Lena
Weszłam do domu trzaskając drzwiami. Byłam wściekła. O co jej chodziło?! Przecież ja nic nie zrobiłam!
-Lena to ty? –Głos mamy zirytował mnie jeszcze bardziej.
-Tak, to ja. – Odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Chciałam uciec na górę i schować się w swoim pokoju, ale mama zdążyła wyjść z kuchni.
-O boże, co ci się stało? – Podeszła do mnie szybkim krokiem, ale odsunęłam się od niej. Nie chciałam by mnie dotykała.
-Nic. – Powiedziałam cicho, ale naprawdę miałam ochotę krzyczeć. Co ją to interesowało?
-Jak nic, jak widzę?! – Posłała mi wściekłe spojrzenie.
-Ciężka lekcja wuefu. – Skłamałam. Nie będę się jej tłumaczyć. Nie jestem dzieciakiem. Już nie.
-Lena nie okłamujesz mnie, prawda? – Przyglądała mi się uważnie.
-Daj mi spokój mamo! – Minęłam ją i wbiegłam na górę. Wpadłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Miałam ochotę coś rozwalić.
-Nie pozwalaj sobie młoda damo! – Krzyknęła za mną. Chryste kto używa słów ’’młoda damo’’?
-Spierdalaj. – Szepnęłam. Zaczęłam przeszukiwać swoje biurko w poszukiwaniu papierosów, gdy znalazłam ostatniego w paczce uśmiechnęłam się do siebie. Przekręciłam klucz w drzwiach i wyszłam na balkon. Nie przejmowałam się sąsiadami. Jednym z nich był zapijaczony, otyły rozwodnik, który lubił patrzeć się na mój tyłek. Mia pokazała mu kiedyś cycki dla żartu, a on prawie się spuścił na jej widok. Prawie było mi go żal. Włożyłam szluga do ust i oparłam się o barierkę. Tak, tego było mi trzeba, pomyślałam, gdy szary dym dostał się do moich płuc. Z tej idealnej chwili wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Zirytowana wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni szortów.
-Czego? – Warknęłam, nie patrząc na wyświetlacz.
-Haha, czyli to prawda. – W głośniku rozbrzmiał rozbawiony głos Kamila.
-O czym ty bredzisz? – Stłumiłam chęć rozłączenia się.
-Pobiłaś się z Paulą! – Wybuchł śmiechem.
-To ona kurwa się na mnie rzuciła.
-Nie wierzę w to. – Cały czas się śmiał. Gdyby stał obok mnie, przywaliłabym mu.
-Jesteś chujem.
-Wiem. – Mogłam doskonale wyobrazić sobie jego łobuzerski uśmieszek.
-Boże, dziwie się, że nikt ci jeszcze nie wpierdolił.
-Ej! Nikt nie chciałby pobić takiego przystojniaka. – Mimo woli zachichotałam. Zawsze łatwo mnie rozśmieszał.
-Pajac.
-Nie obrażaj mnie blondyneczko. – Zazgrzytałam zębami.
-Rozłączam się. – Oznajmiłam.
-Też cie kocham. – Wywróciłam oczami i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Uwielbiałam go, nawet te jego złośliwości. Wiedziałam, że czasem udaje dupka… I tak, chyba tylko ja to wiedziałam. Kochałam ich wszystkich. Byli moimi przyjaciółmi. Zmienili mnie. Sprawili, że stałam się pewniejsza siebie i mimo wszystkich upadków wciąż mnie podnosili. Z westchnieniem zgasiłam papierosa. Wróciłam do pokoju i spojrzałam w lustro… Aż pisnęłam z przerażenia. Moje włosy były potargane, policzek podrapany, a makijaż kompletnie rozmazany.
-Boooże… - Jęknęłam. Chwyciłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Mijając pokój Damiana zauważyłam, że brat rozmawia z ożywieniem z kimś przez telefon. Zatrzymałam się na chwile w jego drzwiach i posłałam mu zaciekawione spojrzenie. Gdy mnie zauważył, popatrzył na mnie morderczym wzrokiem, wstał z łóżka i zatrząsnął drzwi przed moją twarzą.
-To nie było miłe! – Krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. Zastanawiało mnie z kim tak gadał. Z tego co było mi wiadome w życiu miał tylko jedną dziewczynę, czyżby znalazł nową? Uśmiechnęłam się pod nosem. Weszłam do łazienki. Musiałam przygotować się na epicki wieczór.
Mia
-Nie masz wstydu, co? – Za plecami usłyszałam rozbawiony głos Adriana. W lustrze posłałam mu złośliwe spojrzenie. Byłam w samej bieliźnie, ale nie wstydziłam się go. Wprawdzie nie spałam z nim, mimo że czasem naprawdę miałam ochotę. Znaliśmy się od małego i nie miałam co przed nim ukrywać.
-Zboczeniec – Zaśmiałam się. – Zastanawiam się w co się ubrać. – Uśmiechnął się szelmowsko i wszedł do pokoju.
-Właśnie widzę. – Usiadł na łóżku, rzucając ukradkowe spojrzenie na butelkę leżącą obok niego. Wypiłam całą jej zawartość i mogę się przyznać , że już czułam się wstawiona. Nic nie powiedział, ale doskonale wiedziałam o czym myśli. Przyjrzałam się jego odbiciu i po chwili dostrzegłam błysk w jego oczach.
-Wygrałam! – Uśmiechając się szeroko, odwróciłam się w jego stronę. – A nie mówiłam?
-To , że się ze mną umówiła nic nie znaczy. – Prychając, podeszłam do otwartej szafy.
-Jasne. Możesz okłamywać się dalej. – Wyjęłam z niej jeansową spódniczkę, której przyjrzałam się przez chwilę, by zaraz ją odrzucić na drugi koniec pokoju.
-Pocałowałem ją. – Zerknęłam na niego, by upewnić się, że mówi poważnie.
-Bez jaj! –Wzruszył ramionami, podpierając się na łokciach.
-Tak wyszło. – Mówił obojętnie, ale jego oczy lśniły.
-Nieźle się w niej zabujałeś. – Stwierdziłam z zadziornym uśmieszkiem.
-Nie prawda! – Zaprzeczył bez przekonania.
-Oczywiście. – Znów zaczęłam grzebać w szafie.
-Idź w bieliźnie. Tobie to i tak bez różnicy. – Pokazałam mu środkowy palec.
-Mało zabawne. – Złapałam czarną kieckę, przykładając ją do ciała, odwróciłam się w stronę Adriana. – Co o tym sądzisz?
-Będzie seksownie. – Uradowana, wciągnęłam czarny, elastyczny materiał przez głowę.
-Gdzie ja zabierzesz? – Spytałam, wciskając stopy w czarne botki.
-Może do kina… Rodzice na weekend wyjeżdżają. – Spojrzałam na niego znacząco.
-Jeżeli ją skrzywdzisz… Już nigdy nie zaznasz smaku seksu… - Spojrzałam na niego groźnie. – Chyba, że z facetem. – Zaśmiałam się widząc jego obrzydzenie.
-Przestań. Fuj. – Spoważniał – Przecież mnie znasz M.
-No właśnie. Znam cie. – Mrugnęłam do niego, uśmiechając się łobuzerko.
-A co z Paulą? – Uśmiech znikł z moje twarzy.
- A ca ma z nią być? – Przeczesałam włosy i zaczęłam malować oczy.
- Nie uważasz, że zachowujesz się wobec niej nie fair?
-Nie?
-Porzuciłaś ją dla Leny. – Ciągnął.
-Nieprawda. Po prostu spędzamy ze sobą mniej czasu.
-Ale z ciebie kłamczucha – Spojrzałam na niego ze skwaszoną miną.- Zachowujesz się jak zdzira.
-Dzięki. – Uśmiechnęłam się sztucznie, mrugając by odpędzić niechciane łzy. Chłopak zauważył to, podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Nie płacz, bo makijaż ci spłynie.
-Nie płaczę.
-No tak, jesteś twarda. – Poczochrał moje włosy. – Ale wiesz, że musisz się zmienić.
-Przyjaciele nie powinni tego wymagać. – Szepnęłam.
-Powinni, gdy ich przyjaciel zaczyna się niszczyć. Nie jesteś taka naprawdę M.
-Mylisz się – Odsunęłam się od niego. – Mylisz. Jestem dokładnie taka. – Oblizałam suche wargi i podeszłam do łóżka. Z pościeli wygrzebałam prezent od Łukasza.
-Chcesz? – Pokręcił głową z posępną miną. – Nie? Szkoda. – Włożyłam do ust jedną tabletkę. – Idziemy? – Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. W salonie na kanapie siedział tata.
-Wow. Co ty tu robisz?
-Mieszkam. – Powiedział, przyglądając mi się.
-Prawie o tym zapomniałam.
-Gdzie idziesz?
-Uchlać się.
-Tak to prawie normalnie brzmi w ustach szesnastolatki. – Uśmiechnęłam się.
-Dobrze, że się ze sobą zgadzamy. – Z tymi słowami wyszłam z domu.
Paula
Klub był wypchany po brzegi. Ledwo dostaliśmy się do środka. Dzikość tych ludzi mnie przerażała . Niektórzy naprawdę przekraczali granicę ludzkiej głupoty. Byłam ja, Kamil, Damian, Michał i Lena. Kuba powiedział, że nie może się uchlać więc nie przyszedł. Mia i Adi na pewno niedługo się zjawią. Zajęliśmy nieliczny z wolnych stolików, ukryty w kącie. Klimat tej miejscówki był niesamowity. Kolorystyka była utrzymana w fiolecie i szarości. Nad parkietem wisiał podwieszany sufit do którego przymocowane były srebrne lampki, które miały emitować gwiazdy. Kilkanaście metrów od parkietu stał szklany, podświetlany bar, za którym popisywała się dwójka barmanów. Po reszcie klubu porozsiewane były stoliki i pojedyncze kanapy. W rogach umieszczone były reflektory, które mrugały na kolorowo. W tle pobrzmiewały basy klubowej muzyki. Unikałam patrzenia na Lenę. Zaczynały dręczyć mnie małe wyrzuty sumienia… Michał miał racje, to nie jej wina, to Mia była suką, ale nie zamierzałam mu tego przyznać. Wciąż byłam na niego zła. Był moim chłopakiem i mimo wszystko powinien trzymać moją stronę. ZAWSZE!. By zirytować go specjalnie usiadłam między Kamilem a Damianem, a nie na jego kolanach, jak to miałam w zwyczaju. Po jego minie stwierdziłam, że udało mi się go wkurzyć.
-No dobra, zbieram zamówienia. – Zaoferował się Kamil.
-Po prostu zamów litra. – Powiedziałam. Czarnowłosy posłał mi szeroki uśmiech.
-I to rozumiem. – Wstał i odszedł w stronę baru. Rozsiadłam się wygodniej i zaczęłam przyglądać się tańczącym parą. Czułam się trochę spięta przez dzisiejsze wydarzenia, dlatego potrzebowałam trochę procentów by się wyluzować. Rytmiczna muzyka sprawiła że zaczęłam machać nogami pod okrągłym, czarnym stolikiem. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Podniosłam głowę i napotkałam natarczywe spojrzenie Leny. Wywróciłam oczami.
-Czego? – Spytałam niemo. Czytając z moich ust, wskazała na komórkę. Zaciekawiona wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam nieodebraną wiadomość. Weszłam w SMS-a i przeczytałam jego treść:
Od: Lena
Możemy pogadać?
Parsknęłam śmiechem. Jeszcze czego. Na pewno jej nie przeproszę. Patrząc w stronę blondynki, pokręciłam głową. Posłała mi pytające spojrzenie na co odpowiedziałam szyderczym uśmieszkiem. Chyba zrozumiała aluzje bo odwróciła wzrok i zaczęła gadać z Michałem. W chwili, w której miałam zapytać gdzie do cholery Kam przy naszym stoliku zjawił się Adrian z zataczającą się Mią.
-Czeeść. – Przywitała się, przeciągając głoski. Wszyscy po za mną wymamrotali coś pod nosem. Nie zdziwiłam się tym, że była już wstawiona. To po prostu była Mia. Bolało mnie patrzenie na to, jak moja przyjaciółka się stacza. Mimo tego, jak się wobec mnie zachowywała nadal mi na niej zależało. Wybrała miejsce obok Leny i zaczęła stroić głupkowate miny. – Gdzie jakieś procenty? – Westchnęłam ciężko, przyglądając się jej niemal ze współczuciem.
-Nie uważasz, że już ci wystarczy? – Spytałam sarkastycznie. Spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.
-Raczej nie? – Widząc minę Adriana stwierdziłam, że raczej nie popiera jej zdania. W ogóle czemu ją tu przyprowadził? Chyba jako jedyny miał na nią największy wpływ. Mógłby jej przemówić do rozsądku.
-Jasne. – Z tłumu wydobył się Kamil z dwoma butelkami wódki w rękach. Jego spojrzenie od razu zatrzymało się na ledwo kontaktującej Mii. Widziałam w jego oczach chęć wyprowadzenia jej stąd. Kiepsko szło mu udawanie, że mu na niej nie zależy. Zajął swoje poprzednie miejsce i podał mi jedną butelkę.
-Kieliszki nam nie potrzebne, nie? – Spytał, uśmiechając się krzywo. Wzruszyłam ramionami, odkręciłam butelkę i pociągnęłam długi łyk, na końcu powstrzymując się przed wyrzyganiem tego co właśnie połknęłam.
-Paskudztwo. – Stwierdziłam i pociągnęłam kolejny łyk.
Po nie całej godzinie ledwo stałam na nogach, ale wciąż tańczyłam, ocierając się rozgrzanym ciałem, o nieznajomych chłopków. W tej chwili niczym się nie przejmowałam. Nawet wściekłym Michałem. Wszystko było mi obojętne. Nagle ktoś przyciągnął mnie do siebie mocna. Zachichotałam i spojrzałam w stronę właściciela rąk. Mina mi zrzedła, gdy napotkałam oczy Michała.
-Co tu kurwa wyrabiasz? – Warknął mi do ucha./
-O coo.. co… Chodzi>? – Wyjąkałam .
-Ten koleś zaraz zerżnie cie na tym parkiecie. – Wskazał na chłopaka, który tańczył nieopodal, cały czas na mnie zerkając. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Pewnie też byś chciał, co? – Posłał mi karcące spojrzenie.
-Przestań zachowywać się, jak zdzira. – Uwolniłam się z jego uścisku.
- A może lubię?
Lena
-Boże M. Czy ty zawsze musisz się tak uchlać? – Spytałam, stając w drzwiach kabiny toaletowej. W odpowiedzi wstrząsnęły nią konwulsje i znów zaczęła rzygać.-I wszystko jasne. – Mruknęłam i zgarnęłam jej włosy do tyłu. Po chwili blada, jak trup osunęła się na kafelki.
-Chyba wyrzygałam żołądek. –jęknęła pocierając usta.
-Czemu dziś cie złego, skoro nigdy nie rzygasz po wódce? – Spytałam podejrzliwie. Niewinnie wzruszyła ramionami. Z ponurą miną, pomogłam jej wstać. – Co próbujesz tym udowodnić? – Spojrzała na mnie, jak na wariatkę i oparła się o umywalkę. Stanęłam pod ścianą naprzeciwko i zmierzyłam ją wzrokiem nie ustępując.
-To, że lubię pić i dobrze się bawić? – Jej idealne brwi powędrowały do góry.
-Nie udawaj takiej pustej. – Skarciłam ją wzrokiem. – To co ze sobą wyrabiasz już dawno nie jest zabawą.
-Odpuść, nic ci do tego. – Warknęła ostro, mimo że wciąż ledwo stała na nogach.
-Nic mi do tego? Cholera jestem twoją przyjaciółką! – Machnęła lekceważąco ręką.
-Przestań dramatyzować. Nie musisz się mną przejmować. – Jej głos stawał się coraz cichszy.
-To przez Kamila? – Zachwiała się, zachichotała, a potem wbiła we mnie zabójcze spojrzenie. Jej humor zmieniał się w sekundę.
-Kamil? – Zaśmiała się bez krzty humoru. – Nie żartuj sobie, co on ma niby z tym wspólnego.
-Nie bez powodu go nienawidzisz. – Powiedziałam wyzywająco. Teraz miałam szanse wszystkiego się dowiedzieć. Nie chciała mówić, gdy była trzeźwa? Podejdę ją po pijaku.
-Czemu nie? Jest chujem. – Zacisnęła usta w wąską kreskę. Jej wzrok był rozkojarzony i senny.
-Nie oszukasz mnie M. Jestem na to za mądra. Powiedz co was łączy.
-Nic. – Jedna krótka odpowiedź, ale powiedziała to tak zimnym tonem, że poczułam prawdziwy chłód na skórze.
-Co was łączyło? Coś na pewno musi. Nie patrzył by się na ciebie takim wzrokiem, gdyby czegoś nie było. – Wywróciła oczami. Miałam ochotę jej przyłożyć.
-Jakim wzrokiem? –Była autentycznie zaciekawiona.
-Takim , który rozbiera dziewczynę w sekundę, a jednocześnie mówi, że jest tylko jego.
-Czyli krótko mówiąc tak, jak patrzy na ciebie Adi. – Podsumowała.
-Patrzy tak na mnie? – Spytałam ożywiona. Po tym jak zaprosił mnie na randkę chyba mogłam w to uwierzyć. Wzruszyła ramionami.
-Dziw… ne, że eee… tego nie… zaważyłaś… zauważyłaś - Język zaczęła się jej plątać.
-Odezwała się pani spostrzegawcza. – Zmarszczyła brwi. – Ale nie zmieniaj tematu! – Skarciłam ją po chwili. – Teraz rozmawiamy o tobie i Kamilu. No więc co was łączyło? Jeden numerek? Przelotny romans czy wielka miłość?
-Spytaj jego. – Odpowiedziała chłodno.
-Pytam ciebie. – Mój głos stał się ostrzejszy. Miałam dosyć zabawy w kotka i myszkę. Chciałam znać prawdę. I to już.
-Po chuj drążysz temat? – Robiła się zirytowana.
-Bo mi na was zależy. Zależy mi na tobie.
-Nie chce o tym gadać, rozumiesz?!
-Ale ja chce. – Byłam uparta.
-Nie odpuścisz, co? – Gdy była zła, odzyskiwała przytomność umysłu.
-Nigdy. – Uśmiechnęła się delikatnie. To był jej najszczerszy uśmiech, jaki dotąd widziałam. Otworzyła usta, by już coś powiedzieć, gdy drzwi do łazienki otworzyły się z hukiem i do środka wparowała pijana Paula.
-Oooch… Nasze przyj acz… Przyjaciółeczki! – Jej głos przesycony był obrzydzeniem.
-Odpuść. – Warknęłam. Mia znów odlatywała. Stałą tylko tępo się w nas wpatrując.
-Bio? – Zrobiła krok w moją stronę z bezczelnym uśmieszkiem.
-Bo robisz się żałosna.
-Ja? Ha Ha. To ty wszystkim liżesz dupę. – Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując jasno myśleć.
Jesteś PIJANA. Pogadamy później. Proszę cie Paula. Nie musimy się kłócić.
-Jaasne. Podwiń ogon i spierdalaj. – Splunęła pod moje nogi i ruszyła do wyjścia. O niee. Nie dam się poniżać. W jednej chwili znalazłam się tuż za nią i pociągnęłam ją za włosy. Z sykiem chciała się wyrwać, a w efekcie obie wylądowałyśmy na podłodze rozpraszając tłum.
-Cholerna dziwka! – Przekręciła się na plecy i wymierzyła mi cios w twarz. Cała zalałam się krwią. Boże mój nos! W moich żyłach zaczęła płonąc żywa adrenalina pomieszana ze złością i domieszką alkoholu.
-Pożałujesz suko. – Zagroziła i rzuciłam się na nią z pięściami.
-Kurwa! Dziewczyny znowu? – Usłyszałam za sobą czyjś zrozpaczony głos.
Kamil
Naprawdę chciało mi się śmiać, gdy patrzyłem na Lenę i Paule, które lały się warcząc na siebie, jak psy. Michał i Adi próbowali je rozdzielić co było jeszcze zabawniejsze, ale uśmieszek z mojej twarzy znikł szybko, gdy dostrzegłem Mię. Powoli osuwała się na ziemie w łazience, której drzwi chyba wypadły z zawiasów. Wiedziałem, że powinienem ją zostawić, ktoś inny na pewno by się nią zajął, ale nie mogłem jej tak zostawić. Nie chciałem. Chciałem się nią zaopiekować. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do niej.
-Hej M. – Kucnąłem obok , chwytając ją za brodę. Jej oczy były półprzytomne. Czy to dziwne, że gdy patrzyłem na nią, gdy była w taki stanie miałem ochotę płakać? To co robiła ze mną było po prostu śmieszne.
-To damska łazienka. – Wybełkotała i zachichotała. Była kompletnie nawalona.
-Pomóc ci? – Wzruszyła lekko ramionami.
-Mogę zostać tu. – Powiedziała obojętnie. Uśmiechnąłem się do niej, odgarniając włosy z jej twarzy.
-Zawiozę cie do domu, co? – Spytałem łagodnie.
-nie masz samochodu.
-Jak nie, a moja limuzyna to co? – Parsknęła śmiechem, trochę się ożywiając.
-Taka czerwono-żółta? – Pokiwałem głową.
-Ekstrawagancka.
-Myślałam, że autobusy to własność miasta.
-E tam. Dziś jeden z nich jest mój. – Jedną rękę wsunąłem pod jej kolana, a drugą chwyciłem ją w pasie i podniosłem do góry. Była lekka, jak piórko.
-Mogę iść sama. – Mruknęła, przytulając głowę do mojego torsu. Jej ręce delikatnie objęły moją szyje.
-Prawie ci wierze. – Westchnęła ciężko i nic więcej już nie mówiła. Z nią na rękach wyszedłem z klubu, a potem autobusem zawiozłem do domu. Klucze wygrzebałem z jej torebki, dziwiąc się, że wciąż ma ją przy sobie, a ona wciąż milczała. Kilka razy upewniałem się czy nie śpi, ale oczy miała cały czas szeroko otwarte. Wdychając zapach jej perfum zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku.
-Jak się czujesz? – Spytałem, stojąc w nogach łóżka. Z posępną miną przytuliła się do poduszki.
-źle. – Wychrypiała, zerkając na mnie.
-Mam pójść? – Pokręciła głową, co mnie naprawdę zaskoczyło. Musiała być naprawdę pijana.
-Zostań. – Uśmiechnąłem się i ściągnąłem buty. Położyłem się obok, lekko obejmując ją ramieniem. Przez chwilę leżała nieruchomo, a potem odwróciła się do mnie twarzą. Oblizała wargi i mnie pocałowała Oderwałem się od niej i odsunąłem, podpierając na łokciu.
-Co ty robisz?
-A na co ci to wygląda?
-Mia jesteś pijana.
-No i? - Przesunęła się do mnie już po chwili siedziała na mnie okrakiem. – Czy nie możesz po prostu przestać myśleć? - Jej ręce powędrowały do mojego rozporka.
-Mia chyba nie wiesz co gadasz. – Złapałem ją za nadgarstki. Chciałem tego. Oczywiście, że chciałem. To było logicznie, ale ona była pijana. To nic dla niej by nie znaczyło. Westchnęła z ustami tuż przy Mojej szyi.
-Jutro będziemy żałować, dobrze? – Wyrwała się i jednym szybkim ruchem ściągnęła sukienkę. – Proszę, po prostu to zróbmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz