyła, że mama kłamała, bo uśmiechnęła się złośliwie. Kocham tą dziewczynę.
-Zamówcie sobie coś do jedzenia, będę musiała skoczyć do biura, więc nie będę gotować obiadu.
-Jasne. – Wzruszyłem ramionami i poszliśmy do mnie.
-Twoja mama mnie nie znosi. – Skwitowała Lena, rozkładając się na łóżku.
-Może odrobinę. – Położyłem się obok, uśmiechając się niewinnie.
-Nie rozumiem czemu mnie nie lubi. – Spojrzała na mnie z zamyśloną miną. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
-Też tego nie rozumiem. Jesteś taka słodka, urocza, kochana, miła, zabawna…
-Już dość, dość. – Uciszyła mnie w połowie zdania.
-Nie lubisz słuchać jaka jesteś wspaniała? – Uśmiechnęła się szeroko i musnęła mój policzek.
-Lubię, ale bez p[przesady. Jeszcze popadnę w samo zachwyt.
-O nie! Tego bym nie zniósł.  – Zaśmiała się uroczo i zaczęła bawić się moją ręką.
-No właśnie. – Przez chwile milczała.
-O czym myślisz? – Zagaiłem.
-Mia i Kamil są razem. – Oznajmiła.
-Wiem. Podparła się na łokciu i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Wiedziałeś i nie powiedziałeś? – Spytała zdziwiona.
-Dałem szanse  Mia. – Wyjaśniłem z miną niewiniątka.
-Jasne, jasne. – Położyła głowę na moim brzuchu. – Teraz jest idealnie, co? – Jej głos brzmiał smutno.
-Jak to?
-No ty i ja jesteśmy razem. Mia z Kamile, a Paula z Michałem. I na dodatek wszyscy się przyjaźnimy. Możemy chodzić na potrójne randki i nie musimy się niczym przejmować. Po prostu jest dobrze. – Pogłaskałem ją po głowie.
-Więc dlaczego mówisz o tym tak, jakby to była największa tragedia?
-Bo zastanawiam się, jak to długo potrwa. – Szepnęła.

Mia

Napisałam SMS-a do Kamila, że dziewczyny już poszły i zbiegłam na dół, ale ojca już nie było w salonie. Z powrotem podreptałam na górę i cicho zastukałam do jego sypialni. Nie czekając na zaproszenie, wtargnęłam do środka. Tata siedział w fotelu, ulubionym fotelu mamy z książką na kolanach.
-Co robisz? – Spytałam , podchodząc bliżej. Książka okazała się być albumem.
-Wspominam. – Nawet na mnie nie spojrzałam Wpatrzony był w zdjęcia. Zerknęłam mu przez ramię. Oglądał zdjęcia mamy.
-Tęsknie za nią. – Szepnęłam.
-Ja też.
-Była taka piękna. – Westchnęłam, zerkając na jedno ze zdjęć. Mówiłam szczerze. Mama była prześliczna. Miała długie, ciemne, kręcone włosy, których nigdy nie spinała. Lubiłam się nimi bawić. Jej blada skóra idealna, zawsze lekko zaróżowiona, kontrastowała z dużymi piwnymi oczami.
-Zawsze chciałam być taka jak ona. – Tata chwycił mnie za rękę.
-Skarbie, nikt nie przypomina mi jej bardziej niż ty. – Uśmiechnęłam się blado.
-Kuba jest do niej bardziej podobny. – Pokręcił delikatnie głową.
-Tylko ci się tak zdaje.
-Wyrzucili cie z pracy? – Spytałam zatroskanym głosem, byle by zmienić temat. Tata zaśmiał się cicho.
-Kochanie to moja firma,. Sam musiałbym się z niej wyrzucić. – Uśmiechnęłam się rozbawiona.
-To co robisz w domu?
-Dziś byłaby nasza dwudziesta rocznica ślubu. – Wyznał smutno.
-Och. Zapomniałam.
-Chciałem ten dzień spędzić w domu, tam gdzie mama spędzała najwięcej czasu. Mieć chwilę na wspominanie… - Chciało mi się płakać. On tak bardzo ją kochał.
-Rozumiem. – Szepnęłam.
-Wychodzisz gdzieś?
-Nie – Pokręciłam głową. –Kamil zaraz przyjdzie.
-jesteście razem?– Spytał zdziwiony.
-Chyba tak. – Pocałowałam go w policzek.  – Zamiast być pracoholikiem może pójdziesz od czasu do czasu na randkę, co? – Zaproponowałam kierując się do wyjścia.
-nie wiem czy jestem gotowy. – Zerknął na zdjęcia.
-Tato ja też ją kocham, ale musisz iść dalej. – Posłałam mu jeszcze jeden blady uśmiech i zamknęłam za sobą drzwi. Czułam się rozbita. Jedyne czego teraz pragnęłam to znaleźć się w ciepłych ramionach mamy. Choć na chwilkę.

Kamil

-Co ty tu robisz stary? – Usłyszałem za plecami głos Kuby, gdy właśnie miałem zapukać do drzwi. Odwróciłem się w jego stronę i z zakłopotaniem przeczesałem włosy.
-Przyszedłem do Mii. – Wyjaśniłem. Zerknął na mnie podejrzliwie.
-Jesteś pewien, że będzie chciała z Tobą gadać? – Chciałem powiedzieć nie tylko gadać, ale ugryzłem się w język.
-Tak. Umówiliśmy się. – Podszedł do drzwi, otworzył je i wpuścił mnie do środka.
-Serio? – Spytał z niedowierzaniem.
-No tak.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Pogodziliśmy się. – wyjaśniłem.
-Wow – Ściągnął buty –No to gratulacje stary. – Poklepał mnie po ramieniu. – Zrób jej krzywkę, a masz wpierdol.
-Wiem, wiem. Aż za dobrze pamiętam poprzedni. – Zaśmiałem się i wbiegłem na górę. Bez pukania wszedłem do pokoju Mii. Czarnowłosa leżała na łóżku, plecami do mnie, przytulając się do poduszki.
-Cześć maleńka. – Szepnąłem jej do ucha, kładąc się obok. Odwróciła się w moją stronę. Miała czerwone oczy i mokre policzki. – Płakałaś? – Z niepokojem starłem kciukiem wielkie krople.
-Nie rozumiem czemu to sobie zrobiła. – Wychrypiała. – Czemu zrobiła to nam?
-Mówisz i mamie?
-Zawsze chodziła uśmiechnięta, sprawiała wrażenie szczęśliwej. Zawsze mówiłam się, że jak dorosnę będę taka jak ona… Poniekąd jestem. – Ostatnie słowa dodała szeptem.
-Skarbie o czym ty mówisz?
-Wiesz pierwszy raz spróbowałam, bo chciałam wiedzieć, jak smakuje to co ją Zabiło. Wystraszyłam się, bo kompletnie straciłam kontrole nad sobą i nie widziałam w tym nic fajnego, ale potem, gdy ty… Gdy się pokłóciliśmy czułam się tak źle, że wydawało mi się, że jeżeli wezmę poczuje się lepiej. I poczułam.
-Chcesz mi powiedzieć, że bierzesz?
-Spojrzała na mnie wielkimi oczami.
-Zawsze, gdy jest mi źle.
-Mia. – Szept, który wydostał się z moich ust brzmiał żałośnie.
-Kamil, jak chyba nie chce skończyć jak ona. – To była prośba.
-Myszko – Przytuliłem ją do siebie. – Pomogę ci jeżeli chcesz.
-Tata też starał się jej pomóc. – Załkała.
-Mia twoja mama nie chciała tej pomocy.
-Nie rozumiem czemu. Tak bardzo ją kochałam Spędzała każda wolną chwilą ze mną i Kubą. Czego jej brakowała do szczęścia? – Czułem jej ból.
-Nie wiem M. Ja też pamiętam ją uśmiechniętą, ale może coś ją przerosło… Ale ja nie pozwolę c na to byś kiedykolwiek się poddała. – Zerknęła na mnie załzawionymi oczami.
-Nigdy?
-Nigdy.
-Kocham cie. – Szepnęła.

Paula

-Część brzdącu. – Przywitałam się z Mileną, która wpuściła mnie do środka.
-Paula! Dawno cie nie było . – Przytuliła mnie z szerokim uśmiechem.
-Wiem, wiem.
-Choć. – Pociągnęła mnie za sobą w stronę salonu.
-Dzień dobry! – Rzuciłam w stronę mamy Michała, która krzątała się po małej kuchni.
-O Paula! Hej. – Pomachała mi i zaczęła odlewać makaron. – Co tam u ciebie?
-A dobrze. W sumie teraz jest lepiej niż kiedykolwiek. – Skwitowałam, siadając na kanapie.
-Zagrasz ze mną w chińczyka? – Zapytała Milena, patrząc na mnie błagalnie. Była bardzo podobna do Michała. Różniły ich tylko oczy, jak on miał zielone, jej były brązowe. Mimo, że miała tylko osiem lat była niezwykle uparta i czas bardziej wygadana niż ktokolwiek kogo znam.
-Jasne. – Uciesznie, zaczęła rozkładać plansze.
-Michaś zaraz będzie. Musiałam wysłać go do sklepu. – Wyjaśniła pani Kamińska.
-Spoko. – Mama Michała była bardzo potulną osobą i bardzo nadopiekuńcza matką, ale to ona rządziła w domu.
-Ty zaczynasz. – Oznajmiła Milena i podała mi kości. Z lekkim uśmiechem potrząsnęłam nimi i wyrzuciłam jedenaście oczek.
-Wróciłem! Może ktoś mi pomoże? – Od wejścia dotarł do nas głos Michała. Ze śmiechem wstałam i ruszyłam do niego z pomocą. Stał przy drzwiach, obładowany zakupami, próbując zdjąć buty. Spojrzał na mnie zirytowaną mina, ale zaraz się uśmiechnął.
-Myślałem, że nie przyjdziesz. – Wzruszyłam ramionami, biorąc od niego jedną z toreb.
-Znalazłam trochę czasu.  –Cmoknęłam go w policzek i zaniosłam zakupy do kuchni. Kinga –mama Machała spojrzała  na mnie z wdzięcznością a potem przeniosła wzrok na Michała.
-Miałeś kupić tylko cukier. – Chłopak uśmiechnął się niewinnie.
-No cóż było kilka rzeczy na promocji, więc akurat… Pomyślałem, ze się przydadzą. – Wyjaśnił przytulając mnie, bądź robią ze mnie  swoją tarcze.
-Kilka? – Ożywiony pokiwał głową. – Nigdy więcej nie puszcze ci do sklepu.
-Pff. Człowiek chce dobrze, a i tak wychodzi źle. – Powiedział z naburmuszoną miną.
-Dobra, dobra. Siadajcie do stołu. Bartek! Kolacja.


-Moja mam lubi cie chyba bardziej niż mnie. – Stwierdził zielonooki. Zawiesiłam ręce na jego szyi i spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Nie ma co się dziwić. – Zażartowałam
-Jędza z ciebie. – Szepnął i pocałował mnie w usta.
-Czasem mógłbyś nazwać mnie jakoś milej.
-Hmmm… Nie. Jędza do ciebie pasuje. – Wywróciłam oczami ze śmiechem.
-A z ciebie łajdak!. – Odgarnął włosy z mojej twarzy.
-Widzisz, jak do siebie pasujemy.
-Taa – Musnęłam jego policzek.-A teraz spadaj.– Powiedziała i go puściłam.
-Tak kochanie, też cie kocham. -  Poczochrał mi włosy i odszedł, machając.  Z szerokim uśmiechem pokazałam mu środkowy palec i krzyknęłam: Kocham cie! I weszłam do domu. W salonie cicho grał telewizor. Mama siedziała na kanapie z kieliszkiem czerwonego wina w jednym reku, a zaproszeniem ojca w drugim.
-Mamo? – Zerknęła na mnie, zauważyłam, że plączę. – Och mamo. – Usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam.



Wesołych i radosnych świat, a także udanego i pijanego sylwestra moi kochani! ;*

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 8




Mia

-Powiem ci, że nieźle ci zajebała. – Zaśmiałam się, przyglądając się Adrianowi, który ze wściekłą miną siedział obok mnie. Oczywiście jak to ja, nie byłam w stanie wrócić do domu, dlatego Adi łaskawie przenocował mnie u siebie. Tak więc rano z ogromnym kacem obudziłam się w jego łóżku, gdy on z cieniami pod oczami i opuchniętą wargą po raz niedziesiąty dzwonił do Leny.
-To nie jest śmieszne M. Ona myśli, że umawiam się z nią tylko dla zakładu. – Powiedział cicho z telefonem przy uchu.
-Wytłumaczę jej to. – Oznajmiłam, wstając z łóżka. Miałam na sobie tylko majtki i stanik ( Nie wnikałam w to kto mnie rozebrał). Czułam na sobie wzrok Adriana, ale wiedziałam, że to tylko niewinne spojrzenie, bo odkąd pojawiła się Lena ani razu nie spojrzał na mnie z pożądaniem. Nie spaliśmy ze sobą nigdy, bo Kamil to jego przyjaciel, ale w przeszłości często zdarzały nam się dwuznaczne sytuacje, o których nikt nie wie, przynajmniej taką miałam nadzieje.  Byliśmy przyjaciółmi i chyba obojgu nam to starczało.
-Mia mi na niej naprawdę zależy. – W jego oczach widziałam rozpacz.  Uśmiechnęłam się delikatnie a zarazem smutno. Przez to kim jestem, jaka jestem omijają mnie takie niewinne rzeczy, jak zauroczenie.
-Wiem Adi. Zrobię wszystko, by poznała prawdę. – Blondyn wypuścił wstrzymywane powietrze. Puściłam  do niego oczko.
-Dziękuje. Kocham cie. – Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiem – Zaczęłam się rozglądać po jego pokoju, szukając swoich ubrań.  – Gdzie moje rzeczy? – Spytałam z zadumą. Adi zmrużył oczy, zastanawiając się nad tym chwilę.
-Nie wiem.– Powiedział ze śmiechem – Powinny gdzieś tu być. – Wywróciłam oczami zaczęłam przegrzebywać się przez śmieci leżące na podłodze. Po chwili znalazłam swoje spodnie i szyb ko je na siebie zarzuciłam.
-A mój gorset? – Spojrzała na chłopaka, ale on był zajęty telefonem. – Nie mecz jej tymi SMS-ami. –Warknęłam.
-Może odpiszę. – Miał urażoną minę.
-Nie łódź się. Pożyczę twoją koszulkę. – Wyjęłam z szafy czerwony t-shirt z nadrukiem  i przerzuciłam go przez głowę.
-Bierz co chcesz – Z rozpaczą zasłonił twarz poduszką. – Obudź mnie, gdy to wszystko się skończy. –  Parsknęłam śmiechem.
-Zachowujesz się, jak baba. – Zażartowałam.
-Siostry cioteczne czasem przebierały mnie w sukienki. – Wybełkotał tłumionym przez poduszkę głosem. Wybuchnęłam  śmiechem.
-Zawsze wiedziałam, że lubisz przebieranki. – Odsłonił twarz i zgromił mnie wzrokiem.
-Idź już sobie.- Uniosłam ręce w geście kapitulacji.
-Idę. – Posłałam mu całusa i wyszłam, współczując mu sprzątania, bo jego dom wyglądał, jak śmietnisko.


-Dzień dobry. – Przywitałam się uprzejmie, gdy otworzyła mi mama Leny.
-Mia. – Jej twarz była ponura, W sumie, jak zawsze, gdy mnie widziała.
-Jest Lena? – Pokiwała głową i wpuściła mnie do środka.
-Powinna być u siebie. – Ciekawe czy ta kobieta dla wszystkich jest taka kochana.
-To ja do niej pójdę. – Chyba chciała się uśmiechnąć, ale zamiast tego na jej twarzy za widniał nieokreślony grymas. Nie czekając na jej pozwolenie wbiegłam na górę. Zatrzymałam się przed uchylonymi drzwiami do pokoju przyjaciółki, która z kimś rozmawiała.

Lena

-Powiesz mi co się stało? – Spojrzałam na Damiana z niedowierzaniem.
-Żartujesz sobie? A ty mi powiedziałeś? – Spytałam kpiąco, ocierając łzy.
-To co innego. – Usiadł obok mnie na łóżku. Miał zatroskaną minę.
-To dokładnie to samo Damian! Nie pamiętasz już co mówiłeś?!
-Byłem zły, dobrze? Wcale tego nie chciałem mówić. Jesteś moją młodsza siostrzyczką. – Chciał mnie przytulic, ale odsunęłam się od niego, jak oparzona.
-Teraz ja jestem zła! – Krzyknęłam mu prosto w twarz, a wtedy mój telefon zadzwonił po raz setny. Spojrzałam na Damiana ze wściekłością. Chwyciłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz: Adrian. Wcisnęłam zielona słuchawkę, nie spuszczając wzroku z brata.
-Lena… - Głos Adriana sprawił, że chciałam go zabić. Brzmiał smutno, ale to nie on miał prawo być smutny!
-Jeszcze raz zadzwonisz, a oskarżę cie o nękanie. – Warknęłam  i rozłączyłam się. Wtedy do mojego pokoju weszła Mia. Na jej widok zamarłam. Miała na sobie jego koszulkę Rzuciłam w nią telefonem, ale niestety nie trafiłam. Komórka uderzyła w ścianę obok i rozpadła się na części.
-Czego tu chcesz? – Nie mogłam nic wyczytać z jej twarzy. Miałam ochotę się rozpłakać. Znów.
-Damian możesz wyjść? – Zwróciła się spokojnym głosem do mojego brata. Ten tylko kiwnął głową,  przemknął obok niej i zamknął za sobą drzwi. Tchórz i zdrajca.
-Czego chcesz? – Powtórzyłam. Przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się delikatnie. Zaczęło się we mnie gotować.
-Chce ci to wszystko wytłumaczyć. – Mój oddech przyspieszył. Chciałam się na nią rzucić i wydłubać te jej śliczne niemal czarne oczy.
-Chcesz mi wytłumaczyć co?! Że założyłaś się z nim, że się ze mną prześpi? I co z tego miałaś? Co z tego masz?! Miałam was za przyjaciół, a wy… - Nie wytrzymałam. Osunęłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko, któremu zabrano ukochaną zabawkę.  Czułam się zraniona i zdradzona.
-Sama nie wierzysz w te bzdury.  – Poczułam, że siada obok mnie. Zaczęła głaskać mnie po głowie. Z jednej strony nie chciałam by mnie dotykała, z drugiej… - Płacz sobie, a ja ci wszystko wyjaśnię. – Mówiła spokojnym głosem. Chyba pierwszy raz to ona pocieszała mnie. – Po pierwsze ja i Adi jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej, rozumiesz? – Kiwnęłam głową nie do końca przekonana. – No dobrze. A ten zakład… Eh – Zaśmiała się. – To było tylko po to by się z tobą umówiła, bo bez tego ten głupek pewnie nie miał by odwagi. Każdy wiedział, że na siebie lecicie. Po prostu aż żal było patrzeć, jak się meczycie, więc postanowiłam wam trochę pomóc. – Uspokoiłam się trochę, wsłuchując się w jej słowa. – Kotek, on nikogo po za tobą nie widzi. Zależy mu na tobie. Uwierz mi. Znam go i jeszcze żadna dziewczyna tak na niego nie zadziałałam. – Wierzchem dłonie otarłam łzy i usiadłam wlepiając w nią zapewne przekrwione oczy. – Wierzysz mi?-  Spytała, odgarniając włosy z mojej twarzy. Zagryzłam wargę.
-Zależy mu? – Uśmiechnęła się szeroko.
-I to jak. – Westchnęłam ciężko.
-Uderzyłam go. – Przyznałam się z rozpaczą.
-Wiem. – Próbowała się nie roześmiać.
-Ej!. – Walnęłam ją w ramie.
-Do twarzy mu z opuchniętą warga. Ma dzięki temu bardziej wydatne usta. Takie ponętne. – Wybuchnęłam śmiechem.
-Aż tak źle? – Uśmiechnęła się łobuzersko.
-Masz niezły cios.
-Chyba nigdy więcej nie spojrzę mu w oczu. – Przytuliła mnie.
-Pierdzielisz.
Michał

-Wstawaj śpiochu. –Cichy szept wyrwał mnie ze snu. Uchyliłem ciężkie powieki i uśmiechnąłem się delikatnie. Paula siedziała na mnie okrakiem, całując mnie po szyi.
-Część kiciu. – Wymruczałem sennie.
-Pora wstać do szkoły. – Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. Miała na sobie tylko moją koszulkę. Zsunęła się niżej, kładąc się na mnie, ale wciąż patrząc mi w oczy.
-Niee. – Wyjąkałem, zakrywając twarz ramieniem.
-Przestań. Nie możesz gnić cały dzień w łóżku.
-Mówisz, jak moja mama. – Zsunęła ze mnie kołdrę i opuszkami palców zaczęła błądzić po moim nagim brzuchu.
-Wiem, wiem, ale nudzi mi się. – Zrobiła smutna minkę.
-Od kiedy to nie możesz spać? – Pokręciła głową. Przekręciła się na plecy, tak że teraz leżała obok mnie.
-Nie wiem, tak jakoś. – Z ciężkim westchnieniem okręciłem się, tak że tera to ja byłem nad nią. Dłonie położyłem po obu stronach jej głowy i pocałowałem ją w czubek nosa. Objęła mnie nogami w pasie i uśmiechnęła się szeroko.
-Naprawdę chce ci się tam iść? – Spytałem.
-Oj tak. – Pokiwała energicznie głowa.
-No co ty… - Musnąłem, jej usta. – Możemy porobić coś innego. – Zaproponowałem kusząco.
-Na przykład ? – Jej brwi powędrowały do góry. Uśmiechnąłem się, wsuwając ręce pod jej ,a raczej moja koszulkę.
-Na przykład… - Zacząłem ją łaskotać, a ona zaczęła się śmiać i wierzgać pode mną.
-Przestań głupku! – Próbowała się wyrwać, ale jej nie szło póki jej kolano nie wylądowało miedzy moimi nogami. Z jękiem bólu puściłem ją i osunąłem się na druga stronę łóżka. Zanosząc się śmiechem, zerwała się do góry.
-Ha! Masz za swoje. – Patrzyła na mnie zwycięsko.
-Jesteś okrutna.  – Uśmiechnęła się mrużąc oczy.
-Nieprawda. – Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie w kącik ust. – A teraz wstawaj, a ja idę pod prysznic. Tylko się pośpiesz. – Zaczęła iść w stronę drzwi. – Bo nie będę na ciebie czekać. – Oznajmiła kusząco.



Mia  

 Spóźnianie się na pierwsze lekcji mam chyba w genach. Dzisiejszy poranek był tak cudownie okropny, że miałam ochotę się zabić. Najpierw nie zadzwonił mi budzik ( no dobrze trochę mu pomogłam) więc zaspałam na pierwszą lekcje, na której miałam sprawdzian. Babka od matmy na pewno mnie udupi.  Potem okazała się, że w całym domu nie ma ani kropli ciepłej wody, więc przywitał mnie wspaniały zimny prysznic. Na sam koniec, gdy już byłam gotowa oblałam białą bluzkę porzeczkowym sokiem i musiałam się przebrać. Gdy dotarłam do szkoły była już końcówka pierwszej lekcji, a ja byłam naprawdę wkurzona i poirytowana. Idąc korytarzem wzdłuż szafek, w torebce zaczął dzwonić mój telefon. Zatrzymałam się gwałtownie, przeklinając w duchu tego kto dzwonił i zaczęłam go szukać w tym pierdolniku. Z każda minutą byłam coraz bardziej zirytowana. W chwili, gdy wygrzebałam to przeklęte gówno  z dna torebki, ktoś mnie potrącił, a moja komórka wypadła mi z ręki i spadła na ziemi, rozpadając się na części.
-Kurwa! – Schyliłam się by ją pozbierać do kupy, ale ktoś chwycił mnie za ramie i delikatnie pchną na szafkę za mną. – Co ty roisz? – Chciałam już skopać temu komuś tyłek, kiedy dotarło do mnie, że to Kamil.
-Hej. – Szepnął, odgarniając z mojej twarzy włosy. Widok jego twarzy sprawił, że cała moja złość nagle wyparowała.
-Hej. – Odpowiedziałam, marszcząc czoło. Trzymał mnie za przeguby, przyszpilając tym samym do szafki.
-Kiepski poranek? – Jego usta rozciągnęły się w delikatnym, ale uroczym uśmiechu.
-Trochę. – Mój głos brzmiał tak słabo, że miała ochotę się za to walnąć.
-Możemy pogadać?
-Dosyć kiepskie miejsce na pogaduchy. – Stwierdziłam, rozglądając się po korytarzu,. Ani jednej żywej duszy, która mogłaby mnie w razie czego uratować.
-Mi odpowiada. – Przysunął się bliżej, tak że nasze kolana się zetknęły. Owiał mnie zapach jego perfum i gumy do żucia.
-O czym chcesz pogadać? – Jego bliskość sprawiła, że zrobiło mi się gorąco. Nienawidziłam się za to, jak moje ciało na niego reagowało.
-O tym co było w sobotę. – Westchnęłam cicho, opuszczając głowę. Nie mogłam znieść jego natarczywego, wypalającego dziurę w moim sercu spojrzenia.
-Nie ma o czym mówić.- Szepnęłam. Zaśmiał się cicho.
-Mam dość udawania. – Te słowa sprawiły, ze znów na niego spojrzałam.
-Udawania czego?
-Że nic do ciebie nie czuje. – Zagryzł niepewnie dolną wargę, a ja tylko potrafiłam wstrzymać oddech. – Mia mam dość takiego życia, rozumiesz? – Kiwnęłam głowa. Jego ręce z moich przegubów, przenosiły się na moją talie. Nie przeszkadzał mi jego dotyk. – Chce byś dała mi jeszcze jedną szanse.

Kamil

Nie mogłem niczego wyczytać z jej twarzy. W tej chwili ryzykowałem wszystko, ale wtedy w sobotę, gdy ją zobaczyłem, gdy zobaczyłem jej wyraz twarzy i to jak  wyszeptała ‘’przepraszam’’ utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto.
-Kamil… - Jej głos był zbolały. Natychmiast się cofnąłem i oderwałem od niej ręce. Nie chciałem jej skrzywdzić albo zdenerwować. Przełknąłem głośno ślinę, szukając w niej wsparcia. Gdy się odsunąłem wyglądała jakby miała raz upaść, ale nie chciałem niepotrzebnie się zbliżać.
Mia nie proszę od razu o wybaczenie… Tylko… Tak bardzo cie pragnę, że gdy widzę, że ktoś inny cie dotyka to trafia mnie szlag, bo wiem, że ja nie mogę.. – W jej oczach zabłyszczały łzy. Chwyciłem jej buzię w dłonie i kciukami otarłem ciepłe krople. – Hej… Przepraszam., Za wszystko. Chce tylko byś była moja. – Niepewnie objęła mnie za szyje. – Powiesz coś? – Byłam coraz bardziej zdenerwowany. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Kochasz mnie? – Nie musiałem nawet zastanawiać się nad odpowiedzią.,
-Jak cholera. – Mój głos był zachrypnięty. Wzięła cichy, drżący oddech.
-W porządku, tylko czy ty przebaczyłeś mi? – Zatkało mnie. – To proste pytanie Kamil. – Zbliżyła się do mnie, a jej oddech musnął mój policzek.
-Co miałem ci wybaczyć? – Wykrztusiłem.
-Mimo tego wszystkiego – Urwała na chwile i odszukała moje oczy. – Nie miałam prawa tak cie ranić. – Jej powieki opadły i ze zbolałą miną wtuliła twarz w moje ramię. Owinąłem wokół niej ramiona i mocno ją do siebie przytuliłem.
-To się nie liczy. Zacznijmy wszystko od nowa. Co ty na to? – Uniosła twarz i spojrzała na mnie.
-Tylko tym razem niech to będzie naprawdę. Bez żadnych gier. – Powiedziała to i mnie pocałowała. Był to długi, natarczywy, ale czuły pocałunek. Nie chciałem by się odsunęła, ale za plecami dobiegł mnie głos nauczycielki.
-Co wy tu robicie? – Odskoczyłem od Mii, jak oparzony i odwróciłem się twarzą do nauczycielki.
-Eee… - Przeczesałem palcami włosy, słysząc chichot Mii.
-Chyba macie teraz lekcję, co? – Głos matematyczki  był twardy i chłodny.
-Tak, tylko…
-Wolcie obmacywać się na korytarzu. -  W jej oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
-Tak jakby. – Powiedziałem.
- Świetnie. No to wytłumaczycie to dyrektorowi. A ty Mia… Zdaje się, że to chyba ze mną masz teraz lekcje. – Czarnowłosa wyjrzała za mojego ramienia.
-Ups?


Adrian

Drzwi do klasy otworzyły się i w przejściu stanął Kamil z niewinną miną. Facet od anglika posłał mu tylko srogie spojrzenie, ale nic nie powiedział. Jak zwykle mu się upiekło. Kamil zajął miejsce obok mnie z szerokim uśmiechem. Spojrzałem na niego p[podejrzliwie.
-Piłeś coś? – Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie.
-Jarałeś?
-Nie. – Moje brwi powędrowały do góry.
-To czemu jesteś taki szczęśliwy? – Zacisnął wargi, próbując powstrzymać uśmiech.
-Pogodziłem się z Mią. – Osłupiałem.
-Jesteś pewien, ze ci się to nie przyśniło? – Posłał mi zabójcze spojrzenie.
-jestem pewien.
-Kto by się spodziewał.
-Ja. – Stwierdził, krzywiąc się w grymasie niezadowolenia.
-Tak, tak ty miałeś najwięcej wiary.
-Jesteś wredny. Co ci? Ominęło mnie coś?
-Pokłóciłem się z Leną…
-Ouu i nie Edzie ruchanka! – Krzyknął. wszyscy w klasie łącznie z nauczycielem spojrzeli na nas ze śmiechem. Miałem ochotę go zabić.
-Zamknij się kretynie!
-Oj dobra. O co poszło?
-Dowiedziała się o zakładzie i no cóż, źle to zrozumiałam. – Kamil uśmiechnął się złośliwie.
-jednym słowem masz przejebane.
-Nie jesteś zbyt pocieszający. Mia miała z nią pogadać. – Parsknął śmiechem. Nienawidziłem go, gdy miał dobry humor.
-Teraz to na pewno nie ma na co liczyć.
-Nie wierzysz w swoją ukochaną? – Spytałem sarkastycznie.
-Bądźmy szczerzy, Mia nie umie rozwiązywać problemów. – Załamany położyłem się na ławce.
-Nie odzywaj się już. – Warknąłem.
-Okej. – Jeżeli Kamil miał racje, a raczej miał choć miałem nadzieje, że nie, to mój związek z Leną nie miał szansy na jakąkolwiek przyszłość. Jak mogłem być takim idiotą żeby zgodzić się na ten pieprzony zakład?! Jestem skończonym kretynem. Po chwili zadzwonił upragnionym dzwonek. Zerwałem, się do góry i wyszedłem z klasy nie czekając na Kamila. Na korytarzu rozglądałem się za Lena, ale nigdzie jej nie było. Z zawiedzioną mina wszedłem do łazienki.
-Hej. – Na jej twarzy błąkał się lekki uśmiech.

Lena

Miałam ochotę zapaś się pod ziemie. To co odwaliłam na imprezie było żałosne. Mogłam wysłuchać go do końca, a nie robić scenę. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Miałam tylko nadzieję, że mi wybaczy moja głupotę. Drzwi łazienki otworzyły się , a ja miałam nadzieje, że to on. Moje serce zatrzymało się na chwile, ale gdy zobaczyłam jego twarz zaczęło boleśnie galopować.
-Hej. – Przywitałam się. – Wyglądał na zaskoczonego.
-Hej. – Wszedł do środka i oparł się niepewnie o drzwi.
-Słuchaj.
-Słuchaj. – Powiedzieliśmy jednocześnie. Mimo woli uśmiechnęłam się.
-mów pierwsza. – Kiwnęłam głową.
-Rozmawiałam z Mią. – Jego mina zżęła, ale nie chciałam się tym przejmować. – I… I ona mi wszystko wytłumaczyła. Przepraszam. Zachowałam się głupio. – Widocznie się odprężył. Chyba nie tego się spodziewał. – Nie powinnam cie uderzyć. – Na moje policzki wkradł się gorący rumieniec. Oblizał wargi i podszedł do  mnie.
-Nie przejmuj się. Ja tez przepraszam. Nie powinienem zakładać się z Mią. To było niedorzeczne. – Ujął moją twarz w dłonie.
-Czyli już wszystko okej? – Szepnęłam.
-Myślę,  że tak. – Wyszeptał i mnie pocałował. Delikatnie, ale czule rozchylają językiem moje wargi.
Przylgnęłam do niego całym swoim ciałem, chcąc być, jak najbliżej niego.
-Więc teraz jesteś moją dziewczyna? – Odsunęłam się od nie z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Chyba będę musiała się nad tym zastanowić. – Powiedziałam żartobliwie i skubnęłam płatek jego ucha.
-Nie bądź okrutna. – Jęknął, kładą c ręce na mojej tali.
-Hmm… No nie wiem. – Musnął moją szyje, a jego dłonie zsunęły się na moja pupę.
-Prooszę. – Zaśmiałam się.
-No dobrze. – Uśmiechnął się szeroko i znów mnie pocałował.
-Obiecuje, że już nigdy więcej mnie będziesz przeze mnie płakać.
-Trzymam cie za słowo.

piątek, 10 października 2014

Rozdział 7





Kamil

Zamrugałem parę razy, będąc pewny, że tylko coś mi się przewidziało, ale nie. W łazience był Damian i drugi blondyn. Brat Leny przyciskał chłopaka do umywalki wpychając mu język do ust. Z ledwością powstrzymałem odruch wymiotny. Gdy Damian mnie dostrzegł, odskoczył od chłopaka wystraszoną miną, ocierając usta. Na jego twarzy malowało się istne przerażenie. Chłopak wciąż stał oparty o umywalkę to patrząc na mnie, to na Damiana.
-Skarbie, kto to? – Wychrypiał Blondyn.
-To… - Załkał Damian, ale nim zdążył dokończyć, trzasnąłem drzwiami. Zebrani na korytarzu: grupka roześmianych dziewczyn i dwóch chłopaków w tym jeden ledwie żywy, spojrzeli na mnie, ale szybko uciekli wzrokiem. Oparłem się ścianę próbując złapać głębszy oddech. Mimo, że cały alkohol jak za dotykiem czarodziejskie różdżki ze mnie wyparował, nadal szumiało mi w głowie. Drzwi otworzyły się i z łazienki wyszedł Damian. Miał grobową minę, ale starał się nie zdradzać swoich emocji, choć w jego  oczach igrał niepokój.
-Kamil nie możesz o tym nikomu powiedzieć. – Szepnął. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
-Żartujesz sobie? Lena wie? – Pokręcił przecząco głową, przełykając  głośno ślinę.
-Proszę…
-Stary jesteś gejem i uważasz, że nie powiem tego twojej siostrze, która jest moją najlepszą przyjaciółką?
-Nie musi wiedzieć. – Powiedział ostrzej. Wiedziałem czego się boi. Odrzucenia, a nie ma nic gorszego niż pogardliwy wzrok kogoś kogo kochasz.
-I tak się dowie.
-Może nie. – W jego głosie pobrzmiewała nadzieja.
-Nie bądź głupcem. – Ruszyłem w stronę pokoju Adriana. Dam sobie rękę uciąć, że właśnie tam teraz zabawia się z Lenką. Blondyn złapał mnie za ramie.
-Kamil… - Wyrwałem się.
-Nie ma nic gorszego w przyjaźni niż zatajanie czegoś. – Warknąłem i ruszyłem w stronę pokoju przyjaciela. Wszedłem do środka, próbując się nie roześmiać. Lena siedziała na Adrianie okrakiem w samym staniku. W pokoju paliła się tylko jedna nocna lampka, a dołu dochodziła stłumiona muzyka, a obok łóżka leżał mój plecak z zielskiem w środku, jeden skręt leżał na szafce nocnej. Chyba im się śpieszyło. Odchrząknąłem, a Lena z piskiem zakryła się kołdrą.
-Kamil Palancie!. – Chyba trochę wytrzeźwiała. Wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
-Musimy pogadać. – Oznajmiłem.
-Koniecznie teraz? – Wtrącił Adi.
-Tak –Mój głos zabrzmiał poważniej. – Na osobności Lena. Bez urazy stary. – Adrian uniósł ręce w geście kapitulacji i opadł ciężko na poduszki. – Zaraz ci ją zwrócę, chyba wytrzymasz chwilunie. – Powiedziałem szyderczo, ale blondyn pokazał mi tylko środkowy palec.
-Możesz chwilę zaczekać za drzwiami? – Zapytała zirytowana Lena.
-Jakbym nigdy cie nie widział bez koszulki.
-Wynocha! – Wywróciłem oczami i wyszedłem.

Lena

-Chryste – Zsunęłam się z Adriana na podłogę i wciągnęłam na siebie sukienkę, która leżała obok. – Czego on chce? – Byłam pijana, ujarana i wściełana maksa.  Co jest takie ważne, że musiał nam przerwać w takiej chwili?
-Przestań się złościć, możemy dokończyć za chwile . – Spojrzałam na niego zirytowana. Leżał z przymrużonymi oczami, z dłońmi pod głową.
-Ale ja nie chce czekać. – Rzuciłam i wyszłam. Kamil  stał oparty o ścianę, rozprostowywując i zaciskają dłonie w pięści. Wyglądał na mocno zdenerwowanego. Podeszłam do niego i chwyciłam go za ręce.
-Co się stało? – Spytałam, patrząc mu w oczy. Cała moja złość w tej chwili wyparowała. Zacisnął szczękę. Nie wiedział jak to z siebie wykrztusić. – Kamil?
-Wiesz, że twój brat jest gejem? – Wypalił i od razu się skrzywił.
-To jakiś głupi żart? – Puściłam go i cofnęłam się do tyłu. Nie było mi do śmiechu.
-Uwierz, chciałbym by to był żart. – Wyglądał poważnie.
-Kamil nie zmyślaj! – Zaczynałam się gotować od środka. Czarnowłosy wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby.
-Przed chwilą widziałem jak lizał się w łazience z jakimś chłopakiem. – Znieruchomiałam z szeroko otwartymi oczami. Tak trudno było mi uwierzyć w to co mówił Kamil. Tak trudno pojąć prawdę, która wydaje się niemożliwa.
-Gdzie on jest? –Wycedziłam, choć myślałam byłam daleko od Kamila.
-Był w łazience na górze, ale.. – Nie chciałam więcej słuchać. Niemalże biegiem ruszyłam w tamtą w stronę.  Huczało mi w głowie ze zdwojoną siłą. Chwyciłam za Klamkę, którą mocno pociągnęłam do siebie. W środku nie było Damiana, tylko jakaś dziewczyna siedząca na sedesie.
-Sory. – Wykrztusiłam robiąc się cała czerwona. Spuszczając wzrok powoli zamknęłam drzwi. Czy ludzie nie wiedzą do czego służy zamek? Wzięłam głęboki oddech i zbiegłam na dół. Przepychając się miedzy pół przytomnymi ludźmi, rozglądałam się dookoła szukając brata. Potykając się o czyjąś nogę z impetem wpadłam do kuchni, lądują na kolanach. Moich uszu dobiegł niemiły dźwięk rozdzierającego się materiału. Upokorzona podniosłam się na nogi. W kuchni były tylko trzy osoby… Chłopak, a może była to dziewczyna? W każdym bądź razie leżała pod stołem we własnych wymiocinach, na ten widok zrobiło mi się niedobrze.  Druga laska podpierając się o blat szafki kuchennej z półprzymkniętymi oczami, mruczała coś do siebie i Damian trzymający w ręku butelkę z piwem,  a w ustach papierosa. Rzadko widziałam go palącego. Posłałam mu groźne spojrzenie i zerknęłam na swoją sukienkę. Przez prawe udo szło niewielkie rozerwanie. Kurwa! A tak ją lubiłam.
-Czemu nic mi nie powiedziałeś? – Spytałam z wyrzutem. Prychnął, jakby nie mógł uwierzyć, że o to pytam i zaciągnął się. – Odpowiesz mi? – Podeszłam do niego, ale cofnął się.
-Żartujesz sobie?
-O co ci chodzi? – Mój głos brzmiał piskliwie.
-Odkąd się tu przeprowadziliśmy niezbyt wiele cie obchodzę. – Brzmiał szyderczo i chłodno.
-To ty zacząłeś się odsuwać. – To była prawda. To Damian zaczął pierwszy mieć tajemnice, to on mnie odtrącał.
-Znalazłaś sobie nowych przyjaciół. – Jego głos sprawił, że dostałam gęsiej skórki. Nigdy nie było tak źle pomiędzy nami.
-Ale… - Posłał mi zimne spojrzenie, a ja z sykiem wciągnęłam powietrze.
-Jestem gejem. Radze pogodzić ci się z prawdą. – Złapał ostatniego bucha, zgasił papierosa i wyszedł szybkim krokiem. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Czułam się… W sumie nie wiedziałam co czuje. Mój brat był gejem. Odpowiadało mi to?

Mia

Byłam wściekła, ale w sumie dlaczego? Przecież jak to Kamil cudownie ujął nie byliśmy razem, ale czułam się jakby znów złamał mi serce. A Paula po nim poprawiła. Źle ją traktowałam, ale nigdy nie pocałowałabym kogoś, kogo ona… Kocha. Ta myśl mnie przerażała. Przecież ja go nienawidziłam. Nie mogłam go kochać.
-M to nie tak… To był przypadek. – Z niedowierzaniem pokręciłam głową.
-Pocałowałaś go przypadkiem? Żartujesz sobie? – Mój głos drżał. Chciało mi się płakać. Ostatnio chyba zbyt często.
-Oboje byliśmy pijani.
-Ale i tak ci się podobało! – Krzyknęłam. Chciałam w coś uderzyć. Chyba przyszła po mnie karma. – Przyznaj, że tak jest… Widzę to w twoich oczach. Znam cie. Widzę, jak na niego teraz patrzysz.
-Zamknij się! Kocham Michała.
-Jedno nie wyklucza drugiego. – Stwierdziłam ostro.
-Przestań –Załkała. – Czemu musisz wszystkich wokół krzywdzić?! – Zmroziło mnie. Wiedziałam, że to co mówi jest prawdą. Krzywdziłam wszystkich wokół, ale to był kontr atak. Psychiczna samoobrona. Nie chciałam znów cierpieć. Byłam taka samolubna. Spojrzałam na nią przez łzy. Jej włosy były w nieładzie, po oczach było widać, że piła, a jej krwistoczerwone usta drżały. To była moja przyjaciółka, a ja ją raniłam, bo popełniła jeden błąd, ale nie umiałam inaczej. Chciałam do niej podejść, przytulić ja i powiedzieć: ‘’Trudno. On nie jest mój.’’ Ale zamiast tego wyszłam, trzaskając drzwiami. Kamil stał przed sypialnia Adriana, opierając się o ścianę. Gdy jego uszu dotarł hałas zamykanych drzwi, spojrzał w moją stronę, a moja dusza rozpadła się, jak stłuczone szkło. W jego cudownych oczach było tyle żalu i smutku, że ledwo wytrzymałam jego spojrzenie. Alkohol tańczył w mojej krwi, aż zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o drzwi, wciąż się w niego wpatrując się.  Otworzył usta, jakby chciał się zapytać czy wszystko okej, ale zrezygnował i z powrotem je zamknął. Po chwili zastanowienia chciał ruszyć w moją stronę, ale pokręciłam głową, chcąc go powstrzymać. Znieruchomiał i zacisnął usta w wąską kreskę.
-Przepraszam. – Wyszeptałam. Wyczytał to Zr uchu moich warg, a przez jego twarz przemknął cień złości. Za co przepraszałam? Za to, że go nienawidzę i kocham tak mocno, że aż boli. Za to, że nie potrafię mu wybaczyć, ale chce mieć go tylko dla siebie. Za to, że jestem taka głupia… Ale on nie mógł wiedzieć za co przepraszam. Z cichym westchnieniem żalu zbiegłam po schodach na dół. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb, ale za miast tego chwyciłam do prawie do połowy pełną butelkę czystej, którą ktoś tak bezczelnie porzucił i usiadłam z dala od wszystkich w kącie między fotelem, a półką z książkami. Nigdy jeszcze nie czułam się tak samotnie w tłumie ludzi, jak w tej chwili. Chciałam zniknąć. Wpatrując się we wciąż dobrze bawiących się nastolatków, ludzi takich jak ja, nie przejmujących się niczym, zaczęłam wlewać w siebie zawartość butelki.

Paula

Chryste, czemu wszystko zawsze musiało się jebać? Czemu po prostu nie może być dobrze? Westchnęłam ciężko i położyłam się na łóżku, zapominając o chłopaku, który tam spał. Gdy pod plecami poczułam jego nogi, zerwałam się do góry. Chłopak podparł się na łokciach i wlepił we mnie zamglony wzrok.
-Gdzie jestem? – Spytał ziewając.
- W piekle kurwa. – Odpowiedziałam rozzłoszczona. Przymrużył oczy, wciąż na mnie patrząc.
-Zrobisz mi laskę? – Ze zdziwienia prawie się przewróciłam.
-Pojebało cie koleś? – Nie czekając na odpowiedz wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Rozejrzałam po korytarzu. Kamil siedział na schodach z twarzą ukrytą w dłoniach. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
-Musiałam jej powiedzieć. – Zaczęłam cicho.
-Wiem. – Nie gniewasz się? – Spojrzał na mnie z niewyraźną miną.
-Nic do mnie nie czujesz, prawda? – Głośno przełknęłam ślinę.
-Kocham Michała.
-Nie o to pytam. – Drążył temat. Czułam się bezsilnie. Co miałam mu powiedzieć?
-Kamil… Nie wiem. – Znieruchomiał. Miałam wrażenie, że nawet przestał oddychać.
-Jesteśmy przyjaciółmi. – Wychrypiał.
-To nie tak – Cholera jasna! W co ja się pakuje? – Ten pocałunek podobał mi się, nawet bardzo, ale to nie jest to samo co czuje do Michała, rozumiesz? Podobało mi się na poziomie fizycznym. – Wziął drżący oddech.
-Paula… Dla mnie liczy się tylko Mia, nie chce się w nic pakować.
-Wiem. – Uśmiechnęłam się blado i chwyciłam go za rękę. – Wiem. – Czułam się rozdarta, bo tak naprawdę nie wiedziałam co czuje do Kamila. Może to było tylko złudzenie, a może coś głębszego, ale nie chciałam dowiedzieć się co to było. Podniosłam się do góry i zbiegłam na dół. Michał stał przy oknie przyglądając się dwóm obściskujmy się na wywróconej kanapie dziewczynom.
-Niezwykle ciekawy widok. – Zażartowałam i przytuliłam się do niego.
-Też tak sadzę. – Uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na mnie. – I jak?
-Źle. – Nie miało sensu okłamywanie go.
-Bardzo? – Odgarnął włosy z mojego czoła.
-Tak. – Wtuliłam twarz w jego ramie.
-Chcesz wrócić do domu? – Zerknęłam na niego smutno.
-Nie chce ci psuć zabawy.
-Przestań. Równie dobrze mogę pobawić się z tobą. – Szepnął mi do ucha, sięgając ręką pod moją sukienkę. Przysunął mnie do ściany, zasłaniając mnie swoim ciałem.
-Widzę, że nieźle podziałały na ciebie te panienki. – Zaśmiał się i zaczął całować mnie po szyi.  Po chwili zaczęłam rozpływać się pod jego dotykiem.
-To co idziemy? – Zajęczałam mu do ucha, nie mogąc wykrztusić ani słowa. – Uznam to za ‘’tak’’.

Adrian

Czekając na Lenę byłem coraz bardziej zniecierpliwiony. Czego mógł chcieć od niej Kamil? Zwlekłem się z łóżka i ubrałem się. Miałem dość czekania. Wyszedłem z pokoju, ale nigdzie nie zauważyłem ani Leny, ani Kama. Zgrzytając zębami, zbiegłem na dół, ale blondynki nie było także w salonie, za to dostrzegłem siedzącą w kacie Mię. Podszedłem do niej i ukucnąłem naprzeciw czarnowłosej.
-Co tam mała? – Spojrzała na mnie pijanym wzrokiem i uśmiechnęła się leniwie.
-Zabawnie kręci mi się w głowie. – Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i wyjąłem z jej rąk pustą butelkę po Finlandii.
-Gadałaś z Kamilem? – Kiwnęła głową. – I co?
-Całował się z Paula.
-Bez jaj. – Naprawdę byłem zdziwiony.
-No więc tak… Widocznie sobie na to zasłużyłam.
-Nie chrzań. – Uśmiechnęła się.
-Gdzie Lenka?
-Właśnie jej szukam. – Zadumała się na chwile, a potem jej twarz rozjaśniała.
-Powinieneś mi podziękować. – Spojrzałem na nią pytająco. PO czym znów bredziła? – No gdyby nie ten zakład to pewnie nadal byś jej nie zaliczył. – Zaśmiała się, a ja tylko wywróciłem oczami i stanąłem na proste nogi.
-Jaki zakład? – Usłyszałem za sobą cichy szept i odwróciłem się w stronę Leny.
-Co?
-O jakim zakładzie mówiła Mia? – Jej głos drżał. Nie kurwa, tylko nie teraz!
-To… To nic takiego. Nie przejmuj się tym. – Wyjaśniłem. Chciałem ją przytulić, ale odsunęła się.
-Założyłeś się z nią o to, że się ze mną prześpisz? Tylko o to ci chodziło?! – Zerknąłem na M szukając pomocy, ale ona już odpłynęła.
-Lenka źle to zrozumiałaś.
-Nie, świetnie rozumiem. – W jej oczach zebrały się łzy..
-Kochanie przestań. Dobrze wiesz, ze nie chodzi tylko o łóżko… Jesteś pijana… - Jak tylko wypowiedziałem te słowa od razu ich pożałowałem. W oczach Leny rozbłysła furia, a ja po chwili poczułem uderzenie na policzku.
-nie jestem Pijana. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Zacisnąłem powieki, krzywiąc się z bólu. Miała cięta rękę.
-Daj mi wytłumaczyć.
-Spieprzaj. – Odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. No to zjebałem sprawę i to konkretnie.

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 6



Mia

Z natury nie lubiłam poniedziałków, ale dzisiejszy był przeze mnie najbardziej znienawidzony. Pierwszy raz od bardzo dawna byłam zupełnie trzeźwa, ale za to w mojej krwi przelewały się hektolitry nikotyny. Odkąd wstałam wypaliłam prawie całą paczkę setek, a wybiła dopiero ósma. Nigdy się tak nie denerwowałam. Stałam na szkolnym boisku co i raz zerkając na okno naszej łazienki. Serce waliło mi boleśnie w piersi, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Zaciągnęłam się szarym dymem, czując przy tym miłe wypełnienie i zgasiłam papierosa.
-Hej M. – Z za pleców dobiegł mnie znajomym głos.
-Cześć Rafał. – Odwróciłam się w stronę chłopaka ze sztucznym uśmiechem.
-Co tam? Co tak sama tu stoisz? – Odgarnął włosy z mojej twarzy. Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem, mimo że niespełna tydzień temu pierzyliśmy się u niego i było mi wtedy wszystko jedno gdzie mnie dotykał. – Coś nie tak? – Spytał z dziwnym wyrazem twarzy.
-Niee… Po prostu mam zły dzień. – Uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie.
-Nie martw się. Po burzy zawsze wychodzi słońce. – Parsknęłam.
-Jasne. – Puścił mnie.
-Musze spadać. Mam sprawdzian.
-Powodzenia. – Powiedziałam szczerze. Mrugnął do mnie i zaczął iść w stronę wejścia. Gdy zniknął z pola mojego widzenia, również weszłam do szkoły. Czułam się jakbym szła na szubienice. Gdy stanęłam przed drzwiami naszej łazienki, wstrzymałam oddech. Słyszałam ich śmiech i strzępki rozmów. Nie mogłam się teraz wycofać, złapałam z klamkę i weszłam do środka.
-Hej – Przywitałam się i rzuciłam torbę gdzieś w kąt. Każdy wymamrotał powitanie nie licząc Pauli i Kamila. Była cała nasza paczka, jak obiecała Lena. Blondynka siedziała na podłodze w tulona w Adriana z papierosem w ustach. Uśmiechnęła się do mnie dopingująco, a mnie jeszcze bardziej ścinało w żołądku. Stanęłam na środku tak by każdy mnie widział. Wzięłam głęboki oddech i od razu zaczęłam mówić by nie stchórzyć.
-Słuchajcie. – Wzrok każdego zwrócił się na moją osobę. Oprócz Kamila, który z posępną miną usilnie patrzył w dół. Spodziewałam się tego. – Chciałam was wszystkich przeprosić. – Zdziwienia na ich twarzy nie dało się przeczyć.  – Za to, że byłam zdzirą i mimo waszych prób pomocy mi dalej staczałam się na dno. Raz w życiu będę szczera i przyznam się do tego, że sobie nie radzę… Z wieloma rzeczami. Nie chce was stracić bo każdy z was jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Nie obiecuje, że się zmienię, ale postaram się być lepsza. Paula – Spojrzałam na czerwonowłosą. – Potraktowałam cie, jak śmiecia… Przepraszam. To co mówiłam nie było prawdą. Chciałabym byś wciąż była moją przyjaciółką. – Po jej twarzy spłynęło kilka łez. Wstała i mocno mnie przytuliła.
-Kocham cie. – Wyszeptała.
-Ja ciebie też. – Uśmiechnęła się szeroko i poczochrała mnie po włosach.
-Skoro Mia wróciła na dobrą drogę. – Zaczął Adrian posyłając mi ciepły uśmiech. – To przekaże wam kolejną dobrą wiadomość. Jak zapewne każdy z was wie w sobotę mam urodziny. – Wyszczerzył się, czekając na jakieś potwierdzenie.
-Nikt nie pamiętał o twoich urodzinach stary. – Stwierdził Kamil zgryźliwie.
-Marni z was przyjaciele.
-Do rzeczy. – Pośpieszyła go Paula.
-No więc … Odbędzie się niezła biba! – Wszyscy zaczęli się śmiać i klaskać w ręce. Czułam ogromną ulgę. Teraz wszystko miało szanse się ułożyć. Paula wróciła na kolana Michała, a ja zajęłam miejsce obok Leny. Przytuliłam się do niej., a na ramieniu poczułam ciepłą dłoń Adiego.
-Mówiłam, że będzie dobrze. – Szepnęła mi do ucha.
-Dziękuje. – Zaśmiała się cicho.
-Nie ma za co. Od tego Ma się przyjaciół.

Paula

-Tak łatwo jej wybaczyłaś? – Spytał Michał, gdy wracaliśmy do domu. Spodziewałam się tego pytania z jego ust.
-Tak. – Odpowiedziałam pewnie.
-Czemu? – Zerknęłam na niego z uśmiechem.
-Bo jest jak moja siostra. Znam ją od tylu lat. Tego nie zapomina się w tydzień. – Westchnął zirytowany.
-Wy dziewczyny jesteście niemożliwe. – Wywróciłam oczami, wkładając klucz do zamka.
-Wy chłopcy jesteście nie lepsi . – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Nie gadaj. Mama w domu? – Pokręciłam przecząco głową, zamykając drzwi.
-W pracy. Chyba. – Ściągnęłam buty i odrzuciłam torbę ba bok. Michał zrobił to samo i ruszył do kuchni. Zerknęłam w lustro i poprawiłam włosy. Czerwień już zbladła, przez co moja szopa loków wyglądała mizernie. Z niesmakiem pokręciłam głową i podążyłam za Michałem.
-Musze iść do fryzjera. – Stwierdziłam, podchodząc do chłopaka, który nalewał właśnie mleka do miseczki.
-Znów inny kolor? Mi najbardziej podobasz się w czerwonych. – Obrócił głowę się w moją stronę i cmoknął mnie w nos. Zaśmiałam się, opierając brodę na jego ramieniu.
-Nie, zostaje przy tym, ale muszę je podciąć i jeszcze raz się pofarbować. – Zauważyłam, że wznosi oczy do góry, więc dałam mu kuksańca w bok.
-Au! Za co? – Odskoczyłam od niego z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Ty już wiesz za co. – Zmrużył oczy, udając rozgniewanego, ale nie specjalnie mu to wyszło.
-Jesteś ucieleśnieniem zła.
-Może odrobinkę. – Wziął miseczkę z płatkami z mlekiem, dwie łyżki i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie, a ja obok niego. Chwyciłam pilota i zaczęłam przeskakiwać po kanałach.
-Powiesz Mii, że całowałaś się z Kamile? – Zesztywniałam.
-Co oglądamy?
-Nie uciekaj od tego tematu. Ja się nie gniewam. Wiesz o tym. – Marszcząc czoło wpakowałam płatki do ust.
-Ale i tak źle się z tym czuje. –Może dlatego, że mi się to podobało. Pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tych słów na głos.
-Nie przejmuj się. – Spojrzałam na niego i wybuchnęłam śmiechem.
-Wyglądasz, jak chomik. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się. Wyglądał komicznie z wypchaną po brzegi buzią. – Myślisz, że powinnam jej powiedzieć? – Spytałam, już poważnie.
-Myślę, że tak. – Odpowiedział po chwili. Westchnęłam ciężko i oparłam się o niego.
-W takim razie będę musiała z nią pogadać, a wcale mi się to nie uśmiecha. – Pocałował mnie w czoło, odgarniając moją grzywkę na bok.
-Nie myśl teraz o tym.
-A o czym mam myśleć?
-O tym, że zaraz zjem wszystkie płatki. – Parsknęłam śmiechem.
-Nawet nie próbuj. – Zażartowałam, a on by pokazać mi, że mówi poważnie wpakował do ust kolejną łychę.

Lena
Cztery dni później

-Przyjdziesz dziś do Adriana? – Spytała wchodząc do pokoju Damiana. Blondyn leżał na łóżku, gadając przez telefon. Gdy mnie zauważył szybko się pożegnał i rozłączył.
-Czego? – Warknął, aż drgnęłam.
-Nie możesz być milszy? – Usiadłam na fotelu przy biurku i wbiłam w niego wzrok.
-Co chcesz? – Jego ton trochę złagodniał.
-Będziesz na urodzinach Adriana?
-To dziś? –Posłałam mu zirytowane spojrzenie.
-Tak. To idziesz czy nie?
-Nie wiem.
-Czemu?
-Bo jeszcze nie wiem.
-Zachowujesz się, jak palant.
-Miło mi.- Wkurzona wstałam i rzuciłam w niego poduszką.
-Wal się. – Z tymi słowami wyszłam i zbiegłam na dół. Ojciec był w pracy, a mama wycierała kurze w salonie.
-Hej. – zawołała z uśmiechem.
-Hej. Mamo wychodzę dziś wieczorem, dobrze? – Przetarła telewizor, wyprostowała się i spojrzała na mnie nie zadowolona.
-Gdzie? – I się zaczyna.
-Adrian ma dziś urodziny.
-To ten, z którym się obściskiwałaś ostatnio przed domem? – Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie obściskiwałam się z nim!
-Nie ważnie. To on?
-Tak. – Odpowiedziałam niepewnie.
-Późno wrócisz? – Robiła się coraz bardziej podejrzliwa.
-Jeszcze nie wiem. To mogę iść?
-Idź, ale się zachowuj. – Wywróciłam oczami i wróciłam na górę do swojego pokoju. Na podłodze przy łóżku siedział Kamil, paląc papierosa. Moja mama nie specjalnie za nim przepadała. Zawsze mówiła, że Kamil nie wygląda na grzecznego chłopca i , że nie powinnam się z nim zadawać. W sumie mówiła tak o każdym moim znajomym.
-I co? – Kręcąc głową, opadłam obok niego.
-Pozwoliła mi, ale mam jej dość. – Zaśmiał się.
-A Damian? – Zerknął na mnie wypuszczając szarą chmurę z ust.
-On jeszcze nie wie. – Wyjaśniłam zirytowana.
-On wiedział coś kiedykolwiek?
-W dupie z nim. Zostawisz mi pojare? – Uśmiechnął się złowrogo, wzruszając ramionami.
-No nie wiem. – Uderzyłam go w ramie, a popiół z papierosa spadł na jego ciemne jeansy.
-Kurwa! – Wybuchnęłam śmiechem.
-Widzisz? To karma.
-Nie chrzań i bierz go. – Podał mi papierosa, a w tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją spod łóżka i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć kotku. – Zamruczał Adrian.
-No hej. Co tam? – Zaciągnęłam się, przyglądając się Kamilowi, który usilnie próbował strzepać popiół.
-O której wpadniesz? – Uśmiechnęłam się do siebie.
-No wiesz, jak się ogarnę.
-Czyli?
-Myślę, że pięć godzinek mi wystarczy. – Z zaskoczenia, aż chyba się zakrztusił.
-Żartujesz?
-Troszeczkę. Myślę, że na siódmą się wyrobie. – Odetchnął z ulgą.
-To dobrze. Czekam na ciebie.
-Wiem. Pa. – Pożegnałam się słodko i rzuciłam telefon na łóżko.
-Co blondas się już stęsknił? – Głos Kamila brzmiał sarkastycznie.
-Naprawdę potrafisz być wredny. – Uśmiechnął się szeroko co złagodziło jego rysy.
-Wiem. Dobra skoro potrzebujesz prawie trzech godzin na wyszykowanie się to spadam.
-To leć draniu.
Adrian

Czyjeś ciepłe ręce zasłoniły mi oczy. Czując znajomy zapach perfum uśmiechnąłem się szeroko.
-Zgadnij kto to. – Wyszeptała mi do ucha.
-Nie mam pojęcia.
-Próbuj. – Zachęcała. Jej miękkie włosy łaskotały mnie po twarzy.
-Hmm… Mama? – Parsknęła śmiechem, i wciąż zasłaniając mi oczy, usiadała na moich kolanach.
-Mama? Mogłeś postarać się bardziej. – Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Objąłem ją w tali i przyciągnąłem bliżej. – Wszystkiego najlepszego. – Szepnęła i mnie pocałowała. Delikatnie, ale z uczuciem. Mrucząc cicho, pogłębiłem pocałunek, przyciągając ją jeszcze bliżej.  Odsłoniła mi oczy. Palce plątała w moje włosy i oparła swoje ciało o moje. Jej niebieskie oczy śmiały się radośnie.
-Jesteś słodka. – Uśmiechnęła się szeroko i oblizała kusząco usta.
-No dobra, dobra! Oboje jesteście słodcy, aż rzygać chce się tęczą, ale gdzie wódka?! – Oderwałem oczy od cudownej twarzy Leny i spojrzałem na stojącą nad nami Mie.  Miała na sobie czarno-granatowy… Gorset? Tak, tak to się chyba nazywa. I obcisłe czarne jeansy. Czarne włosy opadały lekkimi falami na jej wąskie ramiona.
-Groźnie wyglądasz. – Zażartowałem. Spojrzała na mnie zirytowana i pacnęła mnie w głowę.
-Groźna to ja mogę dopiero się stać. – Rzuciła chłodno. Z kieszeni wyjęła paczkę Black Devili i rozpaliła jednego. Lena wstała z moich kolan i poczęstowała się jednym. Zbadałem ją wzrokiem od dołu do góry i oniemiałem. Miała na sobie wściekle różową, obcisłą, bardzo obcisłą sukienkę, ledwie zakrywającą… To co trzeba. Wyglądała olśniewająco, niemal promieniejąc. Jej blond włosy twarzy aureole wokół głowy. Wyglądała niczym wyciągnięta z najskrytszych fantazji faceta.
-Hej chłoptasiu, zamknij tą buzie. Później będzie ślinił się na jej widok. – Głos Mii sprowadził mnie na ziemie.
-Podoba ci się? – Spytała Lena, obracając się wokół własnej osi. Zdołałem pokiwać tylko głową. – To świetnie! – Zaśmiała się i ruszyła w stronę kuchni. – No to gdzie ta wódka?
-Zamrażalka. – Wydukałem. – Resztę mają przynieść chłopaki. – Wstałem i dołączyłem do dziewczyn. Mia zagwizdała z uznaniem.
-No ładnie. – Wyciągnęła jedną zmrożona butelkę i postawiła ja na stole. –To ja? Pijemy za twoje zdrowie? – Z szerokim uśmiechem wyciągnąłem trzy kieliszki.
-No to pijemy.
-Jubilat polewa.

Kamil

Gdy przekroczyłem  próg domu Adriana, połowa towarzystwa była już nieźle wstawiona. Po całym domu walały się butelki po czystej i puszki po piwie, kanapa była wywrócona do góry nogami, ale nie przeszkadzało to dwóm dziewczynom leżeć na niej i lizać się wśród rozgrzanej męskiej publiczności. W tłumie tańczących, całujących się i spoconych nastolatków szukałem przyjaciela. Nie zdziwił mnie jego widok przy drzwiach łazienki, obściskującego się z całkiem seksownie ubraną Leną.
-Ho ho, przystopujcie trochę. - Zażartowałem, opierając się nonszalancko o ścianę. Lena leniwie odsunęła się od chłopaka i spojrzała na mnie. Jej oczy błyszczały, była nieźle nachlana.
-Czeeeść przystojniiaczku. - Zaświergotała przeciągając głoski. Oparła się o Adiego, bo nie mogła utrzymać równowagi. Zaśmiałem się, nawijając na palec kosmyk jej blond włosów.
-Cześć mała. Wildze, że nieźle się bawicie.
-W końcu to moje urodziny. - Wtrącił się Adrian, który trzymał się znacznie lepiej od  swojej dziewczyny.
-Przyniosłem wsparcie. - Zsunąłem plecak z ramienia i pokazałem im jego zawartość. Trzy litry żubrówki trochę zioła.
-No kolego. - Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz Leny.
Ty powinnaś już chyba odpocząć  -Zasugerowałem. Zrobiła urażona minę, odsunęła się od Adiego i weszła do łazienki. Blondyn wzruszył tylko ramionami i spojrzał na mnie.
-Co tak późno? -Spytał, próbując przekrzyczeć muzykę, która ktoś własnie rozkręcił na cały regulator. 
-Musiałem to jakoś załatwić, nie? - Wskazałem na foliową torebeczkę.
-Niech ci będzie. - Wywrócił oczami.
-Widziałeś Mię? - Jego mina natychmiast zrzedła.
-Nie chcesz popsuć mi imprezy, co? - Posłałem mu zirytowane spojrzenie.
-Pierdol się. - Podałem mu plecak, ale najpierw wyjąłem jedną butelkę dla siebie.
-Starry nie bądź pizdą! - Zawołał za mną, ale zdążyłem wmieszać się już w tłum dzieciaków. Otworzyłem wódkę i upiłem gorzko-ostry łyk Co i raz spotykałem kogoś znajomego, zamieniałem z nim parę słów i szedłem dalej. Z każdą minutą szumiało mi coraz bardziej w głowie. Gdy w końcu dotarłem na górę, czułem się pijany. W butelce została mi jakaś jedna trzecia trunku. Zakręciłem ja i odstawiłem na podłogę. Na górze było jeszcze więcej ludzi i jeszcze głośniej, ale mimo to dosłyszałem czyjąś kłótnie, dochodząca z sypialni rodziców Adriana. Przepchnąłem się przez grupkę nieprzytomnych dziewczyn i wszedłem do pokoju. Na łóżku leżał jakiś gostek do połowy rozebrany. W jednym rogu pokoju stała Mia, a w drugim Paula. Obie pijane i obie wściekłe. Niebezpieczna kombinacja.
-Co się stało? - Spytałem spokojnie. Mój umysł natychmiast wytrzeźwiał. Ma posłała mi nienawistne spojrzenie, a Paula opadła ciężko na brzeg łóżka.
-Powiedziałam jej, że się całowaliśmy.. - Wyjaśniła czerwonowłosa.
-Co?!
-Tak bardzo mnie kochasz, że liżesz się z moją przyjaciółką?!
-To nie tak... - Zaczęła Paula.
-Daruj sobie. - Warknęła w odpowiedzi Mia. Zacisnęła szczęki i ruszyła w stronę wyjścia. Złapałem ją za przegub i przyciągnąłem do siebie.
-Dasz sobie to wytłumaczyć? - Spytałem cicho przez zaciśnięte zęby.
-Puść mnie. - Patrzyła mi prosto w oczy ze złością wymalowaną na twarzy. Wytrzymałem to spojrzenie.
-Nie zrobiliśmy tego specjalnie. Żadne z nas nie chciało cie zranić. Tak po prostu wyszło, ale to ni nie znaczy, rozumiesz? Nic do siebie nie czujemy, prawda Paula? - Zerknąłem na czerwonowłosą. Patrzyła na nas wielkimi oczami, ale przytaknęła. Będę musiał z nią o tym pogadać. - Nie masz się o co złościć, przecież nie jesteśmy razem. - Jej twarz stężała.
-Tak, to prawda. Nie jesteśmy. - Szepnęła. Puściłem ją i wyszedłem. Brakowało mi powietrza. Niemal pobiegłem do łazienki. Pociągnąłem za Klamkę i oniemiałem.
-Co do kurwy?

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 5


Mia


Za nim otworzyłam oczy, przeciągnęłam się rozkosznie. Wszystko mnie bolało i naprawdę nie wiele pamiętałam, ale do tego się już przyzwyczaiłam. Ze zdziwienie stwierdziłam, że jestem u siebie w pokoju. Kiedy wróciłam? Ogarnął mnie niewyjaśniony niepokój. Zbyt wiele luk w pamięci lekko mnie przerażało.
Wstałam z łóżka, krzywiąc się z bólu, stanęłam przed lustrem , znajdującym się w rogu pokoju. Z ledwością powstrzymałam krzyk przerażenia, widząc swoje odbicie. Całe moje ciało pokrywały sino fioletowe siniaki i liczne zadrapania. O Boże.  Co ja nawyrabiałam? Podniosłam swoją komórkę z podłogi i zerknęłam na wyświetlacz. Miałam kilkanaście niedobranych połączeń i SMS-ów. Odczytałam ostatnią wiadomość:
Od:Lena<3
Koniecznie do mnie zadzwoń! ;)

Uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam co chce mi powiedzieć, ale skontaktowanie się z nią odłożyłam na później. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać w niej czegoś luźnego. Nie miałam zamiaru dzisiaj wychodzić z domu. Chyba. Moje palce natknęły się na miękki materiał białej bluzy. Przyjrzałam się jej podejrzliwie. Na pewno nie była moja. Co robiła w mojej szafie? Ścisnęło mnie w żołądku, gdy uświadomiłam sobie, że należy do Kamila.  W głowie pojawiło mi się wspomnienie, gdy we czwórkę wracaliśmy z kina. Ja, Kamil, Adi i Paula. Było wtedy cholernie zimno, a ja miałam na sobie tylko cienką koszulkę. Kam zaoferował się, że pożyczy mi swoją bluzę. Nie oddałam mu jej. Wtedy była dla mnie zbyt cenna, a teraz w pierwszej chwili chciałam wrzucić ją z powrotem do szafy, ale po chwili postanowiłam ją jednak na siebie włożyć.  Mimo że leżała tu kilkanaście miesięcy, miałam wrażenie, że wciąż nim pachniała. Do oczu naleciały mi łzy ale szybko je otarłam. To co wczoraj zrobiłam. Co mu powiedziałam… Należało mu się. W jednej chwili otrząsnęłam się z przeszłości. Związałam włosy w kok i zeszłam na dół. Gdy dostrzegłam Kubę leżącego na kanapie, przytulającego się do jakieś brunetki, prawie padłam ze zdziwienia.
-Eee… Hej. –Przywitałam się, próbując zdusić śmiech. Oboje zerwali się do pozycji siedzącej, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
-Wstałaś. – Skwitował Kuba. Nie wyglądał na zadowolonego.
-Jak widać. Nie mówiłeś, że masz dziewczynę. – Wskazałam na brunetkę. Była całkiem ładna. Duże zielone oczy i kręcone włosy, które kaskadą opadały na ramiona.
-Ty też o wszystkim mi nie mówisz. – Powiedział chłodno. – Nikol to Mia.
-Miła cie w końcu poznać. – Głos Nikol był słodki i sympatyczny.
-W końcu?
-Kuba wiele o tobie opowiadał. – Brat wstając, posłał mi zmieszane spojrzenie.
-Tak. Eee… Możemy pogadać? – Wzruszyłam ramionami.
-Chyba tak.
-Niki, poczekaj tu, okej? – Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, pociągnął mnie w stronę kuchni. Zamknął za nami drzwi i spojrzał na mnie srogo.
-O co ci chodzi? – Spytała, wyjmując z lodówki sok.
-Co to kurwa wczoraj miało być?! – Warknął. Marszcząc brwi i upiłam łyk z kartonu, siadając przy stole.
-Nadal nie rozumiem. Ledwo pamiętam wczorajszy wieczór.
-No właśnie! –Wrzasnął, uderzając pięścią w stół. –Ty nigdy nie pamiętasz!
-Uspokój się!
-Nie M! Mam tego dość. Odświeżyć ci pamięć? – Spojrzał na mnie ze wściekłą miną. – Wyszłaś po kłótni z Kamilem bez słowa. Nie odbierałaś telefonu. Nie wiedziałem gdzie jesteś. Bałem się o ciebie. – Jego głos zadrżał. – Wróciłaś łaskawie o trzecie nad ranem, ledwo kontaktując. Byłaś cała posiniaczona i nie potrafiłaś mi powiedzieć co się stało, a ja nie mogłem zadzwonić ani na policje ani na pogotowie, bo byłaś naćpana! – Znieruchomiałam, głośno przełykając ślinę. Nigdy nie sądziłam, że Kuba kiedykolwiek się o mnie bał. – Mia rozumiem, że ciężko cipo śmierci mami i po tym co zrobił ci Kam, ale na litość boską minęło już kilka lat! Ja się pozbierałem, ty też musisz. Może nie możesz liczyć na ojca, ale masz mnie. – Chowając twarz w dłoniach, osunął się po drzwiach na podłogę. Ledwo mogłam oddychać. Kuba miał racje? W ten sposób próbowałam zagłuszyć ból? – M jeżeli znowu zobaczę, że bierzesz, odeśle cie na odwyk. Nie skończysz, jak mama. – Nie wytrzymałam i wybuchnęłam spazmatycznym płaczem. Kuba wstał i przytulił mnie.
-Przepraszam. – Wyszlochałam.
-Nie możesz zostawić mnie i ty. – Wyszeptał w moje włosy. – Tobie na to nie pozwolę. Pamiętaj.



Paula

Czułam się, jak najgorsza zdzira. Nigdy nie powinnam pocałować Kamila, ale też nie powinnam go odtrącić w ten sposób. Miałam kompletny mętlik w głowie. Chodziłam w tą i z powrotem pod blokiem Michała. Miałam mu o tym wszystkim powiedzieć? Grr… Byłam 1)ciekła na siebie. Wyjęłam telefon i wykręciłam jego numer. Odebrał po trzecim sygnale.
-Halo? 0 Jego głos był ponury.
-Hej. – Przywitałam się nieśmiało.
-Cześć. Możesz mi powiedzieć dlaczego od prawie godziny, krążysz pod moim mieszkaniem? – Kurde. Zerknęłam do góry i zobaczyłam jego sylwetkę w oknie na trzecim piętrze. Cudownie.
-Ech… Chce z tobą pogadać. – Oznajmiłam nie spuszczając wzroku z okna.
-To czemu nie weszłaś? – Spytał miękko. Trochę mi ulżyło.
-Nie wiem… Po ostatnim nie byłam pewna czy…
-Paula – Zamilkł na chwilę i wziął głęboki wdech. – Wejdź na górę.
-Nie. Zejdź tu do mnie. Proszę. – Musiałam mieć opcje ucieczki.
-Dobrze. – Rozłączył się i zniknął z okna. Schowałam ręce wraz z telefonem do kieszeni skórzanej krótki. Czekając niecierpliwie, chodziłam w kółko. Po jakiś trzech minutach, otworzyły się drzwi. Michał miał na sobie szare spodnie od dresu i białą koszulkę, która opinała się na jego mięśniach.
-Nie chciałam tego! – Wypaliłam nim zdążył cokolwiek powiedzieć.
-Ale czego? – Westchnął i podszedł do mnie. Nie chciałam go dotykać póki mu wszystkiego nie powiem, dlatego cofnęłam się o krok. Na jego przystojnej twarzy zobaczyłam grymas bólu. Nie chciałam go zranić.
-To było głupie i… I – Zaczęłam się jąkać. – Nie planowałam tego. – Mówiłam bez składu i ładu. Dłonie zacisnęłam w pieści, ledwo powstrzymując się od płaczu. Nie miałam prawa płakać.
-Paula wykrztuś to z siebie.
-Całowałam się z Kamilem! – Krzyknęłam z rozpaczą. Wyglądał tak, jakbym go spoliczkowała. Ze zdziwienia otworzył szeroko usta, zamknął je i znów otworzył szepcząc:
-Co? – Cierpienie w jego oczach doprowadzało mnie do szału.
-Byłam pijana i smutna. Pokłóciłam się z Mią, a on się napatoczył i…  To nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Kocham ciebie. Nikogo więcej. I chciałabym żebyć poznał mnie tak naprawdę.  – Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę.
-Nic do niego nie czujesz? –Wyszeptał. Mocno pokręciłam głową.
-Liczysz się tylko ty. – Przez chwilę stał wpatrując się we mnie, ale zaraz potem przełamał się i porwał mnie w ramiona – Przepraszam. – Wciągnął głośno powietrze, całując mnie w czoło.
-Nigdy więcej tego nie zrobisz, prawda? – Uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy.
-Prawda.
-Kocham cie. – Wymruczał i musnął moje usta.
-Ja ciebie też. – Przyciągnął mnie jaszcze bliżej, otwierając wargami moje usta. Jak mogłam być taka głupia, by tak go traktować?
-Idziemy na górę? – Uśmiechnął się łobuzersko. – Nie ma rodziców. Razem z Mileną pojechali do babci.
-Długo ich nie będzie? – Spytałam, czując jak wsuwa dłonie pod moją bluzkę.
-Wystarczająco. –Zachichotałam, rozpływając się pod jego dotykiem.
-W takim razie nie ma na co czekać.
-Wiesz, jeżeli mamy się tak godzić, to powinniśmy częściej się kłócić.
-Na pewno! – Krzyknęłam z sarkazmem, uderzając go w ramie, ale wciąż się uśmiechając.
-Ach.. Nie dasz się przekonać?
-Nigdy.

Kamil

-Kamil! Wstawaj do jasnej cholery! –Słysząc natarczywy głos mamy, przekręciłem się tylko na drugi bok, zakrywając głowę poduszką. Miałem takiego kaca, że w tej chwili miałem ochotę tylko umrzeć. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem, ale na to także nie zareagowałem. – Nie żartuj sobie. Wstawaj! – Odrzuciłem poduszkę i spojrzałem na mamę. Stała w progu, opierając  jedną rękę na biodrze, rzucając mi wściekłe spojrzenie.
-Po co? – Wymamrotałem niewyraźnie, ze skrzywioną miną.
-Masz gościa. – Wyjaśniła. Podparłem się na łokciu i spojrzałem na nią podejrzliwie.
-Kogo? – Przez głowę przeszło mi, że to Mia, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Wczoraj dała mi to jasno do zrozumienia.
-Czy to ważne? Wstawaj. Ja wychodzę. – Zatrzasnęła za sobą drzwi, zostawiając mnie bez odpowiedzi. Z irytacją zwlekłem się z łóżka i wbiłem się w dresy. Z pochmurną miną zerknąłem w lustro i przeczesałem włosy palcami, ale nie wiele to dało, a nawet pogorszyło moją skomplikowaną fryzurę. Wyszedłem z pokoju i zlustrowałem spojrzeniem niewielki salon. Na zielonej, podstarzałej kanapie, która w ogóle tu nie pasowała siedziała rozpromieniona Lena, ale gdy mnie dostrzegła jej uśmiech trochę przygasł.
-Cześć. – Wydukała, skubiąc materiał kolorowej poduszki.
-Hej – Mój głos był chłodny, zdystansowany. – Napijesz się czegoś? – Pokiwała głową, wpatrując się we mnie dużymi błękitnymi oczami. Przeszedłem przez salon do kuchni, wciąż czując na sobie jej wzrok. Z lodówki wyjąłem dwie puszki piwa. Mama doskonale wiedziała czego będę potrzebował rano. Wróciłem do salonu i podałem jedną puszkę blondynce. Jej włosy były spięte w luźnego kucyka na czubku głowy. W tej fryzurze wyglądała uroczo.
-Dzięki. – Uśmiechnęła się delikatnie.
-Po co przyszłaś? – Spytałem, siadając w fotelu naprzeciwko. Nie patrzyłem na nią. Wzrok wlepiłem w puszkę w moich rękach.
-Pisała do mnie Paula. – Zakrztusiłem się łykiem piwa i zerknąłem na nią ze zdziwieniem.
-Od kiedy ze sobą gadacie? – Zbyła moje pytanie machnięciem ręki.
-Chciała żebym do ciebie zajrzała. – Parsknąłem cicho.
-Tak? A powiedziała ci, że wczoraj się całowaliśmy?– Tym razem to ona zaczęła się krztusić.
-Ten fakt pominęła. – Odchrząknęła.
-Ciekawe dlaczego? – Mruknąłem. – W takim razie czego nie pominęła?
-Kamil… - Urwała, spuszczając wzrok. –Powiedz co jest między tobą a Mią. – Dokończyła cicho.
-Nic. – Odpowiedziałem, krótko i chłodno.
-Co było? –oddech uwiązł mi w gardle. Na pewno jej tego nie powiem. Nie ma mowy.
-Niech ona ci powie– Wywróciła oczami z naburmuszoną miną.
-nie. Ty mi powiesz. Nie wyjdę stąd póki nie będę wszystkiego wiedziała.
-No to życzę ci miłego siedzenia… - Oznajmiłem, wstając, ale spiorunowała mnie wzrokiem i warknęła:
-Siadaj, kurwa. – Usiadłem. – A teraz mów.- W jej głosie nie dało się doszukać sprzeciwu. Głośno przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok.
-Powiedzmy, że ją wykorzystałem. – Szepnąłem.
-Szczegółu Kamil, szczegóły. – Zażądała. Wziąłem głęboki wdech. Chciałem wymazać to co się stało, ale wiedziałem, że nie ukryję przed nią tej żałosnej prawdy.
-Nakłoniłem ją do tego by poszło ze mną do łóżka, a potem wyśmiałem ją przy kumplach, mówiąc, że była kiepska, a ja chciałem ją tylko zaliczyć. Że to nic nie znaczyło! – Wypaliłem, ściskając mocniej puszkę. – Zadowolona? – Wbiłem w nią wściekłe spojrzenie. – Zamrugała kilka razy, przyswajając to sobie i w końcu spytała:
-Czemu to zrobiłeś?
-Byłem głupi. Chciałem się popisać przed kolegami., To co mówiłem, to były same kłamstwa.
-To był jej pierwszy raz? – Przytaknąłem. –Zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś?
-Wiem, wiem! Nie cofnę czasu!
-Wiesz, że to jaka teraz jest to przez ciebie? – Znieruchomiałem.
-Tak uważasz?
-To chyba jasne. – Pokręciłem głową.
-Myślałem, że to przez jej mamę – Zerknęła na mnie nie rozumiejąc. – O tym też ci nie powiedziała?
-Nie.
-Jej mama była uzależniona.  Przedawkowała, gdy M miała trzynaście lat. Były ze sobą naprawdę blisko. Po jej śmierci udawała twardą, choć wcześniej miała załamanie…
-I ty ją wykorzystałeś w tym czasie?
-To było tok później. Wszyscy myśleli, że się pozbierała.
-Ty kretynie. – Warknęła, posyłając w moją stronę błyskawice.
-Nie chciałem jej skrzywdzić.
-Kochałeś ją przynajmniej? – Zacisnąłem usta w wąską kreskę.
-Nadal ją kocham. W nocy, gdy pokłóciłaś się z Paulą przespaliśmy się ze sobą. Zakazała mi o tym mówić, ale ja tak dłużej nie mogę. Wariuję, gdy nie mogę jej dotknąć. Ona kompletnie pierdoli mi w głowie.
-Nie możesz z nią pogadać? – Szepnęła. W jej oczach dostrzegłem współczucie.
-Ona mnie nienawidzi Lena.
-Ale się z tobą przespała. – Skwitowała beztrosko.
-Była pijana i nie chce o tym nikomu powiedzieć.
-To czemu ty mi powiedziałeś?- Spojrzałem na nią, zaciskając dłonie w pięści.
-Bo jesteś moją przyjaciółką. Bo ci ufam.

Lena

To ciekawe, że problemy przyjaciół mogą bardziej skomplikować ci życie niż twoje własne. Zabolał mnie fakt, że takk mało i nich wszystkich wiem, ale to zmienię. Będziemy idealną paczką przyjaciół. Nawet, gdy czasem będziemy stać na krawędzi. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać SMS-a do Adriana.
Do: Adi:*
Widzimy się dzisiaj?;*
Nie czkając na odpowiedź, schowałam komórkę i zapukałam do drzwi, do domu Mii. Po chwili otworzył mi ej Kuba. Wyglądał na zmęczonego.  Jego czarne loczki były trochę przydługie, a pod brązowymi oczami widniały szare sińce.
-Hej. – Przywitałam się i ucałowałam jego szorstki od zarostu policzek.
-Cześć piękna. – Wpuścił mnie do środka, zamykając za mną cicho drzwi.
-Czarnula w domu? – Uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową.
-U siebie. –Ruszyłam w stronę schodów, ale złapał mnie za rękę i zmusił do zatrzymania się.
-Lena?
-Hę? – Spojrzałam na niego pytająco. W jego oczach czaił się dziwny smutek.
-Przyszłaś wszystko naprawić, prawda? – Przytuliłam go i wyszeptałam do ucha:
-Oczywiście. W końcu jestem blondynką, a my jesteśmy optymistkami, które ratują swoich przyjaciół. – Zachichotał i puścił mnie.
-Tak myślałem. Dziękuje. Nam wszystkim potrzebny jest ktoś taki, jak ty. Cieszę się, że pojawiłaś się w naszym życiu. – Ucieszyły mnie te słowa. Mrugnęłam do niego i wbiegłam na górę. Mia leżała na brzuchu, na łóżku, z papierosem w ustach, przeglądając jakieś kolorowe czasopisma. Wskoczyłam na lóżko i usiadłam na niej ze śmiechem.
-Cześć laseczko.
-Cześć blondyneczko. – Odwróciła  się na plecy i podała mi szluga.
-Co tam? – Spytałam, zaciągając się.
-Chyba ja o to powinnam się spytać. Jak było? Dziki seks w łazience, na kanapie, a może w kuchni? – Spojrzałam na nią wielkimi oczami.
-Jeżeli powiem, że w łóżku to wyjdę na lamusa? – Wybuchnęła śmiechem.
-Ty? Nigdy. – Z ulgą wstałam i wyrzuciłam filtr papierosa przez otwarte okno. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki i spojrzałam na nią poważnie. Siedziała po turecku, wpatrując się we mnie z uśmiechem.
-M musimy pogadać. – Zacisnęła usta w wąską kreskę, a jej oczy przygasły.
-O czym?
-O nas. O tobie. O mnie.
-Co masz na myśli? – Usiadałam obok nie i złapałam ją za rękę. Zaczęła bawić się moimi palcami.
-Wszystko się trochę skomplikowało. – Zaczęłam.
-Trochę. – Spuściła wzrok, uśmiechając się blado.
-Proszę nie złość się, ale zmusiłam Kamila, by mi o wszystkim opowiedział. – Znieruchomiała.
-o wszystkim? – Nie wydawała się być wkurzona.
-O was. O twojej mamie. O ostatniej nocy. – Wzięła drżący oddech.
-I co w związku z ty?
-Czemu mi nie powiedziałaś? – Podniosła na mnie wzrok. W jej niemal czarnych oczach czaił się smutek.
-Łatwiej mi było, gdy nie wiedziałaś. Te historie nie są kolorowe, a ja wstydzę się tego wszystkiego. Przez to wszystko jestem innym człowiekiem, Nie chciałam żebyś zastanawiała się, jaka byłam wcześniej. – Szepnęła.
-Mia życie też nie jest kolorowe, ale jestem twoją przyjaciółką i kocham cie za to jaka jesteś a nie za to kim byłaś wcześniej. Pamiętaj o tym. – Skinęła głową. – Musimy naprawić kilka rzeczy.
-Nie wszystko da się naprawić. – Skwitowała na przekór mnie.
-Ale można większość. Wiesz czuje się trochę winna, że nie przyjaźnisz się z Paulą. Rozmawiałam z nią i opowiedziała mi, że już jej nie chcesz.
-Rozmawiałyście?
-Tak. – Cieszyłam się, ze Paula się do mnie odezwała mimo tego wszystkiego. Może było to spowodowane zmartwieniem o Kamila, ale to już było coś.
-To nie twoja wina. – Łatwo mówić. Westchnęłam i położyłam się na miękkich poduszkach,  Mia zrobiła to samo.
-Wiem, ale czuje się jakby była. Posłuchaj… Czy nie możemy przyjaźnić się we trzy?
-Paula raczej nie będzie chciała już mnie znać. – Oznajmiła cicho.
-Czemu?
-Bo potraktowałam ją jak śmiecia.
-Coś czuję, ze ci wybaczy. –Prychnęła.
-Bądźmy szczerzy, jestem suką i nikt nie chce mnie znać.
-Ja chce. I Adrian, a już na pewno Kamil. – Zaśmiała się kpiąco.
-Aż trudno w to uwierzyć.
-Przeprosisz ją? Pogodzicie się?
-Spróbuje. – Uśmiechnęłam się do siebie.
-Świetnie. Potem, zajmiesz się Kamilem.
-Nie. – Przekręciłam  się na bok, podpierając się na łokciu.
-On cie Kocha. Powiedział mi to. A po za tym widzę, jak na niego czasem patrzysz. Wiem, że chcesz mu wybaczyć. Nie ma więc dyskusji. Naprawicie to.
-Jesteś niemożliwa.
-Za to mnie kochasz.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 4



Mia

Kafejka była do połowy zapełniona przez dzieciaki z naszej szkoły. Na zegarku wybiła już czternasta, więc Paula zaraz powinna się zjawić. Zastanawiałam się o czym chce pogadać… W głowie siedział mi tylko jeden pomysł. Nie miałam ochoty z nią dziś rozmawiać. W sumie nie miałam ochoty rozmawiać z kim kol wiek. Byłam zmęczona, źle się czułam, a dzisiejszy poranek z Kamile wyprał ze mnie wszelkie pozytywne emocje. Zerknęłam na drzwi, gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwoneczka wiszącego nad nimi. W wejściu pojawiła się czerwono włosa z ponurą miną. Nie będzie miło. Nerwowo poprawiłam się w fotelu, obserwując każdy ruch przyjaciółki. Paula zajęła miejsce naprzeciwko mnie i nim zdążyła otworzyć usta u jej boku pojawił się kelner. Młody blondyn z szerokim śnieżnobiałym uśmiechem  zapytał:
-Co panią podać? – Z kwaśną miną spojrzałam na szklankę soku pomarańczowego, stającą na szklanym stoliku.
-Ja nic, Paula?
-Latte macchiato – Odpowiedziała bez zastanowienia. Wiedziałam, że chce by chłopak już sobie poszedł. Uśmiech blondyna przygasł i odszedł by zrealizować zamówienie. Przyjrzałam się jej z uwagą.
-Biłaś się z kimś? – Spytałam, podnosząc szklankę do ust. Prychnęła z niesmakiem, siadając wygodniej.
-I owszem. Z twoją nową, ukochaną przyjaciółeczką. – Wyjaśniła z sarkazmem. Marszcząc czoło, zmierzyłam ja wzrokiem. Mówiła poważnie?
-Biłaś się z Leną? – Spytałam dławiącym się głosem. To była niedorzeczne i niemożliwe.
-Aż tak cie to dziwi? – Jej głos przesycony był kpiną.
-Myślałam, że się lubicie. – Mówiłam szczerze.
-Udajesz kretynkę? – Z odpowiedzą poczekałam aż blondyn postawi kawę przed Paula i odejdzie.
-O czym chcesz tak naprawdę pogadać? – Zapytałam ostro.
-A jak myślisz?
-Nie wiem. Oświeć mnie. – Byłam coraz bardziej wkurzona. Do czego to zmierzało?
Dlaczego ona, a nie ja? – Odważnie. – Dlaczego spadłam na drugi plan? – Zapytała patrząc mi w oczy.
-Potrzebowałam odmiany. – Odpowiedziałam bez zająknięcia.
-Odmiany? Co chciałaś odmienić ciągle chodzisz albo pijana, albo ujarana. Z Kamilem ci się nie układa. Wszystko jest po staremu, więc jaka to odmiana?! – Zacisnęłam usta w wąską kreskę.
-Ona praktycznie nie zna przeszłości… Z nią jest łatwiej.  – Szepnęłam.
-Mia! A ze mną jest trudno? Byłam przy tobie gdy twoja mama umarła! Byłam, gdy Kamil… Zrobił to co zrobił. Wspierałam cie. Znamy się tyle lat, a ty zamieniasz mnie na Lenę, bo ona o tym nie wie?! – W jej głosie dało słyszeć się niedowierzanie.
-Tak. Ona nie wie… I to jest ta odmiana. – Wyjaśniłam.
-M czego ty ode mnie oczekujesz? – Zapytała z nutą rozpaczy.
-Od ciebie już niczego. – Powiedziałam chłodno. Wiedziałam, że to głupie i że to co zaraz powiem zrobi ze mnie kompletną sucz, ale inaczej nie umiałam.
-Nie chcesz się już ze mną przyjaźnić? – Wyglądała na zaskoczoną.
-Mam już nową przyjaciółkę.  – Oznajmiłam i od razu tego pożałowałam. Paula była, jak moja siostra, ale chyba mnie to przerastało.  Byłyśmy zbyt blisko… A gdy ktoś jest zbyt blisko łatwiej mu cie skrzywdzić, a ja nie chciałam więcej krzywdy.

Stojąc na środku chodnika, dumnie uniosłam brodę do góry, choć chciałam zapaść się pod ziemie i wyciągnęłam telefon. Szybkimi kliknięciami wystukałam wiadomość:
Do: Łukasz
Potrzebuje działki.

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.
Od: Łukasz
Za 10 min. u mnie mała.

Z szerokim uśmiechem ruszyłam przed siebie. Usilnie  próbowałam wyrzucić z głowy dzisiejszy poranek i popołudnie i gdy stanęłam przed drzwiami do prowadzącymi do mieszkania Łukasza, wszystkie myśli się ulotniły. Do środka weszłam bez pukania, a drzwi, jak zawsze były otwarte. Chłopak stał na środku dużego salonu przed telewizorem z pilotem w ręku i skrętem w ustach. Był bez koszulki. Ciemne jeansy nisko zwisały na jego biodrach. Na mój widok uśmiechnął się łobuzersko.
-Cześć skarbie. – Wymruczał, przeskakując po kanałach.
-Witaj. – Podeszłam do blatu kuchennego i parałam się o niego wyzywająco.
-Ciężki dzień? – Rzucił pilota na szarą kanapę i zbliżył się do mnie.
-Jak każdy. Potrzebuje czegoś na rozluźnienie. Mrużąc oczy, położył dłonie na mojej pupie. Wciągnęłam z sykiem powietrze, wdychając jego ostry zapach. Na jego twarzy igrały cienie łagodząc mocno zarysowane linie szczęki.
-Na mnie zawsze możesz liczyć. – Musnął ustami moją szyje, jednocześnie wyjmując coś z szuflady.  Odsunął się i podał mi plastikowy woreczek z białym proszkiem. – Tylko nie przesadź. – Uśmiechnęłam się szeroko.
-Potrzebuje jakiejś karty. – Z rozbawieniem wywrócił oczami.
-Tam jest mój portfel. – Wskazał wyspę dzielącą salon i kuchnie. Kołysząc biodrami, czując na sobie jego wzrok podeszłam do szafek i chwyciłam jego czarny, skórzany portfel. Wyciągnęłam z niego kartę i uformowałam sobie jedną ścieżkę. Zerkając na niego, wciągnęłam namacalne zapomnienie.
-Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. – Otarłam nos, zagryzając wargę.
-Wiem. – Szepnęłam. Jak drapieżnik zbliżył się do mnie i mocno mnie pocałował, rozchylając językiem moje usta.
-Moja mała, słodka diablica.
-Powiedziałabym raczej gorzka.
-Mylisz się.
-Skoro tak mówisz. – Chwycił mnie za biodra i uniósł  do góry. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie, zatapiając się w jego pocałunkach.


Lena

-Podobało ci się? – Głos Adriana wyrwał mnie z rozmyślań o dzisiejszym wieczorze.
-Bardzo.  –odpowiedziałam szczerze. Zabrał mnie na naprawdę świetny koncert, a potem na romantyczny wieczorny spacer. W jego towarzystwie było jakoś łatwiej. Nic nie zaprzątało  mi niepotrzebnie głowy. Był tylko on. Może byłam głupia, ale miałam nadzieje, że Adrian czuł tak samo.
-Ja też się dobrze bawiłem – Szepnął, przyciągając mnie do siebie. – A teraz co?
-Hmm…  Zaskocz mnie. – Mruknęłam, chichocząc.
-Może pójdziemy do mnie? Rodzice wyjechali na weekend. Mamy cały dom dla siebie. Ugotuje nam coś. – Kusił. Zerknęłam na niego lekko zdziwiona. Uśmiechał się szeroko, a jego oczy błyszczały.
-Brzmi interesująco, ale obawiam się twojego gotowania.  – Zażartowałam. Zrobił naburmuszoną minę.
-Śmiesz wątpić w mój talent kucharski?
-Tak odrobinkę. – Z niedowierzaniem pokręcił głową i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać i wierzgać w jego ramionach, czując na sobie wzrok przechodniów.
-Błagam, przestań! – Prosiłam, zanosząc się śmiechem.
-Przeproś za swe mylne wątpliwości. – Zamruczał mi do ucha, wciąż mnie łaskocząc.
-Przepraszam. – Wydusiłam z ledwością. Przestał natychmiast, ale nie wypuścił mnie z uścisku. Patrząc mi w oczy uśmiechnął się łobuzersko.
-Jesteś naprawdę śliczna, wiesz? – Zarumieniłam się, kręcąc głową. – Nie zaprzeczaj, bo znów zacznę cie łaskotać. – Zagroził.
-To szantaż. – Wyszeptałam, rozkoszując się jego dotykiem.
-Co poradzić? – Zamiast odpowiedzieć, złączyłam nasze usta w pocałunku. Jego uścisk stał się mocniejszy, a usta bardziej żarliwe. Nie wiem ile staliśmy tak na środku przejścia. Sekundy, minuty? Dla mnie mogłoby to trwać wieczni, ale w końcu to Adrian się odsunął.
-Powtórzymy to u mnie. Teraz mamy widownie. – Zachichotał, wskazując dwójkę dzieciaków, stających nieopodal.
-Nie mają wstydu. Tak się bezczelnie gapić? – Prychnęłam.
-Tak, też tego nie rozumiem. – Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Nie pierwszy raz byłam w domu Adriana, ale teraz czułam się zupełnie inaczej. Jak w bańce mydlanej, która miała zaraz pęknąć. Tego się obawiałam, że następnego dnia to wszystko pęknie i zniknie.
-Co jemy? – Spytał Adi, otwierając lodówkę. Usiadłam na szafce, wzruszając ramionami.
-Ty coś zaproponuj. – Zagryzając wargę, zaczął przeglądać zawartość szafek.
-Może coś zamówimy? – Spytał, patrząc na mnie żarliwe.
-A co z twoimi zdolnościami kucharskimi? – Zapytałam unosząc brwi do góry.
-Mogą zaczekać. – Szepnął i położył dłonie na moich udach.
-Po tym, jak mnie torturowałeś? O nie! – Uśmiechnął się szeroko i musnął nosem mój obojczyk.
-Nie bądź okropna. – Wymamrotał.
-Ja? Ja okropna? – Spojrzał mi w oczy, a mi odechciało się mówić i jeść.
-No dobrze. Ty nie możesz być okropna. Jesteś słodka, piękna, idealna. – Jeśli w taki sposób próbował zaciągnąć mnie to łóżka, to nieźle mu szło.
-Nie podlizuj się. – Wychrypiałam dziwnym niskim głosem.
-Nawet się nie staram. – Pocałował moją skroń, potem policzek, kącik ust, brodę drażniąc mnie tym okrutnie.
-Pocałujesz mnie w końcu? Wyszeptałam, gdy podążał ta ścieżką wciąż od nowa.
-Chcesz tego? – Ha! Głupie pytanie. Tylko tego w tej chwili pragnęłam. Złapał mnie w biodrach, unosząc do góry. Kierowana instynktem, oplotłam go nogami w pasie i wtedy mnie pocałował. Nie wierzyłam, że posunęłam się tak daleko na pierwszej randce!   Z łatwością wniósł mnie po schodach na gore. Z nim położył mnie na łóżku, cała płonęłam. Leżąc w miękkiej pościeli, obserwowałam, jak szybko ściąga koszulkę. Położył się obok mnie . Palcami zaczął błądzić po mojej rozgrzanej skórze. Zastanawiałam się czy chce pójść na całość.  Mogłam mu w ten sposób ufać? Zsunął ze mnie rajstopy i spódnice i po chwili byłam już w samej bieliźnie, a on patrzył na mnie, jak drapieżnik na swoją ofiarę. O tak, na pewno chce pójść na całość! Każdy jego czuł dotyk sprawiał, że przez skórę przechodził mnie miły prąd. Jak miałam mu powiedzieć, że nigdy tego nie robiłam? Wyjdę na kretynkę? Gdy wsunął rękę w moje majtki, zastygłam w bezruchu.
-Adrian… Zatrzymaj się na chwile. – Natychmiast przestał i spojrzał na mnie oczami, płonącymi z pożądania.
-Co się stało? – Spytał miękko. Wzięłam głęboki wdech, próbując uspokoić oszalałe serce.
-Wiesz… To mój pierwszy raz. – Jego niebieskie oczy, które były tera niemal granatowe, otworzyły się  szerzej ze zdziwienia.
-Naprawdę? – Lekko pokiwałam głową, czekając na jego reakcje. – Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. – Powiedział po chwili. Odetchnęłam.
-Chce, ale chyba powinieneś wiedzieć. –Pocałował mnie w czubek nosa.
-Tak. Dobrze, że mi powiedziałaś. – Uśmiechnął się delikatnie. – Będę ostrożny, dobrze.
-Dobrze.
-Ufasz mi? – Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale odpowiedziałam bez pewnie:
-Ufam.

Paula

Czy kiedykolwiek spodziewałam się usłyszeć takie słowa z ust przyjaciółki? Nigdy, ale powinnam. Każdy wie jaka jest Mia, jaka stara się być. Może problem tkwił, że ja wiedziałam co kryje się pod maską. Z westchnieniem przechyliłam butelkę, wlewając do ust paląca w gardło wódkę. Po co się nad sobą użalałam? Zamknęłam oczy wsłuchując się w odgłosy miasta. Potrzebowałam być teraz sama. Dochodziła już jedenasta w nocy, a mama dzwoniła tylko raz. Nie odebrałam. Z jednej strony cieszyłam się, ze daje mi tyle luzy, jednak z drugiej  było mi żal. Czy ktoś kiedyś się i mnie zatroszczy? Czy kiedykolwiek na to pozwolę? Michał w tej chwili pewnie wolałby mnie nawet nie znać. Pociągnęłam kolejny łyk, krzywiąc się na końcu. Kiedy to w końcu zacznie działać?
-Ciężki dzień co? – Z piskiem, podskoczyłam do góry na ławce.
-Kam, nie strasz pajacu! – Skarciłam go wzrokiem, ale on tylko uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Nie wyglądał najlepiej.
-Nie powinnaś siedzieć sama po nocy w parku. – Powiedział, wyjmując z mojej reki butelkę.
-Nie chrzań… Ty chyba też nie miałeś zbyt udanego dnia. – Z posępną miną pokiwał głowa i pociągnął łyk.
-I owszem. Co się stało rudzielcu? – Mimo wszystko uśmiechnęłam się, wywracając oczami.
-Nic specjalnego. Mia oświadczyła, że nie chce się ze mną już przyjaźnić.
-Suka. – Wybuchnęłam śmiechem.
-I tak ją kochasz, co? – Westchnął, siadając wygodniej.
-To nie ma sensu. – Szepnął.
-A kto mówił, że miłość ma sens? – Posłała mi rozbawione spojrzenie.
-Miłość jest do kitu. – Uściełam jego dłoń.
-Nikt nie mówi, że nie.
-Dlatego nie ma tu z tobą Michała? – Westchnęłam.
-Nie wiem czemu on się tak zachowuje, przecież wie jaka jestem.
-Może problem polega na tym, ze wcale cie nie zna.. – Pokręciłam głową.
-To niedorzeczne. Spędzamy ze sobą dużo czasu.
-Na seksie, całowaniu i piciu?
-Może. – Powiedziałam z miną niewiniątka.
-Sama widzisz.
-Nie udawaj mądrego. – Zaśmiałam się, szturchając go w ramie.
-Ależ ja wcale nie udaje. – Zrobił poważną minę, ale zaraz wybuchnął śmiechem,.
-Jaasane. – Uśmiechnęłam się szeroko, watując się w niego. Z jednej tony był taki prosty, tak łatwo się z nim gadało, z drugiej był tak skąp likowany, że nie wiadomo co tak naprawdę myśli w danej chwili. Znaliśmy się tyle lat, a ja wciąż nie mogłam go rozszyfrować. W sumie tak naprawdę cała nasza paczka, nie znała się za dobrze. Rzadko rozmawialiśmy o swoich problemach i każdy miał mnóstwo tajemnic.  Czy my w ogóle byliśmy przyjaciółmi?
-Czemu tak na mnie patrzysz? – Spytał przyciszonym głosem.
-Jak? – Mój głos był lekko zachrypnięty.
-Jakbyś rozwiązywała zagadkę tego świata. – Z sykiem wciągnęłam powietrzem gdy nachylił się w moją stronę. – O czym myślisz? – Na jego ponętnych ustach błąkał się łobuzerski uśmieszek. Oddychaj, nakazywałam sobie w myślach. Czemu czułam się tak dziwnie w tej sytuacji? Przecież nic nas nie łączyło. Kochałam Michała, a jednak czułam dziwne przyciąganie do czarnowłosego.
-O tym, że chce cie pocałować. – Wypaliłam, zanim pomyślałam co mowie.  Co ty robisz kretynko?! Jego oczy pociemniały.  Wypił resztę wódki i odrzucił butelkę na bok. Ujął moją twarz w chłodne dłonie.
-No to na co czekasz? – Brzmiał tak kusząco.
A co z Mia? Z Michałem?
-Nie ma ich tu prawda? – Oblizałam suche wargi, kiwając głową. Zapewne będę tego żałować, ale niczego innego nie pragnęłam tak bardzo w tej chwili, jak zasmakować jego warg. Wzięłam głęboki oddech i w końcu go pocałowałam. Czułam się, jakby w środku eksplodowała. Zwinnym ruchem usiadłam na jego kolanach, pogłębiając pocałunek. Chciałam przestać, ale… Gówno prawda. Wcale nie chciałam przestać. Jego dłonie na moim ciele, parzyły skórę.
-Kurwa. – Szepnął i odsunął się nieznacznie. Uderzyła we mnie zimna świadomość tego co zrobiłam. Zeskoczyłam z niego z przerażeniem.
-Mój Boże…
-Co?
-To…
-To nie powinno się stać, co? Pewnie mam nikomu nie mówić. – Powiedział ze zbolałą mina.
-Kamil… - Co miałam powiedzieć? Kurwa! Kurwa! Kurwa!
-Jasne, rozumiem. – Już ni nie dodając, puściłem się biegiem w stronę domu.

Adrian

Nie tak planowałem ten wieczór. Naprawdę nie chciałem zaciągnąć jej do łóżka. Nie tak od razu, ale samo tak wyszło. W tej dziewczynie było coś co nie pozwalało mi jasno Myślec, a z każdym dniem chciałem być bliżej niej.  Nie chodziło już o głupi zakład z Mią, chodziło o znacznie więcej. Chyba się w niej zakochałem. Z cieniem uśmiechu na ustach spojrzałem na Lenę. Leżała wtulona w moje ramie, pogrążona we śnie. Chciałem zatrzymać czas. Z żadną dziewczyna nie czułam się tak, jak zniżą. Przymknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Byłem blisko uśnięcia , ale huk zamykanych się drzwi na dole, sprawił, że poderwałem się do góry. Narzuciłem na siebie jeansy i zbiegłem na dół. W salonie ktoś się kłócił.  Czujnie podszedłem do bliżej i stanąłem oniemiały.
-Co wy tu robicie? – Spytałem wściekle, zerkając na rodziców.
-Mieszkamy. – Warknęła mam, z obrażona miną siadając na kanapie.
-Mieliście spędzić romantyczny weekend nad jeziorem, czyż nie? – Spytałem sarkastycznym tonem.
-Twojej matce nie podobał się domek. – Wyjaśnił ojciec z poirytowaną miną. Z niedowierzaniem, wzniosłem ręce do góry.
-Co kurwa?!
-Wyrażaj się. – Zgaiła mnie matka.
-Żartujecie sobie?
-Przestań dzieciaku tak się unosić. – Zgrzytałem zębami, zaciskając dłonie w pieści. Otwierałem usta by już coś powiedzieć, ale ze strony schodów dobiegł nas głos Leny.
-Adrian co się stało? – Błagam. Błagam niech będzie ubrana.
-kto to? – Spojrzenie mamy mogło w tej chwili zabić. Lena stanęła u mojego boku, a gdy dostrzegła rodziców, oniemiała ze zdziwienia i zrobiła się czerwona na twarzy. Miała na sobie moją koszulkę. Przynajmniej to.
-Mamo to Lena. Pamiętasz? Kilka razy była u mnie ze znajomymi… - Zacisnąłem usta w wąską kreskę, gdy dostrzegłem wyraz jej twarzy.
-Dzień dobry. – Wydukała Lena.
-Dzień dobry. = Odpowiedział tata, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, ale ze śmiechu. Też chciałem się uśmiechnąć, ale wzrok matki mnie powstrzymał.
-Adrian nie mówiłeś, że masz dziewczynę… I ze ją do nas spraszasz. Na noc. – Wykrztusiła mama.
-No cóż. Tak wszyło. Myślałem, ze was nie będzie. – Wyjaśniłem trochę speszony. Lena kurczowo trzymała się mojej ręki , nic nie mówiąc i uciekając przed wzrokiem mojej mamy.
-No dobrze… Hmm, pogadamy o tym rano. – Z wdzięcznością spojrzałem na tatę i szybko zabrałem Lenę na górę
-Przepraszam. – Powiedziałem zamykając drzwi.
-Boże co za wstyd. Miałam ochotę zapaść się po ziemie. Twoi rodzice teraz na pewno mnie nie polubią. – Mówiła gorączkowo, chodząc po pokoju. Ta dziewczyna była niesamowita. Uśmiechnąłem się szeroko i zatrzymałem ją łapiąc za rękę. Przyciągnąłem ją do siebie.
-Nie przejmuj się. Mój tata już cie lubi, a mama… Ona lubi tylko siebie. – Wybuchnęła śmiechem.
-Nie usnę teraz.
-A kro powiedział, że musimy spać? – Spojrzałem na nią znacząco.
-Nie wierze, że chcesz to robić, gdy twoi rodzice są na dole!. – Zachichotała i przytuliła się do mnie.
-No wiesz, jak będziesz za głośno, to zatkam ci czymś usta. – Z łobuzerskim uśmieszkiem, podniosłem ją do góry.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem. – Pocałunkiem skończyłem tą rozmowę.