niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 4



Mia

Kafejka była do połowy zapełniona przez dzieciaki z naszej szkoły. Na zegarku wybiła już czternasta, więc Paula zaraz powinna się zjawić. Zastanawiałam się o czym chce pogadać… W głowie siedział mi tylko jeden pomysł. Nie miałam ochoty z nią dziś rozmawiać. W sumie nie miałam ochoty rozmawiać z kim kol wiek. Byłam zmęczona, źle się czułam, a dzisiejszy poranek z Kamile wyprał ze mnie wszelkie pozytywne emocje. Zerknęłam na drzwi, gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwoneczka wiszącego nad nimi. W wejściu pojawiła się czerwono włosa z ponurą miną. Nie będzie miło. Nerwowo poprawiłam się w fotelu, obserwując każdy ruch przyjaciółki. Paula zajęła miejsce naprzeciwko mnie i nim zdążyła otworzyć usta u jej boku pojawił się kelner. Młody blondyn z szerokim śnieżnobiałym uśmiechem  zapytał:
-Co panią podać? – Z kwaśną miną spojrzałam na szklankę soku pomarańczowego, stającą na szklanym stoliku.
-Ja nic, Paula?
-Latte macchiato – Odpowiedziała bez zastanowienia. Wiedziałam, że chce by chłopak już sobie poszedł. Uśmiech blondyna przygasł i odszedł by zrealizować zamówienie. Przyjrzałam się jej z uwagą.
-Biłaś się z kimś? – Spytałam, podnosząc szklankę do ust. Prychnęła z niesmakiem, siadając wygodniej.
-I owszem. Z twoją nową, ukochaną przyjaciółeczką. – Wyjaśniła z sarkazmem. Marszcząc czoło, zmierzyłam ja wzrokiem. Mówiła poważnie?
-Biłaś się z Leną? – Spytałam dławiącym się głosem. To była niedorzeczne i niemożliwe.
-Aż tak cie to dziwi? – Jej głos przesycony był kpiną.
-Myślałam, że się lubicie. – Mówiłam szczerze.
-Udajesz kretynkę? – Z odpowiedzą poczekałam aż blondyn postawi kawę przed Paula i odejdzie.
-O czym chcesz tak naprawdę pogadać? – Zapytałam ostro.
-A jak myślisz?
-Nie wiem. Oświeć mnie. – Byłam coraz bardziej wkurzona. Do czego to zmierzało?
Dlaczego ona, a nie ja? – Odważnie. – Dlaczego spadłam na drugi plan? – Zapytała patrząc mi w oczy.
-Potrzebowałam odmiany. – Odpowiedziałam bez zająknięcia.
-Odmiany? Co chciałaś odmienić ciągle chodzisz albo pijana, albo ujarana. Z Kamilem ci się nie układa. Wszystko jest po staremu, więc jaka to odmiana?! – Zacisnęłam usta w wąską kreskę.
-Ona praktycznie nie zna przeszłości… Z nią jest łatwiej.  – Szepnęłam.
-Mia! A ze mną jest trudno? Byłam przy tobie gdy twoja mama umarła! Byłam, gdy Kamil… Zrobił to co zrobił. Wspierałam cie. Znamy się tyle lat, a ty zamieniasz mnie na Lenę, bo ona o tym nie wie?! – W jej głosie dało słyszeć się niedowierzanie.
-Tak. Ona nie wie… I to jest ta odmiana. – Wyjaśniłam.
-M czego ty ode mnie oczekujesz? – Zapytała z nutą rozpaczy.
-Od ciebie już niczego. – Powiedziałam chłodno. Wiedziałam, że to głupie i że to co zaraz powiem zrobi ze mnie kompletną sucz, ale inaczej nie umiałam.
-Nie chcesz się już ze mną przyjaźnić? – Wyglądała na zaskoczoną.
-Mam już nową przyjaciółkę.  – Oznajmiłam i od razu tego pożałowałam. Paula była, jak moja siostra, ale chyba mnie to przerastało.  Byłyśmy zbyt blisko… A gdy ktoś jest zbyt blisko łatwiej mu cie skrzywdzić, a ja nie chciałam więcej krzywdy.

Stojąc na środku chodnika, dumnie uniosłam brodę do góry, choć chciałam zapaść się pod ziemie i wyciągnęłam telefon. Szybkimi kliknięciami wystukałam wiadomość:
Do: Łukasz
Potrzebuje działki.

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.
Od: Łukasz
Za 10 min. u mnie mała.

Z szerokim uśmiechem ruszyłam przed siebie. Usilnie  próbowałam wyrzucić z głowy dzisiejszy poranek i popołudnie i gdy stanęłam przed drzwiami do prowadzącymi do mieszkania Łukasza, wszystkie myśli się ulotniły. Do środka weszłam bez pukania, a drzwi, jak zawsze były otwarte. Chłopak stał na środku dużego salonu przed telewizorem z pilotem w ręku i skrętem w ustach. Był bez koszulki. Ciemne jeansy nisko zwisały na jego biodrach. Na mój widok uśmiechnął się łobuzersko.
-Cześć skarbie. – Wymruczał, przeskakując po kanałach.
-Witaj. – Podeszłam do blatu kuchennego i parałam się o niego wyzywająco.
-Ciężki dzień? – Rzucił pilota na szarą kanapę i zbliżył się do mnie.
-Jak każdy. Potrzebuje czegoś na rozluźnienie. Mrużąc oczy, położył dłonie na mojej pupie. Wciągnęłam z sykiem powietrze, wdychając jego ostry zapach. Na jego twarzy igrały cienie łagodząc mocno zarysowane linie szczęki.
-Na mnie zawsze możesz liczyć. – Musnął ustami moją szyje, jednocześnie wyjmując coś z szuflady.  Odsunął się i podał mi plastikowy woreczek z białym proszkiem. – Tylko nie przesadź. – Uśmiechnęłam się szeroko.
-Potrzebuje jakiejś karty. – Z rozbawieniem wywrócił oczami.
-Tam jest mój portfel. – Wskazał wyspę dzielącą salon i kuchnie. Kołysząc biodrami, czując na sobie jego wzrok podeszłam do szafek i chwyciłam jego czarny, skórzany portfel. Wyciągnęłam z niego kartę i uformowałam sobie jedną ścieżkę. Zerkając na niego, wciągnęłam namacalne zapomnienie.
-Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. – Otarłam nos, zagryzając wargę.
-Wiem. – Szepnęłam. Jak drapieżnik zbliżył się do mnie i mocno mnie pocałował, rozchylając językiem moje usta.
-Moja mała, słodka diablica.
-Powiedziałabym raczej gorzka.
-Mylisz się.
-Skoro tak mówisz. – Chwycił mnie za biodra i uniósł  do góry. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie, zatapiając się w jego pocałunkach.


Lena

-Podobało ci się? – Głos Adriana wyrwał mnie z rozmyślań o dzisiejszym wieczorze.
-Bardzo.  –odpowiedziałam szczerze. Zabrał mnie na naprawdę świetny koncert, a potem na romantyczny wieczorny spacer. W jego towarzystwie było jakoś łatwiej. Nic nie zaprzątało  mi niepotrzebnie głowy. Był tylko on. Może byłam głupia, ale miałam nadzieje, że Adrian czuł tak samo.
-Ja też się dobrze bawiłem – Szepnął, przyciągając mnie do siebie. – A teraz co?
-Hmm…  Zaskocz mnie. – Mruknęłam, chichocząc.
-Może pójdziemy do mnie? Rodzice wyjechali na weekend. Mamy cały dom dla siebie. Ugotuje nam coś. – Kusił. Zerknęłam na niego lekko zdziwiona. Uśmiechał się szeroko, a jego oczy błyszczały.
-Brzmi interesująco, ale obawiam się twojego gotowania.  – Zażartowałam. Zrobił naburmuszoną minę.
-Śmiesz wątpić w mój talent kucharski?
-Tak odrobinkę. – Z niedowierzaniem pokręcił głową i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać i wierzgać w jego ramionach, czując na sobie wzrok przechodniów.
-Błagam, przestań! – Prosiłam, zanosząc się śmiechem.
-Przeproś za swe mylne wątpliwości. – Zamruczał mi do ucha, wciąż mnie łaskocząc.
-Przepraszam. – Wydusiłam z ledwością. Przestał natychmiast, ale nie wypuścił mnie z uścisku. Patrząc mi w oczy uśmiechnął się łobuzersko.
-Jesteś naprawdę śliczna, wiesz? – Zarumieniłam się, kręcąc głową. – Nie zaprzeczaj, bo znów zacznę cie łaskotać. – Zagroził.
-To szantaż. – Wyszeptałam, rozkoszując się jego dotykiem.
-Co poradzić? – Zamiast odpowiedzieć, złączyłam nasze usta w pocałunku. Jego uścisk stał się mocniejszy, a usta bardziej żarliwe. Nie wiem ile staliśmy tak na środku przejścia. Sekundy, minuty? Dla mnie mogłoby to trwać wieczni, ale w końcu to Adrian się odsunął.
-Powtórzymy to u mnie. Teraz mamy widownie. – Zachichotał, wskazując dwójkę dzieciaków, stających nieopodal.
-Nie mają wstydu. Tak się bezczelnie gapić? – Prychnęłam.
-Tak, też tego nie rozumiem. – Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Nie pierwszy raz byłam w domu Adriana, ale teraz czułam się zupełnie inaczej. Jak w bańce mydlanej, która miała zaraz pęknąć. Tego się obawiałam, że następnego dnia to wszystko pęknie i zniknie.
-Co jemy? – Spytał Adi, otwierając lodówkę. Usiadłam na szafce, wzruszając ramionami.
-Ty coś zaproponuj. – Zagryzając wargę, zaczął przeglądać zawartość szafek.
-Może coś zamówimy? – Spytał, patrząc na mnie żarliwe.
-A co z twoimi zdolnościami kucharskimi? – Zapytałam unosząc brwi do góry.
-Mogą zaczekać. – Szepnął i położył dłonie na moich udach.
-Po tym, jak mnie torturowałeś? O nie! – Uśmiechnął się szeroko i musnął nosem mój obojczyk.
-Nie bądź okropna. – Wymamrotał.
-Ja? Ja okropna? – Spojrzał mi w oczy, a mi odechciało się mówić i jeść.
-No dobrze. Ty nie możesz być okropna. Jesteś słodka, piękna, idealna. – Jeśli w taki sposób próbował zaciągnąć mnie to łóżka, to nieźle mu szło.
-Nie podlizuj się. – Wychrypiałam dziwnym niskim głosem.
-Nawet się nie staram. – Pocałował moją skroń, potem policzek, kącik ust, brodę drażniąc mnie tym okrutnie.
-Pocałujesz mnie w końcu? Wyszeptałam, gdy podążał ta ścieżką wciąż od nowa.
-Chcesz tego? – Ha! Głupie pytanie. Tylko tego w tej chwili pragnęłam. Złapał mnie w biodrach, unosząc do góry. Kierowana instynktem, oplotłam go nogami w pasie i wtedy mnie pocałował. Nie wierzyłam, że posunęłam się tak daleko na pierwszej randce!   Z łatwością wniósł mnie po schodach na gore. Z nim położył mnie na łóżku, cała płonęłam. Leżąc w miękkiej pościeli, obserwowałam, jak szybko ściąga koszulkę. Położył się obok mnie . Palcami zaczął błądzić po mojej rozgrzanej skórze. Zastanawiałam się czy chce pójść na całość.  Mogłam mu w ten sposób ufać? Zsunął ze mnie rajstopy i spódnice i po chwili byłam już w samej bieliźnie, a on patrzył na mnie, jak drapieżnik na swoją ofiarę. O tak, na pewno chce pójść na całość! Każdy jego czuł dotyk sprawiał, że przez skórę przechodził mnie miły prąd. Jak miałam mu powiedzieć, że nigdy tego nie robiłam? Wyjdę na kretynkę? Gdy wsunął rękę w moje majtki, zastygłam w bezruchu.
-Adrian… Zatrzymaj się na chwile. – Natychmiast przestał i spojrzał na mnie oczami, płonącymi z pożądania.
-Co się stało? – Spytał miękko. Wzięłam głęboki wdech, próbując uspokoić oszalałe serce.
-Wiesz… To mój pierwszy raz. – Jego niebieskie oczy, które były tera niemal granatowe, otworzyły się  szerzej ze zdziwienia.
-Naprawdę? – Lekko pokiwałam głową, czekając na jego reakcje. – Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. – Powiedział po chwili. Odetchnęłam.
-Chce, ale chyba powinieneś wiedzieć. –Pocałował mnie w czubek nosa.
-Tak. Dobrze, że mi powiedziałaś. – Uśmiechnął się delikatnie. – Będę ostrożny, dobrze.
-Dobrze.
-Ufasz mi? – Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale odpowiedziałam bez pewnie:
-Ufam.

Paula

Czy kiedykolwiek spodziewałam się usłyszeć takie słowa z ust przyjaciółki? Nigdy, ale powinnam. Każdy wie jaka jest Mia, jaka stara się być. Może problem tkwił, że ja wiedziałam co kryje się pod maską. Z westchnieniem przechyliłam butelkę, wlewając do ust paląca w gardło wódkę. Po co się nad sobą użalałam? Zamknęłam oczy wsłuchując się w odgłosy miasta. Potrzebowałam być teraz sama. Dochodziła już jedenasta w nocy, a mama dzwoniła tylko raz. Nie odebrałam. Z jednej strony cieszyłam się, ze daje mi tyle luzy, jednak z drugiej  było mi żal. Czy ktoś kiedyś się i mnie zatroszczy? Czy kiedykolwiek na to pozwolę? Michał w tej chwili pewnie wolałby mnie nawet nie znać. Pociągnęłam kolejny łyk, krzywiąc się na końcu. Kiedy to w końcu zacznie działać?
-Ciężki dzień co? – Z piskiem, podskoczyłam do góry na ławce.
-Kam, nie strasz pajacu! – Skarciłam go wzrokiem, ale on tylko uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Nie wyglądał najlepiej.
-Nie powinnaś siedzieć sama po nocy w parku. – Powiedział, wyjmując z mojej reki butelkę.
-Nie chrzań… Ty chyba też nie miałeś zbyt udanego dnia. – Z posępną miną pokiwał głowa i pociągnął łyk.
-I owszem. Co się stało rudzielcu? – Mimo wszystko uśmiechnęłam się, wywracając oczami.
-Nic specjalnego. Mia oświadczyła, że nie chce się ze mną już przyjaźnić.
-Suka. – Wybuchnęłam śmiechem.
-I tak ją kochasz, co? – Westchnął, siadając wygodniej.
-To nie ma sensu. – Szepnął.
-A kto mówił, że miłość ma sens? – Posłała mi rozbawione spojrzenie.
-Miłość jest do kitu. – Uściełam jego dłoń.
-Nikt nie mówi, że nie.
-Dlatego nie ma tu z tobą Michała? – Westchnęłam.
-Nie wiem czemu on się tak zachowuje, przecież wie jaka jestem.
-Może problem polega na tym, ze wcale cie nie zna.. – Pokręciłam głową.
-To niedorzeczne. Spędzamy ze sobą dużo czasu.
-Na seksie, całowaniu i piciu?
-Może. – Powiedziałam z miną niewiniątka.
-Sama widzisz.
-Nie udawaj mądrego. – Zaśmiałam się, szturchając go w ramie.
-Ależ ja wcale nie udaje. – Zrobił poważną minę, ale zaraz wybuchnął śmiechem,.
-Jaasane. – Uśmiechnęłam się szeroko, watując się w niego. Z jednej tony był taki prosty, tak łatwo się z nim gadało, z drugiej był tak skąp likowany, że nie wiadomo co tak naprawdę myśli w danej chwili. Znaliśmy się tyle lat, a ja wciąż nie mogłam go rozszyfrować. W sumie tak naprawdę cała nasza paczka, nie znała się za dobrze. Rzadko rozmawialiśmy o swoich problemach i każdy miał mnóstwo tajemnic.  Czy my w ogóle byliśmy przyjaciółmi?
-Czemu tak na mnie patrzysz? – Spytał przyciszonym głosem.
-Jak? – Mój głos był lekko zachrypnięty.
-Jakbyś rozwiązywała zagadkę tego świata. – Z sykiem wciągnęłam powietrzem gdy nachylił się w moją stronę. – O czym myślisz? – Na jego ponętnych ustach błąkał się łobuzerski uśmieszek. Oddychaj, nakazywałam sobie w myślach. Czemu czułam się tak dziwnie w tej sytuacji? Przecież nic nas nie łączyło. Kochałam Michała, a jednak czułam dziwne przyciąganie do czarnowłosego.
-O tym, że chce cie pocałować. – Wypaliłam, zanim pomyślałam co mowie.  Co ty robisz kretynko?! Jego oczy pociemniały.  Wypił resztę wódki i odrzucił butelkę na bok. Ujął moją twarz w chłodne dłonie.
-No to na co czekasz? – Brzmiał tak kusząco.
A co z Mia? Z Michałem?
-Nie ma ich tu prawda? – Oblizałam suche wargi, kiwając głową. Zapewne będę tego żałować, ale niczego innego nie pragnęłam tak bardzo w tej chwili, jak zasmakować jego warg. Wzięłam głęboki oddech i w końcu go pocałowałam. Czułam się, jakby w środku eksplodowała. Zwinnym ruchem usiadłam na jego kolanach, pogłębiając pocałunek. Chciałam przestać, ale… Gówno prawda. Wcale nie chciałam przestać. Jego dłonie na moim ciele, parzyły skórę.
-Kurwa. – Szepnął i odsunął się nieznacznie. Uderzyła we mnie zimna świadomość tego co zrobiłam. Zeskoczyłam z niego z przerażeniem.
-Mój Boże…
-Co?
-To…
-To nie powinno się stać, co? Pewnie mam nikomu nie mówić. – Powiedział ze zbolałą mina.
-Kamil… - Co miałam powiedzieć? Kurwa! Kurwa! Kurwa!
-Jasne, rozumiem. – Już ni nie dodając, puściłem się biegiem w stronę domu.

Adrian

Nie tak planowałem ten wieczór. Naprawdę nie chciałem zaciągnąć jej do łóżka. Nie tak od razu, ale samo tak wyszło. W tej dziewczynie było coś co nie pozwalało mi jasno Myślec, a z każdym dniem chciałem być bliżej niej.  Nie chodziło już o głupi zakład z Mią, chodziło o znacznie więcej. Chyba się w niej zakochałem. Z cieniem uśmiechu na ustach spojrzałem na Lenę. Leżała wtulona w moje ramie, pogrążona we śnie. Chciałem zatrzymać czas. Z żadną dziewczyna nie czułam się tak, jak zniżą. Przymknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Byłem blisko uśnięcia , ale huk zamykanych się drzwi na dole, sprawił, że poderwałem się do góry. Narzuciłem na siebie jeansy i zbiegłem na dół. W salonie ktoś się kłócił.  Czujnie podszedłem do bliżej i stanąłem oniemiały.
-Co wy tu robicie? – Spytałem wściekle, zerkając na rodziców.
-Mieszkamy. – Warknęła mam, z obrażona miną siadając na kanapie.
-Mieliście spędzić romantyczny weekend nad jeziorem, czyż nie? – Spytałem sarkastycznym tonem.
-Twojej matce nie podobał się domek. – Wyjaśnił ojciec z poirytowaną miną. Z niedowierzaniem, wzniosłem ręce do góry.
-Co kurwa?!
-Wyrażaj się. – Zgaiła mnie matka.
-Żartujecie sobie?
-Przestań dzieciaku tak się unosić. – Zgrzytałem zębami, zaciskając dłonie w pieści. Otwierałem usta by już coś powiedzieć, ale ze strony schodów dobiegł nas głos Leny.
-Adrian co się stało? – Błagam. Błagam niech będzie ubrana.
-kto to? – Spojrzenie mamy mogło w tej chwili zabić. Lena stanęła u mojego boku, a gdy dostrzegła rodziców, oniemiała ze zdziwienia i zrobiła się czerwona na twarzy. Miała na sobie moją koszulkę. Przynajmniej to.
-Mamo to Lena. Pamiętasz? Kilka razy była u mnie ze znajomymi… - Zacisnąłem usta w wąską kreskę, gdy dostrzegłem wyraz jej twarzy.
-Dzień dobry. – Wydukała Lena.
-Dzień dobry. = Odpowiedział tata, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, ale ze śmiechu. Też chciałem się uśmiechnąć, ale wzrok matki mnie powstrzymał.
-Adrian nie mówiłeś, że masz dziewczynę… I ze ją do nas spraszasz. Na noc. – Wykrztusiła mama.
-No cóż. Tak wszyło. Myślałem, ze was nie będzie. – Wyjaśniłem trochę speszony. Lena kurczowo trzymała się mojej ręki , nic nie mówiąc i uciekając przed wzrokiem mojej mamy.
-No dobrze… Hmm, pogadamy o tym rano. – Z wdzięcznością spojrzałem na tatę i szybko zabrałem Lenę na górę
-Przepraszam. – Powiedziałem zamykając drzwi.
-Boże co za wstyd. Miałam ochotę zapaść się po ziemie. Twoi rodzice teraz na pewno mnie nie polubią. – Mówiła gorączkowo, chodząc po pokoju. Ta dziewczyna była niesamowita. Uśmiechnąłem się szeroko i zatrzymałem ją łapiąc za rękę. Przyciągnąłem ją do siebie.
-Nie przejmuj się. Mój tata już cie lubi, a mama… Ona lubi tylko siebie. – Wybuchnęła śmiechem.
-Nie usnę teraz.
-A kro powiedział, że musimy spać? – Spojrzałem na nią znacząco.
-Nie wierze, że chcesz to robić, gdy twoi rodzice są na dole!. – Zachichotała i przytuliła się do mnie.
-No wiesz, jak będziesz za głośno, to zatkam ci czymś usta. – Z łobuzerskim uśmieszkiem, podniosłem ją do góry.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem. – Pocałunkiem skończyłem tą rozmowę.

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3



Lena

Zerknęłam na Adriana, na którego ustach błąkał się uśmiech.
-Co cie bawi? – Spytałam wściekła. W tej chwili nie miałam ochoty na śmiech.
-Zachowujecie się, jak dzieci. – Stwierdził, chichocząc. Skarciłam go wzrokiem. Nie była to prawda, po prostu zbyt dużo wypiłam… Taa. Na marne próbowałam się pocieszyć, idąc ciemnymi ulicami. Gdy chłopcy nas rozdzielili, ochrona natychmiast nas wyrzuciła. Nie miałam szansy nawet zobaczyć co z Mią. Miałam nadzieje, że ktoś  się nią zaopiekował, albo wróciła do domu sama. Boże, dlaczego byłam taka głupia żeby wdawać się w bojkę?! – Nie możecie na spokojnie porozmawiać? – Wzruszyłam ramionami, czego natychmiast pożałowałam. Moje ciało przeszedł bolesny skurcz.
-Jakoś nam to nie wychodzi.- Wyjaśniłam. Uśmiechnął się delikatnie.
-Boli, co? – Spytał, łapiąc mnie za rękę i lekko do siebie przyciągając. Nie mogłam uwierzyć w to, że mu się podobam.
-Odrobinę. – Mruknęłam z zadowoleniem, czując ciepło jego umięśnionego ciała.
-Jesteśmy na miejscu. – Powiedział, stając.
-Niestety. – Jednym szybkim, sprawnym ruchem obrócił mnie w swoją stronę. Napotkałam jego niebieskie oczy i uśmiechnęłam się.
-Jutro jest aktualne? – Nawinął na palec kosmyk moich włosów i pociągnął delikatnie.
-Jak najbardziej. – Szepnęłam, nieznacznie pochylając się w jego stronę.
-Nie mogę się już doczekać. – Jego głos był cichy i seksowny. Otwierałam już usta, by odpowiedzieć, ale z boku dobiegł mnie głos mamy:
-Lena, wchodź do domu! – Ton jej głosu był poważny. Wywróciłam oczami, rumieniąc się.
-Czy ona zawsze będzie przynosić mi Obicach?
-Prawdopodobnie tak. – Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
Lena! – Mama stawała się niecierpliwa.
-Do jutra. – Pożegnał się i odszedł. Przez chwilę jeszcze stałam przed domem, patrząc w ślad za nim, ale kolejne upomnienie mojej rodzicielki zmusiło mnie  do wejścia do środka.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka. – Zaatakowała, gdy tylko zatrzasnęłam drzwi.
-Bo nie mam.  –Jeszcze.
-Wyglądało to inaczej. – Skarciła mnie.
-Najwidoczniej źle to postrzegasz. – Skwitowałam, swobodnie idąc w stronę schodów.
-Przestań pyskować! – Krzyknęła za mną.
-Wcale tego nie robię mamo. – Powiedziałam zirytowana.
-Powinnaś zmienić towarzystwo, młoda damo! – Wzniosłam oczy do nieba. Za jakie grzechy? I kto w tych czasach używał słów ‘’Młoda damo’’?
-Tylko ty tak sądzisz.  –Nie czekając na jej odpowiedź, zamknęłam się w pokoju. Śmieszył mnie fakt, że Adrian tak ją zaintrygował, że nie zauważyła nowych siniaków i smug po zaschłej krwi. Z ulgą rzuciłam się na łóżko. Po chwili poczułam wibrowanie w kieszeni,. Z czającym się na ustach uśmieszkiem, wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz:
Od: Adi
Śpij dobrze. Czekam na jutro;*

Z szerokim uśmiechem, który dłużej nie potrafił się ukrywać, odłożyłam telefon na szafkę nocną. Nie zamierzałam odpisywać. Niech nie myśli sobie, że jestem taka łatwa. Przez chwilę leżałam bezmyślnie gapiąc się w sufit, a potem znów złapałam za komórkę i wybrałam numer Mii. Nie odebrała. Miałam nadzieje, że z nią wszystko w porządku. Zerwałam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Przyda mi się ciepły prysznic. O tak.

Mia

Zamrugałam kilka razy, przyzwyczajając oczy do słonecznego światła, wpadającego przez uchylone okno. Przez chwilę rozkoszowałam się tym stanem pomiędzy snem a rzeczywistością. Dopiero ciepło ciała obok obudziło mnie na dobre. Z zaciśniętymi ustami przekręciłam się na drugi bok, a moim oczom ukazała się pogrążona we śnie twarz Kamila.
-O niee. – Zajęczałam, ale się nie ruszyłam. Dobrze było mi obok niego, ale nie zamierzałam przyznać się do tego głośno. Jedną rękę trzymał na nagim brzuchu, a druga tuż nad moją głową.  Zaczarowana przyglądałam mu się z lekkim przerażeniem. Wyglądał tak spokojnie, jak mały chłopiec. Tak niewinnie. Niesforny kosmyk włosów opadł na jego czoło. Korciło mnie, by go dotknąć, ale powstrzymałam się. On mnie skrzywdził i może zrobić to jeszcze raz. Nie mogę mu ufać. Tą mantrę powtarzałam sobie w myślach, gdy wstawałam z łóżka. Byłam naga. Z irytacją stwierdziłam, że niewiele z wczoraj pamiętam.  Z pod poduszki wyciągnęłam za dużą, znoszoną koszulkę, którą zwędziłam Kubie. Przełożyłam ją przez głowę, rozkosznie się przy tym rozciągając.  Przeszłam na środek pokoju, gdzie zostały porzucone jeansy Kamila i wyciągnęłam z nich paczkę papierosów i zapalniczkę.
-Nie ładnie tak podkradać.- Zachrypiały głos Kamila, sprawił, że zadrżałam z papierosem w ustach. Z kwaśnym uśmiechem odwróciłam się w jego stronę. Podpierał się na łokciach, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Kołdra osunęła się niebezpiecznie nisko na jego biodra.
-Ja się tylko częstuje. – Oznajmiłam, przypalając szluga.
-Moim zdaniem tak wyglądasz najpiękniej. – Zamruczał, a ja prychnęłam.
-Dobrze, że to tylko twoje zdanie. –Rzuciłam mu spodnie, które sprawnie złapał.
-No jasne. – W ton jego głosu wkradł się chłód. – Jak się czujesz? – Spytał wkładając jeansy. Wzruszyłam ramionami.
-Dobrze, a co?
-Rzygałaś pół nocy.
-Och… No cóż. Nie pamiętam za wiele. – Powiedziałam obojętnie.
-A to co robiliśmy? – Uśmiechnął się łobuzersko i zrobił krok w moją stronę.
-A co robiliśmy? – Uniosłam brwi do góry, wypuszczając dym z płuc.  W sekundę znalazł się przy mnie. Pchnął mnie na ścianę, przyciskając mnie do niej swoim ciałem. Z zafascynowaniem obserwowałam rysy jego mięśni.
-Mam ci przypomnieć? – Wzniosłam oczy do góry, napotykając jego wzrok.  Jego oczy błyszczały z pożądania. Rozchyliłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jego jedna dłoń powędrowała między moje nogi, druga opierał na mojej tali.  Jęknęłam, rozpływając się pod jego dotykiem. Chciałam oddać się temu uczuciu., ale nie mogłam… Nie. Kamil to drań.
-Przestań. – Szepnęłam, głośno przełykając ślinę. Położyłam dłonie na jego klatce i odepchnęłam go od siebie. Chciało mi się krzyczeć,-. – Nie zmieniłaś zdania, co? Żałujesz tego co się stało? – Jego spojrzenie prowadziło mnie na skraj przepaści. Przed oczami miałam urywki wczorajszej nocy. Było źle. W co ja się wpakowałam?
-Musze to przemyśleć. Daj mi czas. Tylko… Tylko nikomu o tym nie mów. – Tak naprawdę nie chciałam myśleć. Chciałam go. Moje ciało był zdradzieckie i myślało samolubnie.
-Czemu? Wstydzisz się tego, że ze mną spałaś? – Zaśmiałam się.
-Przestań udawać głupca.  Każda chciałaby się z tobą pieprzyć., a potem chodziłaby dumna, jak paw.- Skrzywił się na moje słowa.
-Więc czemu? – Zignorował moje ręce i przytulił mnie mocno. – Mia musisz mi powiedzieć. To nic dla ciebie nie znaczyło? – W jego głosie wyczułam rozpacz. Nie! Tak nie mogło być! Nie mogę pozwolić, by znów owinął sobie mnie wokół paluszka.
-To był tylko seks. – Powiedziałam chłodno. Poczułam, jak tężeje.
-Tylko seks. – Brzmiał bez wyrazu. – Jestem dla ciebie, jak każdy inny? – Spojrzałam mu w oczy, śmiejąc się kpiąco.
-Nie. Żaden inny nie doprowadził mnie do rozpaczy. Gratuluje, jesteś jedyny.-Przez jego twarz przemknął cień bólu, ale zaraz zniknął pod osłoną obojętności. Odepchnął mnie od siebie, a ja próbując powstrzymać łzy wybiegłam z pokoju. I na chuj mi to było? Zeszłam na dół by być jak najdalej od niego. Na kanapie siedział Kuba leniwie przeskakują po programach. Papieros zaczął palić mi palce. Rzuciłam go w bok i usiadłam obok brata.
- Czy w twoim łóżku nie leży właśnie Kamil? – wzruszyłam ramionami starając się na nonszalancje.
-Właściwie to się ubiera. Skąd wiedziałeś?
- Raczej nie przestrzegacie ciszy nocnej.- uśmiechnęłam się złowrogo – M, wiesz w co się pakujesz?- Moja mina od razu sposępniała .
- To był tylko jeden numerek.  To nic nie znaczy.
- On też tak uważa? Bo mi się wydaje że nie.- zmarszczyłam czoło.
- Co masz na myśli?
- On chce więcej. Nie bądź głupia.- Zamrugałam kilkakrotnie przetrawiając tę informację.
- Zranił mnie.- Szepnęłam-Jest niczym.  Nie jestem głupia i nie dam się powrotem zaciągnąć w jego sidła.

Kamil

Założyłem koszulę i wziąłem kilka głębokich wdechów. Co ja sobie myślałem?
Rozejrzałem się po jej pokoju gdzie wiecznie panował burdel do nieokiełznania i zbiegłem na dół.  Kuba siedział na kanapie, ale Mii nigdzie nie było widać.
- Cześć stary.- Rzucił chłopak i wskazał miejsce obok siebie, które niechętnie zająłem.
- Gdzie M?- Spytałem cicho .
- W łazience.- zerknął na mnie, ale nic nie mogłem wyczytać z wyrazu jego twarzy.
- Chcesz o czymś pogadać, czy mogę już iść?- Ponaglałem go .
- Kamil w co ty się bawisz?- Zmarszczyłem brwi nie wiedząc co ma na myśli
- Co?
- Dobra inaczej. Co zamierasz?
- Pójść do domu?- Zaczynał mnie przerażać.
- Oboje lubicie grac głupich co?
- Nie wiem o co ci biega. – Rzuciłem z irytacją. Aż za dobrze wiedziałem dokąd zmierza ta rozmowa.
-Kochasz ją? – Zakrztusiłem się powietrzem, zerkając na niego zaskoczony.
-Wiesz Kuba, wybacz, ale to nie twoja sprawa. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
-Kamil to moja siostra. – Oczywiście. Pokręciłem głową z niechęcią. To wszystko było do dupy.
-Nie liczy się co ja czuje, ona mnie nie chce. To nie ma znaczenia…
-Albo tylko tak mówi. – Zacisnąłem usta w wąską kreskę, mierząc go wzrokiem.
-Nie mam zamiaru jej do niczego zmuszać… - Prychnął, a ja zaśmiałem się zdając sobie sprawę z tego jak kiepsko brzmią te słowa ze względu na przeszłość.
-Poszła z tobą do łóżka.
-Kuba ona codziennie sypia z kimś innym, a po za tym była pijana. – Powiedziałem, a w moim głosie pobrzmiewała nuta złości. Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-Mówiąc tak nie zdobędziesz jej… - Zerwałem się na równe nogi.
-Idę do domu. – Powiedziałem szorstko i wyszedłem sztywnym krokiem. Miałem ochotę w coś uderzyć. Co to byłą kurwa za gra?! Kuba powinien trzymać mnie z daleka od niej, a nie mówić, jak ma  ją zdobyć. To było śmieszne.


-Kamil, to ty?! – Z kuchni dobiegł mnie głos mamy, gdy zamykałem za sobą drzwi. Z irytacją wywróciłem oczami.
-Nie mamo. To tylko włamywacz, który ma klucze. – Przemierzyłem salon i wszedłem do pomieszczenia wypełnionego dziwnym zapachem spalenizny.
-Nie bądź sarkastyczny. – Upomniała mnie, zerkając w moją stronę.  Od zawsze byliśmy tylko my. Ja i mama. Ojciec odszedł, gdy tylko się urodziłem, a mama nie lubiła o nim wspominać, a gdy już to robiła zawsze w zdaniu, w którym znajdowało się jego imię pojawiało się także stwierdzenie ‘’sukinsyn’’ albo ‘’skurwiel’’
-Znowu próbowałaś gotować? – Spytałem pociągając nosem. Posłała mi piorunujące spojrzenie.
-Jesteś okropny. – Uśmiechnąłem się szeroko.
-Wiem.
-Gdzie byłeś? Mogłeś zadzwonić, że nie będzie cie na noc. – Oparłem się o ścianę.
-Jestem już pełnoletni mamo.
-Jak dla mnie nadal jesteś moim małym synkiem, więc martwiłam się. – Zaśmiałem się.
-Nie mam pięciu lat. – Przypomniałem.
-Ale możesz mówić mi gdzie idziesz. – Wywróciłem oczami.
-Byłem u Mii. –Jej oczy otworzyły się szerzej.
-Tej Mii? – Mama znała zarys moich stosunków z Mią i wiedziała mniej więcej dlaczego tak jest… Nie dało się ukryć przed nią kilku siniaków na mojej twarzy…
-Tak. Mamy coś do picia? – Podszedłem do lodówki i przejrzałem jej zawartość.
-Jesteście razem? – Spytała zdziwiona.
-Nie. – Sięgnąłem po jedno piwo i prawie pełną butelkę jakieś owocowej nalewki.
-Och… Mam nadzieje, że to nie to czym myślę. – Odwróciłem się w jej stronę z pogardliwym uśmieszkiem.
-To dokładnie to o czym myślisz. – Nogą zamknąłem drzwi lodówki.
-Nie przesadzasz? – Warknęłam, zerkając na butelki w moich rekach.
-To stanowczo za mało.

Paula

Z przyjemnego snu, obudziły mnie szmery rozmowy za drwami mojego pokoju. Z niezadowoleniem wygrzebałam się z ciepłego łóżka i podreptałam do drzwi. Otuliłam się ramionami i przytknęłam ucho do drewnianej powierzchni.
-Ona cie potrzebuje Piotr. – Głos mamy był lekko chropowaty, zapewne od nadmiernego palenia.
-Przecież jestem. – Odpowiedział łagodnie tata. Oczami wyobraźni widziałam irytacje malująca się na twarzy mojej rodzicielki.
-Jesteś? Kpisz sobie ze mnie?! Przyjeżdżasz raz na kilka miesięcy. Nie radze sobie sama. – Rozpacz w jej głosie, sprawiła, że poczułam rosnącą gule w gardle.
-Właśnie widzę – Prychnął z niesmakiem. – Co ty ze sobą zrobiłaś?
-To cie nie powinno interesować. Zajmij się lepiej tą swoją lafiryndą.  – Uśmiechnęłam się szeroko. Ja również nie lubiłam narzeczonej ojca.
-Nie mów tak o Malwinie. – Moich uszu dotarło głośne skrzypnięcie.
-Będę mówić o tej gówniarze co mi się podoba!
-Uspokój się Zuza. – Wywracają oczami odsunęłam się od drzwi i tęsknie spojrzałam na łóżko, ale wiedziałam, że nie mogę teraz do niego wrócić. Wsunęłam się w ciemne jeansy i bluzę, a niesforne włosy związałam w kok. Czas stawić czoło własnemu ojcu. Z ciężkim westchnieniem wyszłam z pokoju wprost do salonu. Mama stała pod oknem, zerkając gniewnie na tatę., który siedział wygodnie na kanapie.
-O, Paula skarbie, obudziliśmy cie? – Mama z troską podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku.
-Nie – Skłamałam. – Cześć tato.
-Hej córeczko. Dobrze, że wstałaś. Nie ładnie tak marnować całego dnia w łóżku. – Wywróciłam oczami. On tak na serio?
-Jasne. Po co przyjechałeś? – Posłał mi szeroki uśmiech.
-Zobaczyć się z tobą.
-A co jeżeli ja nie mam ochoty cie widzieć? – Spytałam złośliwie.
-Nie chcesz spędzić trochę czasu ze swoim staruszkiem? – Zapytał łagodnie, ignorując mój nieprzyjemny ton.
-Tak się składa, że nie. – Wzruszyłam obojętnie ramionami i weszłam do kuchni. Ojciec podążył za mną.
-Paula, nie bądź nie miał. – Wzięłam ze stołu paczkę papierosów mamy i poczęstowałam się jednym.
-Jestem tylko szczera. Nie wiedziałam, ze to zabronione. Jeżeli uważasz, że znajdę dla ciebie czas, zawsze kiedy będziesz chciał, mylisz się. – Posłał mi groźnie spojrzenie, a ja tylko zaciągnęłam się, opierając się o lodówkę.
-Nie powinnaś palić.
-Nie powinieneś zdradzić mamy. – Odgryzłam się.
-Myślałem, że ten temat jest zamknięty.
-Najwidoczniej nie. – Uśmiechnęłam się pobłażliwie.
-Oj przestań. Nie bądź głupia i choć wyskoczymy na jakieś zakupy. Zjemy razem śniadanie.
-Nie jestem głodna. – Oznajmiłam szorstko.
-Kochanie przyjechałem tu dla ciebie, czemu mnie tak traktujesz?
-Nie prosiłam cie żebyś przyjechał.
-No daj spokój. Chodź. – Wpatrywał się we mnie z intensywnością. Pokręciłam lekko głową.
-Oczekujesz, że będę na każde twoje zawołanie?
-Nie.
-To dobrze, więc możesz wracać. – Zgasiłam papierosa i wróciłam do pokoju. Byłam z siebie dumna, ale to nie miał być koniec dzisiejszych wyzwań. Chwyciłam komórkę, która leżała na biurku i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie od Michała. Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Wybrałam numer Mii.
-Cześć rudzielcu. – Mimo wszystko uśmiechnęłam się delikatnie, ale ten uśmiech zaraz znikł.
-Musimy pogadać. – Oświadczyłam.
-O czym?
-O nas.
-Brzmi groźnie.
-Spotkamy się gdzieś na mieście? – Spytałam, ignorując jej słowa.
-Może być. Za godzinę w tej kawiarni obok szkoły?
-Jasne. Tylko bądź trzeźwa.- Zaśmiała się cierpko.
-Mówisz jakbym wciąż chodziła pijana.
-Bo tak jest. – Westchnęła.
-Do zobaczenia laleczko. – Wzniosłam oczy do nieba.
-Na razie pijaczko.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 2




Lena

Weszłam do domu trzaskając drzwiami. Byłam wściekła. O co jej chodziło?! Przecież ja nic nie zrobiłam!
-Lena to ty? –Głos mamy zirytował mnie jeszcze bardziej.
-Tak, to ja. – Odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Chciałam uciec na górę i schować się w swoim pokoju, ale mama zdążyła wyjść z kuchni.
-O boże, co ci się stało? – Podeszła do mnie szybkim krokiem, ale odsunęłam się od niej. Nie chciałam by mnie dotykała.
-Nic. – Powiedziałam cicho, ale naprawdę miałam ochotę krzyczeć. Co ją to interesowało?
-Jak nic, jak widzę?! – Posłała mi wściekłe spojrzenie.
-Ciężka lekcja wuefu. – Skłamałam. Nie będę się jej tłumaczyć. Nie jestem dzieciakiem. Już nie.
-Lena nie okłamujesz mnie, prawda? – Przyglądała mi się uważnie.
-Daj mi spokój mamo! – Minęłam ją i wbiegłam na górę. Wpadłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Miałam ochotę coś rozwalić.
-Nie pozwalaj sobie młoda damo! – Krzyknęła za mną. Chryste kto używa słów ’’młoda damo’’?
-Spierdalaj. – Szepnęłam. Zaczęłam przeszukiwać swoje biurko w poszukiwaniu papierosów, gdy znalazłam ostatniego w paczce uśmiechnęłam się do siebie. Przekręciłam klucz w drzwiach i wyszłam na balkon. Nie przejmowałam się sąsiadami. Jednym z nich był zapijaczony, otyły rozwodnik, który  lubił patrzeć się na mój tyłek.  Mia pokazała mu kiedyś cycki dla żartu, a on prawie się spuścił na jej widok. Prawie było mi go żal. Włożyłam szluga do ust i oparłam się o barierkę. Tak, tego było mi trzeba, pomyślałam, gdy szary dym dostał się do moich płuc. Z tej idealnej chwili wyrwał mnie dzwonek mojej komórki.  Zirytowana wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni szortów.
-Czego? – Warknęłam, nie patrząc na wyświetlacz.
-Haha, czyli to prawda. – W głośniku rozbrzmiał rozbawiony głos Kamila.
-O czym ty bredzisz? – Stłumiłam chęć rozłączenia się.
-Pobiłaś się z Paulą! – Wybuchł śmiechem.
-To ona kurwa się na mnie rzuciła.
-Nie wierzę w to. – Cały czas się śmiał. Gdyby stał obok mnie, przywaliłabym mu.
-Jesteś chujem.
-Wiem. – Mogłam doskonale wyobrazić sobie jego łobuzerski uśmieszek.
-Boże, dziwie się, że nikt ci jeszcze nie wpierdolił.
-Ej! Nikt nie chciałby pobić takiego przystojniaka. – Mimo woli zachichotałam. Zawsze łatwo mnie rozśmieszał.
-Pajac.
-Nie obrażaj mnie blondyneczko. – Zazgrzytałam zębami.
-Rozłączam się. – Oznajmiłam.
-Też cie kocham. – Wywróciłam oczami i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Uwielbiałam go,  nawet te jego złośliwości. Wiedziałam, że czasem udaje dupka… I tak, chyba tylko ja to wiedziałam. Kochałam ich wszystkich. Byli moimi przyjaciółmi. Zmienili mnie. Sprawili, że stałam się pewniejsza siebie i mimo wszystkich upadków wciąż mnie podnosili. Z westchnieniem zgasiłam papierosa. Wróciłam do pokoju i spojrzałam w lustro… Aż pisnęłam z przerażenia. Moje włosy były potargane, policzek podrapany, a makijaż kompletnie rozmazany.
-Boooże… - Jęknęłam. Chwyciłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Mijając pokój Damiana zauważyłam, że brat rozmawia z ożywieniem z kimś przez telefon. Zatrzymałam się na chwile w jego drzwiach i posłałam mu zaciekawione spojrzenie. Gdy mnie zauważył, popatrzył na mnie morderczym wzrokiem, wstał z łóżka i zatrząsnął drzwi przed moją twarzą.
-To nie było miłe! – Krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Zastanawiało mnie z kim tak gadał. Z tego co było mi wiadome w życiu miał tylko jedną dziewczynę, czyżby znalazł nową? Uśmiechnęłam się pod nosem. Weszłam do łazienki. Musiałam przygotować się na epicki wieczór.

Mia

-Nie masz wstydu, co? – Za plecami usłyszałam rozbawiony głos Adriana. W lustrze posłałam mu złośliwe spojrzenie. Byłam w samej bieliźnie, ale nie wstydziłam się go. Wprawdzie nie spałam z nim, mimo że czasem naprawdę miałam ochotę. Znaliśmy się od małego i nie miałam co przed nim ukrywać.
-Zboczeniec – Zaśmiałam się. – Zastanawiam się w co się ubrać. – Uśmiechnął się szelmowsko i wszedł do pokoju.
-Właśnie widzę. – Usiadł na łóżku, rzucając ukradkowe spojrzenie na butelkę leżącą obok niego. Wypiłam całą jej zawartość i mogę się przyznać , że już czułam się wstawiona. Nic nie powiedział, ale doskonale wiedziałam o czym myśli. Przyjrzałam się jego odbiciu i po chwili dostrzegłam błysk w jego oczach.
-Wygrałam! – Uśmiechając się szeroko, odwróciłam się w jego stronę. – A nie mówiłam?
-To , że się ze mną umówiła nic nie znaczy. – Prychając, podeszłam do otwartej szafy.
-Jasne. Możesz okłamywać się dalej. – Wyjęłam z niej jeansową spódniczkę, której przyjrzałam się przez chwilę, by zaraz ją odrzucić na drugi koniec pokoju.
-Pocałowałem ją. – Zerknęłam na niego, by upewnić się, że mówi poważnie.
-Bez jaj! –Wzruszył ramionami, podpierając się na łokciach.
-Tak wyszło. – Mówił obojętnie, ale jego oczy lśniły.
-Nieźle się w niej zabujałeś. – Stwierdziłam z zadziornym uśmieszkiem.
-Nie prawda! – Zaprzeczył bez przekonania.
-Oczywiście. – Znów zaczęłam grzebać w szafie.
-Idź w bieliźnie. Tobie to i tak bez różnicy. – Pokazałam mu środkowy palec.
-Mało zabawne. – Złapałam czarną kieckę, przykładając ją do ciała, odwróciłam się w stronę Adriana. – Co o tym sądzisz?
-Będzie seksownie. – Uradowana, wciągnęłam czarny, elastyczny materiał przez głowę.
-Gdzie ja zabierzesz? – Spytałam, wciskając stopy w czarne botki.
-Może do kina… Rodzice na weekend wyjeżdżają. – Spojrzałam na niego znacząco.
-Jeżeli ją skrzywdzisz… Już nigdy nie zaznasz smaku seksu… - Spojrzałam na niego groźnie. – Chyba, że z facetem. – Zaśmiałam się widząc jego obrzydzenie.
-Przestań. Fuj.  – Spoważniał – Przecież mnie znasz M.
-No właśnie. Znam cie. – Mrugnęłam do niego, uśmiechając się łobuzerko.
-A co z Paulą? – Uśmiech znikł z moje twarzy.
- A ca ma z nią być? – Przeczesałam włosy i zaczęłam malować oczy.
- Nie uważasz, że zachowujesz się wobec niej nie fair?
-Nie?
-Porzuciłaś ją dla Leny. – Ciągnął.
-Nieprawda. Po prostu spędzamy ze sobą mniej czasu.
-Ale z ciebie kłamczucha – Spojrzałam na niego ze skwaszoną miną.-  Zachowujesz się jak zdzira.
-Dzięki. – Uśmiechnęłam się sztucznie, mrugając by odpędzić niechciane łzy. Chłopak zauważył to, podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Nie płacz, bo makijaż ci spłynie.
-Nie płaczę.
-No tak, jesteś twarda. – Poczochrał moje włosy. – Ale wiesz, że musisz się zmienić.
-Przyjaciele nie powinni tego wymagać. – Szepnęłam.
-Powinni, gdy ich przyjaciel zaczyna się niszczyć.  Nie jesteś taka naprawdę M.
-Mylisz się – Odsunęłam się od niego. – Mylisz. Jestem dokładnie taka.  – Oblizałam suche wargi i podeszłam do łóżka. Z pościeli wygrzebałam prezent od Łukasza.
-Chcesz? – Pokręcił głową z posępną miną. – Nie? Szkoda. – Włożyłam do ust jedną tabletkę. – Idziemy? – Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. W salonie na kanapie siedział tata.
-Wow. Co ty tu robisz?
-Mieszkam. – Powiedział, przyglądając mi się.
-Prawie o tym zapomniałam.
-Gdzie idziesz?
-Uchlać się.
-Tak to prawie normalnie brzmi w ustach szesnastolatki. – Uśmiechnęłam się.
-Dobrze, że się ze sobą zgadzamy. – Z tymi słowami wyszłam z domu.


Paula

Klub był wypchany po brzegi. Ledwo dostaliśmy się do środka. Dzikość tych ludzi mnie przerażała . Niektórzy naprawdę przekraczali granicę ludzkiej głupoty. Byłam ja, Kamil, Damian, Michał i Lena. Kuba powiedział, że nie może się uchlać więc nie przyszedł. Mia i Adi na pewno niedługo się zjawią.  Zajęliśmy nieliczny z wolnych stolików, ukryty w kącie. Klimat tej miejscówki był niesamowity. Kolorystyka była utrzymana w fiolecie i szarości. Nad parkietem wisiał podwieszany sufit do którego przymocowane były srebrne lampki, które miały emitować gwiazdy.  Kilkanaście metrów od parkietu stał szklany, podświetlany bar, za którym popisywała się dwójka barmanów. Po reszcie klubu porozsiewane były stoliki i pojedyncze kanapy. W rogach umieszczone były reflektory, które mrugały na  kolorowo.  W tle pobrzmiewały basy klubowej muzyki.  Unikałam patrzenia na Lenę. Zaczynały dręczyć mnie małe wyrzuty sumienia… Michał miał racje, to nie jej wina, to Mia była suką, ale nie zamierzałam mu tego przyznać. Wciąż byłam na niego zła. Był moim chłopakiem i mimo wszystko powinien trzymać moją stronę. ZAWSZE!.   By zirytować go specjalnie usiadłam między Kamilem a Damianem, a nie na jego kolanach, jak to miałam w zwyczaju.  Po jego minie stwierdziłam, że udało mi się go wkurzyć.
-No dobra, zbieram zamówienia. – Zaoferował się Kamil.
-Po prostu zamów litra. – Powiedziałam. Czarnowłosy posłał mi szeroki uśmiech.
-I to rozumiem. – Wstał i odszedł w stronę baru. Rozsiadłam się wygodniej i zaczęłam przyglądać się tańczącym parą.  Czułam się trochę spięta przez dzisiejsze wydarzenia, dlatego potrzebowałam trochę procentów by się wyluzować. Rytmiczna muzyka  sprawiła że zaczęłam machać nogami pod okrągłym, czarnym stolikiem. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Podniosłam głowę i napotkałam natarczywe spojrzenie Leny. Wywróciłam oczami.
-Czego? – Spytałam niemo. Czytając z moich ust, wskazała na komórkę. Zaciekawiona wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam nieodebraną wiadomość. Weszłam w SMS-a  i przeczytałam jego treść:
Od: Lena
Możemy pogadać?
Parsknęłam śmiechem. Jeszcze czego. Na pewno jej nie przeproszę.  Patrząc w stronę blondynki, pokręciłam głową. Posłała mi pytające spojrzenie na co odpowiedziałam szyderczym uśmieszkiem. Chyba zrozumiała aluzje bo odwróciła wzrok i zaczęła gadać z Michałem. W chwili, w której miałam zapytać gdzie do cholery Kam przy naszym stoliku zjawił się Adrian z zataczającą się Mią.
-Czeeść. – Przywitała się, przeciągając głoski.  Wszyscy po za mną wymamrotali coś pod nosem. Nie zdziwiłam się tym, że była już wstawiona. To po prostu była Mia. Bolało mnie patrzenie na to, jak moja przyjaciółka się stacza. Mimo tego, jak się wobec mnie zachowywała nadal mi na niej zależało. Wybrała miejsce obok Leny i zaczęła stroić głupkowate miny. – Gdzie jakieś procenty? – Westchnęłam ciężko, przyglądając się jej niemal ze współczuciem.
-Nie uważasz, że już ci wystarczy? – Spytałam sarkastycznie.  Spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.
-Raczej nie? – Widząc minę Adriana stwierdziłam, że raczej nie popiera jej zdania.  W ogóle czemu ją tu przyprowadził? Chyba jako jedyny miał na nią największy wpływ. Mógłby jej przemówić do rozsądku.
-Jasne. – Z tłumu wydobył się Kamil z dwoma butelkami wódki w rękach. Jego spojrzenie od razu zatrzymało się na ledwo kontaktującej Mii. Widziałam w jego oczach chęć wyprowadzenia jej stąd. Kiepsko szło mu udawanie, że mu na niej nie zależy. Zajął swoje poprzednie miejsce i podał mi jedną butelkę.
-Kieliszki nam nie potrzebne, nie? – Spytał, uśmiechając się krzywo. Wzruszyłam ramionami, odkręciłam butelkę i pociągnęłam długi łyk, na końcu powstrzymując się przed wyrzyganiem tego co właśnie połknęłam.
-Paskudztwo. – Stwierdziłam i pociągnęłam kolejny łyk.

Po nie całej godzinie ledwo stałam na nogach, ale wciąż tańczyłam, ocierając się rozgrzanym ciałem, o nieznajomych chłopków. W tej chwili niczym się nie przejmowałam. Nawet wściekłym Michałem. Wszystko było mi obojętne.  Nagle ktoś przyciągnął mnie do siebie mocna. Zachichotałam i spojrzałam w stronę właściciela rąk. Mina mi zrzedła, gdy napotkałam oczy Michała.
-Co tu kurwa wyrabiasz? – Warknął mi do ucha./
-O coo.. co… Chodzi>? – Wyjąkałam .
-Ten koleś zaraz zerżnie cie na tym parkiecie. – Wskazał na chłopaka, który tańczył nieopodal, cały czas na mnie zerkając. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Pewnie też byś chciał, co? – Posłał mi karcące spojrzenie.
-Przestań zachowywać się, jak zdzira. – Uwolniłam się z jego uścisku.
- A może lubię?


Lena

-Boże M. Czy ty zawsze musisz się tak uchlać? – Spytałam, stając w drzwiach kabiny toaletowej. W odpowiedzi wstrząsnęły nią konwulsje i znów zaczęła rzygać.-I wszystko jasne. – Mruknęłam i zgarnęłam jej włosy do tyłu. Po chwili blada, jak trup osunęła się na kafelki.
-Chyba wyrzygałam żołądek. –jęknęła pocierając usta.
-Czemu dziś cie złego, skoro nigdy nie rzygasz po wódce? – Spytałam podejrzliwie. Niewinnie wzruszyła ramionami. Z ponurą miną, pomogłam jej wstać. – Co próbujesz tym udowodnić? – Spojrzała na mnie, jak na wariatkę i oparła się o umywalkę. Stanęłam pod ścianą naprzeciwko i zmierzyłam ją wzrokiem nie ustępując.
-To, że lubię pić i dobrze się bawić? – Jej idealne brwi powędrowały do góry.
-Nie udawaj takiej pustej. – Skarciłam ją wzrokiem. – To co ze sobą wyrabiasz już dawno nie jest zabawą.
-Odpuść, nic ci do tego. – Warknęła ostro, mimo że wciąż ledwo stała na nogach.
-Nic mi do tego? Cholera jestem twoją przyjaciółką! – Machnęła lekceważąco ręką.
-Przestań dramatyzować. Nie musisz się mną przejmować. – Jej głos stawał się coraz cichszy.
-To przez Kamila? – Zachwiała się, zachichotała, a potem wbiła we mnie zabójcze spojrzenie. Jej humor zmieniał się w sekundę.
-Kamil? – Zaśmiała się bez krzty humoru. – Nie żartuj sobie, co on ma niby z tym wspólnego.
-Nie bez powodu go nienawidzisz. – Powiedziałam wyzywająco. Teraz miałam szanse wszystkiego się dowiedzieć. Nie chciała mówić, gdy była trzeźwa? Podejdę ją po pijaku.
-Czemu nie? Jest chujem. – Zacisnęła usta w wąską kreskę. Jej wzrok był rozkojarzony i senny.
-Nie oszukasz mnie M. Jestem na to za mądra. Powiedz co was łączy.
-Nic. – Jedna krótka odpowiedź, ale powiedziała to tak zimnym tonem, że poczułam prawdziwy chłód na skórze.
-Co was łączyło? Coś na pewno musi. Nie patrzył by się na ciebie takim wzrokiem, gdyby czegoś nie było. – Wywróciła oczami. Miałam ochotę jej przyłożyć.
-Jakim wzrokiem? –Była autentycznie zaciekawiona.
-Takim , który rozbiera dziewczynę w sekundę, a jednocześnie mówi, że jest tylko jego.
-Czyli krótko mówiąc tak, jak patrzy na ciebie Adi. – Podsumowała.
-Patrzy tak na mnie? – Spytałam ożywiona. Po tym jak zaprosił mnie na randkę chyba mogłam w to uwierzyć. Wzruszyła ramionami.
-Dziw… ne, że eee… tego nie… zaważyłaś… zauważyłaś -  Język zaczęła się jej plątać.
-Odezwała się pani spostrzegawcza. – Zmarszczyła brwi. – Ale nie zmieniaj tematu! – Skarciłam ją po chwili. – Teraz rozmawiamy o tobie i Kamilu. No więc co was łączyło? Jeden numerek? Przelotny romans czy wielka miłość?
-Spytaj jego. – Odpowiedziała chłodno.
-Pytam ciebie. – Mój głos stał się ostrzejszy. Miałam dosyć zabawy w kotka i myszkę. Chciałam znać prawdę. I to już.
-Po chuj drążysz temat? – Robiła się zirytowana.
-Bo mi na was zależy. Zależy mi na tobie.
-Nie chce o tym gadać, rozumiesz?!
-Ale ja chce. – Byłam uparta.
-Nie odpuścisz, co? – Gdy była zła, odzyskiwała przytomność umysłu.
-Nigdy. – Uśmiechnęła się delikatnie. To był jej najszczerszy uśmiech, jaki dotąd widziałam. Otworzyła usta, by już coś powiedzieć, gdy drzwi do łazienki otworzyły się z hukiem i do środka wparowała pijana Paula.
-Oooch… Nasze przyj acz… Przyjaciółeczki! – Jej głos przesycony był obrzydzeniem.
-Odpuść. – Warknęłam. Mia znów odlatywała. Stałą tylko tępo się w nas wpatrując.
-Bio? – Zrobiła krok w moją stronę z bezczelnym uśmieszkiem.
-Bo robisz się żałosna.
-Ja? Ha Ha. To ty wszystkim liżesz dupę. – Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując jasno myśleć.
Jesteś PIJANA. Pogadamy później. Proszę cie Paula. Nie musimy się kłócić.
-Jaasne. Podwiń ogon i spierdalaj. – Splunęła pod moje nogi i ruszyła do wyjścia. O niee. Nie dam się poniżać. W jednej chwili znalazłam się tuż za nią i pociągnęłam ją za włosy. Z sykiem chciała się wyrwać, a w efekcie obie wylądowałyśmy na podłodze rozpraszając tłum.
-Cholerna dziwka! – Przekręciła się na plecy i wymierzyła mi cios w twarz. Cała zalałam się krwią. Boże mój nos!  W moich żyłach zaczęła płonąc żywa adrenalina pomieszana ze złością i domieszką alkoholu.
-Pożałujesz suko. – Zagroziła i rzuciłam się na nią z pięściami.
-Kurwa! Dziewczyny znowu? – Usłyszałam za sobą czyjś zrozpaczony głos.

Kamil

Naprawdę chciało mi się śmiać, gdy patrzyłem na Lenę i Paule, które lały się warcząc na siebie, jak psy. Michał i Adi próbowali je rozdzielić co było jeszcze zabawniejsze, ale uśmieszek z mojej twarzy znikł szybko, gdy dostrzegłem Mię. Powoli osuwała się na ziemie w łazience, której drzwi chyba wypadły z zawiasów.  Wiedziałem, że powinienem ją zostawić, ktoś inny na pewno by się nią zajął, ale nie mogłem  jej tak zostawić. Nie chciałem. Chciałem się nią zaopiekować. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do niej.
-Hej M. – Kucnąłem obok , chwytając ją za brodę. Jej oczy były półprzytomne. Czy to dziwne, że gdy patrzyłem na nią, gdy była w taki stanie miałem ochotę płakać?  To co robiła ze mną było po prostu śmieszne.
-To damska łazienka. – Wybełkotała i zachichotała. Była kompletnie nawalona.
-Pomóc ci? – Wzruszyła lekko ramionami.
-Mogę zostać tu. – Powiedziała obojętnie. Uśmiechnąłem się do niej, odgarniając włosy z jej twarzy.
-Zawiozę cie do domu, co? – Spytałem łagodnie.
-nie masz samochodu.
-Jak nie, a moja limuzyna to co? – Parsknęła śmiechem, trochę się ożywiając.
-Taka czerwono-żółta? – Pokiwałem głową.
-Ekstrawagancka.
-Myślałam, że autobusy to własność miasta.
-E tam. Dziś jeden z nich jest mój. – Jedną rękę wsunąłem pod jej kolana, a drugą chwyciłem ją w pasie i podniosłem do góry. Była lekka, jak piórko.
-Mogę iść sama. – Mruknęła, przytulając głowę do mojego torsu. Jej ręce delikatnie objęły moją szyje.
-Prawie ci wierze. – Westchnęła ciężko i nic więcej już nie mówiła. Z nią na rękach wyszedłem z klubu, a potem autobusem zawiozłem do domu. Klucze wygrzebałem z jej torebki, dziwiąc się, że wciąż ma ją przy sobie, a ona wciąż milczała. Kilka razy upewniałem się czy nie śpi, ale oczy miała cały czas szeroko otwarte. Wdychając zapach jej perfum zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku.
-Jak się czujesz? – Spytałem, stojąc w nogach łóżka. Z posępną miną przytuliła się do poduszki.
-źle. – Wychrypiała, zerkając na mnie.
-Mam pójść? – Pokręciła głową, co mnie naprawdę zaskoczyło. Musiała być naprawdę pijana.
-Zostań. – Uśmiechnąłem się i ściągnąłem buty. Położyłem się obok, lekko obejmując ją ramieniem.  Przez chwilę leżała nieruchomo, a potem odwróciła się do mnie twarzą.  Oblizała wargi i mnie pocałowała Oderwałem się od niej i odsunąłem, podpierając na łokciu.
-Co ty robisz?
-A na co ci to wygląda?
-Mia jesteś pijana.
-No i?  - Przesunęła się do mnie już po chwili siedziała na mnie okrakiem.  – Czy nie możesz po prostu przestać  myśleć? -  Jej ręce powędrowały do mojego rozporka.
-Mia chyba nie wiesz co gadasz. – Złapałem ją za nadgarstki. Chciałem tego. Oczywiście, że chciałem. To było logicznie, ale ona była pijana. To nic dla niej by nie znaczyło.  Westchnęła z ustami tuż przy Mojej szyi.
-Jutro będziemy żałować, dobrze? – Wyrwała się i jednym szybkim ruchem ściągnęła sukienkę. – Proszę, po prostu to zróbmy.