piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3



Lena

Zerknęłam na Adriana, na którego ustach błąkał się uśmiech.
-Co cie bawi? – Spytałam wściekła. W tej chwili nie miałam ochoty na śmiech.
-Zachowujecie się, jak dzieci. – Stwierdził, chichocząc. Skarciłam go wzrokiem. Nie była to prawda, po prostu zbyt dużo wypiłam… Taa. Na marne próbowałam się pocieszyć, idąc ciemnymi ulicami. Gdy chłopcy nas rozdzielili, ochrona natychmiast nas wyrzuciła. Nie miałam szansy nawet zobaczyć co z Mią. Miałam nadzieje, że ktoś  się nią zaopiekował, albo wróciła do domu sama. Boże, dlaczego byłam taka głupia żeby wdawać się w bojkę?! – Nie możecie na spokojnie porozmawiać? – Wzruszyłam ramionami, czego natychmiast pożałowałam. Moje ciało przeszedł bolesny skurcz.
-Jakoś nam to nie wychodzi.- Wyjaśniłam. Uśmiechnął się delikatnie.
-Boli, co? – Spytał, łapiąc mnie za rękę i lekko do siebie przyciągając. Nie mogłam uwierzyć w to, że mu się podobam.
-Odrobinę. – Mruknęłam z zadowoleniem, czując ciepło jego umięśnionego ciała.
-Jesteśmy na miejscu. – Powiedział, stając.
-Niestety. – Jednym szybkim, sprawnym ruchem obrócił mnie w swoją stronę. Napotkałam jego niebieskie oczy i uśmiechnęłam się.
-Jutro jest aktualne? – Nawinął na palec kosmyk moich włosów i pociągnął delikatnie.
-Jak najbardziej. – Szepnęłam, nieznacznie pochylając się w jego stronę.
-Nie mogę się już doczekać. – Jego głos był cichy i seksowny. Otwierałam już usta, by odpowiedzieć, ale z boku dobiegł mnie głos mamy:
-Lena, wchodź do domu! – Ton jej głosu był poważny. Wywróciłam oczami, rumieniąc się.
-Czy ona zawsze będzie przynosić mi Obicach?
-Prawdopodobnie tak. – Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
Lena! – Mama stawała się niecierpliwa.
-Do jutra. – Pożegnał się i odszedł. Przez chwilę jeszcze stałam przed domem, patrząc w ślad za nim, ale kolejne upomnienie mojej rodzicielki zmusiło mnie  do wejścia do środka.
-Nie mówiłaś, że masz chłopaka. – Zaatakowała, gdy tylko zatrzasnęłam drzwi.
-Bo nie mam.  –Jeszcze.
-Wyglądało to inaczej. – Skarciła mnie.
-Najwidoczniej źle to postrzegasz. – Skwitowałam, swobodnie idąc w stronę schodów.
-Przestań pyskować! – Krzyknęła za mną.
-Wcale tego nie robię mamo. – Powiedziałam zirytowana.
-Powinnaś zmienić towarzystwo, młoda damo! – Wzniosłam oczy do nieba. Za jakie grzechy? I kto w tych czasach używał słów ‘’Młoda damo’’?
-Tylko ty tak sądzisz.  –Nie czekając na jej odpowiedź, zamknęłam się w pokoju. Śmieszył mnie fakt, że Adrian tak ją zaintrygował, że nie zauważyła nowych siniaków i smug po zaschłej krwi. Z ulgą rzuciłam się na łóżko. Po chwili poczułam wibrowanie w kieszeni,. Z czającym się na ustach uśmieszkiem, wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz:
Od: Adi
Śpij dobrze. Czekam na jutro;*

Z szerokim uśmiechem, który dłużej nie potrafił się ukrywać, odłożyłam telefon na szafkę nocną. Nie zamierzałam odpisywać. Niech nie myśli sobie, że jestem taka łatwa. Przez chwilę leżałam bezmyślnie gapiąc się w sufit, a potem znów złapałam za komórkę i wybrałam numer Mii. Nie odebrała. Miałam nadzieje, że z nią wszystko w porządku. Zerwałam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Przyda mi się ciepły prysznic. O tak.

Mia

Zamrugałam kilka razy, przyzwyczajając oczy do słonecznego światła, wpadającego przez uchylone okno. Przez chwilę rozkoszowałam się tym stanem pomiędzy snem a rzeczywistością. Dopiero ciepło ciała obok obudziło mnie na dobre. Z zaciśniętymi ustami przekręciłam się na drugi bok, a moim oczom ukazała się pogrążona we śnie twarz Kamila.
-O niee. – Zajęczałam, ale się nie ruszyłam. Dobrze było mi obok niego, ale nie zamierzałam przyznać się do tego głośno. Jedną rękę trzymał na nagim brzuchu, a druga tuż nad moją głową.  Zaczarowana przyglądałam mu się z lekkim przerażeniem. Wyglądał tak spokojnie, jak mały chłopiec. Tak niewinnie. Niesforny kosmyk włosów opadł na jego czoło. Korciło mnie, by go dotknąć, ale powstrzymałam się. On mnie skrzywdził i może zrobić to jeszcze raz. Nie mogę mu ufać. Tą mantrę powtarzałam sobie w myślach, gdy wstawałam z łóżka. Byłam naga. Z irytacją stwierdziłam, że niewiele z wczoraj pamiętam.  Z pod poduszki wyciągnęłam za dużą, znoszoną koszulkę, którą zwędziłam Kubie. Przełożyłam ją przez głowę, rozkosznie się przy tym rozciągając.  Przeszłam na środek pokoju, gdzie zostały porzucone jeansy Kamila i wyciągnęłam z nich paczkę papierosów i zapalniczkę.
-Nie ładnie tak podkradać.- Zachrypiały głos Kamila, sprawił, że zadrżałam z papierosem w ustach. Z kwaśnym uśmiechem odwróciłam się w jego stronę. Podpierał się na łokciach, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Kołdra osunęła się niebezpiecznie nisko na jego biodra.
-Ja się tylko częstuje. – Oznajmiłam, przypalając szluga.
-Moim zdaniem tak wyglądasz najpiękniej. – Zamruczał, a ja prychnęłam.
-Dobrze, że to tylko twoje zdanie. –Rzuciłam mu spodnie, które sprawnie złapał.
-No jasne. – W ton jego głosu wkradł się chłód. – Jak się czujesz? – Spytał wkładając jeansy. Wzruszyłam ramionami.
-Dobrze, a co?
-Rzygałaś pół nocy.
-Och… No cóż. Nie pamiętam za wiele. – Powiedziałam obojętnie.
-A to co robiliśmy? – Uśmiechnął się łobuzersko i zrobił krok w moją stronę.
-A co robiliśmy? – Uniosłam brwi do góry, wypuszczając dym z płuc.  W sekundę znalazł się przy mnie. Pchnął mnie na ścianę, przyciskając mnie do niej swoim ciałem. Z zafascynowaniem obserwowałam rysy jego mięśni.
-Mam ci przypomnieć? – Wzniosłam oczy do góry, napotykając jego wzrok.  Jego oczy błyszczały z pożądania. Rozchyliłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jego jedna dłoń powędrowała między moje nogi, druga opierał na mojej tali.  Jęknęłam, rozpływając się pod jego dotykiem. Chciałam oddać się temu uczuciu., ale nie mogłam… Nie. Kamil to drań.
-Przestań. – Szepnęłam, głośno przełykając ślinę. Położyłam dłonie na jego klatce i odepchnęłam go od siebie. Chciało mi się krzyczeć,-. – Nie zmieniłaś zdania, co? Żałujesz tego co się stało? – Jego spojrzenie prowadziło mnie na skraj przepaści. Przed oczami miałam urywki wczorajszej nocy. Było źle. W co ja się wpakowałam?
-Musze to przemyśleć. Daj mi czas. Tylko… Tylko nikomu o tym nie mów. – Tak naprawdę nie chciałam myśleć. Chciałam go. Moje ciało był zdradzieckie i myślało samolubnie.
-Czemu? Wstydzisz się tego, że ze mną spałaś? – Zaśmiałam się.
-Przestań udawać głupca.  Każda chciałaby się z tobą pieprzyć., a potem chodziłaby dumna, jak paw.- Skrzywił się na moje słowa.
-Więc czemu? – Zignorował moje ręce i przytulił mnie mocno. – Mia musisz mi powiedzieć. To nic dla ciebie nie znaczyło? – W jego głosie wyczułam rozpacz. Nie! Tak nie mogło być! Nie mogę pozwolić, by znów owinął sobie mnie wokół paluszka.
-To był tylko seks. – Powiedziałam chłodno. Poczułam, jak tężeje.
-Tylko seks. – Brzmiał bez wyrazu. – Jestem dla ciebie, jak każdy inny? – Spojrzałam mu w oczy, śmiejąc się kpiąco.
-Nie. Żaden inny nie doprowadził mnie do rozpaczy. Gratuluje, jesteś jedyny.-Przez jego twarz przemknął cień bólu, ale zaraz zniknął pod osłoną obojętności. Odepchnął mnie od siebie, a ja próbując powstrzymać łzy wybiegłam z pokoju. I na chuj mi to było? Zeszłam na dół by być jak najdalej od niego. Na kanapie siedział Kuba leniwie przeskakują po programach. Papieros zaczął palić mi palce. Rzuciłam go w bok i usiadłam obok brata.
- Czy w twoim łóżku nie leży właśnie Kamil? – wzruszyłam ramionami starając się na nonszalancje.
-Właściwie to się ubiera. Skąd wiedziałeś?
- Raczej nie przestrzegacie ciszy nocnej.- uśmiechnęłam się złowrogo – M, wiesz w co się pakujesz?- Moja mina od razu sposępniała .
- To był tylko jeden numerek.  To nic nie znaczy.
- On też tak uważa? Bo mi się wydaje że nie.- zmarszczyłam czoło.
- Co masz na myśli?
- On chce więcej. Nie bądź głupia.- Zamrugałam kilkakrotnie przetrawiając tę informację.
- Zranił mnie.- Szepnęłam-Jest niczym.  Nie jestem głupia i nie dam się powrotem zaciągnąć w jego sidła.

Kamil

Założyłem koszulę i wziąłem kilka głębokich wdechów. Co ja sobie myślałem?
Rozejrzałem się po jej pokoju gdzie wiecznie panował burdel do nieokiełznania i zbiegłem na dół.  Kuba siedział na kanapie, ale Mii nigdzie nie było widać.
- Cześć stary.- Rzucił chłopak i wskazał miejsce obok siebie, które niechętnie zająłem.
- Gdzie M?- Spytałem cicho .
- W łazience.- zerknął na mnie, ale nic nie mogłem wyczytać z wyrazu jego twarzy.
- Chcesz o czymś pogadać, czy mogę już iść?- Ponaglałem go .
- Kamil w co ty się bawisz?- Zmarszczyłem brwi nie wiedząc co ma na myśli
- Co?
- Dobra inaczej. Co zamierasz?
- Pójść do domu?- Zaczynał mnie przerażać.
- Oboje lubicie grac głupich co?
- Nie wiem o co ci biega. – Rzuciłem z irytacją. Aż za dobrze wiedziałem dokąd zmierza ta rozmowa.
-Kochasz ją? – Zakrztusiłem się powietrzem, zerkając na niego zaskoczony.
-Wiesz Kuba, wybacz, ale to nie twoja sprawa. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
-Kamil to moja siostra. – Oczywiście. Pokręciłem głową z niechęcią. To wszystko było do dupy.
-Nie liczy się co ja czuje, ona mnie nie chce. To nie ma znaczenia…
-Albo tylko tak mówi. – Zacisnąłem usta w wąską kreskę, mierząc go wzrokiem.
-Nie mam zamiaru jej do niczego zmuszać… - Prychnął, a ja zaśmiałem się zdając sobie sprawę z tego jak kiepsko brzmią te słowa ze względu na przeszłość.
-Poszła z tobą do łóżka.
-Kuba ona codziennie sypia z kimś innym, a po za tym była pijana. – Powiedziałem, a w moim głosie pobrzmiewała nuta złości. Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-Mówiąc tak nie zdobędziesz jej… - Zerwałem się na równe nogi.
-Idę do domu. – Powiedziałem szorstko i wyszedłem sztywnym krokiem. Miałem ochotę w coś uderzyć. Co to byłą kurwa za gra?! Kuba powinien trzymać mnie z daleka od niej, a nie mówić, jak ma  ją zdobyć. To było śmieszne.


-Kamil, to ty?! – Z kuchni dobiegł mnie głos mamy, gdy zamykałem za sobą drzwi. Z irytacją wywróciłem oczami.
-Nie mamo. To tylko włamywacz, który ma klucze. – Przemierzyłem salon i wszedłem do pomieszczenia wypełnionego dziwnym zapachem spalenizny.
-Nie bądź sarkastyczny. – Upomniała mnie, zerkając w moją stronę.  Od zawsze byliśmy tylko my. Ja i mama. Ojciec odszedł, gdy tylko się urodziłem, a mama nie lubiła o nim wspominać, a gdy już to robiła zawsze w zdaniu, w którym znajdowało się jego imię pojawiało się także stwierdzenie ‘’sukinsyn’’ albo ‘’skurwiel’’
-Znowu próbowałaś gotować? – Spytałem pociągając nosem. Posłała mi piorunujące spojrzenie.
-Jesteś okropny. – Uśmiechnąłem się szeroko.
-Wiem.
-Gdzie byłeś? Mogłeś zadzwonić, że nie będzie cie na noc. – Oparłem się o ścianę.
-Jestem już pełnoletni mamo.
-Jak dla mnie nadal jesteś moim małym synkiem, więc martwiłam się. – Zaśmiałem się.
-Nie mam pięciu lat. – Przypomniałem.
-Ale możesz mówić mi gdzie idziesz. – Wywróciłem oczami.
-Byłem u Mii. –Jej oczy otworzyły się szerzej.
-Tej Mii? – Mama znała zarys moich stosunków z Mią i wiedziała mniej więcej dlaczego tak jest… Nie dało się ukryć przed nią kilku siniaków na mojej twarzy…
-Tak. Mamy coś do picia? – Podszedłem do lodówki i przejrzałem jej zawartość.
-Jesteście razem? – Spytała zdziwiona.
-Nie. – Sięgnąłem po jedno piwo i prawie pełną butelkę jakieś owocowej nalewki.
-Och… Mam nadzieje, że to nie to czym myślę. – Odwróciłem się w jej stronę z pogardliwym uśmieszkiem.
-To dokładnie to o czym myślisz. – Nogą zamknąłem drzwi lodówki.
-Nie przesadzasz? – Warknęłam, zerkając na butelki w moich rekach.
-To stanowczo za mało.

Paula

Z przyjemnego snu, obudziły mnie szmery rozmowy za drwami mojego pokoju. Z niezadowoleniem wygrzebałam się z ciepłego łóżka i podreptałam do drzwi. Otuliłam się ramionami i przytknęłam ucho do drewnianej powierzchni.
-Ona cie potrzebuje Piotr. – Głos mamy był lekko chropowaty, zapewne od nadmiernego palenia.
-Przecież jestem. – Odpowiedział łagodnie tata. Oczami wyobraźni widziałam irytacje malująca się na twarzy mojej rodzicielki.
-Jesteś? Kpisz sobie ze mnie?! Przyjeżdżasz raz na kilka miesięcy. Nie radze sobie sama. – Rozpacz w jej głosie, sprawiła, że poczułam rosnącą gule w gardle.
-Właśnie widzę – Prychnął z niesmakiem. – Co ty ze sobą zrobiłaś?
-To cie nie powinno interesować. Zajmij się lepiej tą swoją lafiryndą.  – Uśmiechnęłam się szeroko. Ja również nie lubiłam narzeczonej ojca.
-Nie mów tak o Malwinie. – Moich uszu dotarło głośne skrzypnięcie.
-Będę mówić o tej gówniarze co mi się podoba!
-Uspokój się Zuza. – Wywracają oczami odsunęłam się od drzwi i tęsknie spojrzałam na łóżko, ale wiedziałam, że nie mogę teraz do niego wrócić. Wsunęłam się w ciemne jeansy i bluzę, a niesforne włosy związałam w kok. Czas stawić czoło własnemu ojcu. Z ciężkim westchnieniem wyszłam z pokoju wprost do salonu. Mama stała pod oknem, zerkając gniewnie na tatę., który siedział wygodnie na kanapie.
-O, Paula skarbie, obudziliśmy cie? – Mama z troską podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku.
-Nie – Skłamałam. – Cześć tato.
-Hej córeczko. Dobrze, że wstałaś. Nie ładnie tak marnować całego dnia w łóżku. – Wywróciłam oczami. On tak na serio?
-Jasne. Po co przyjechałeś? – Posłał mi szeroki uśmiech.
-Zobaczyć się z tobą.
-A co jeżeli ja nie mam ochoty cie widzieć? – Spytałam złośliwie.
-Nie chcesz spędzić trochę czasu ze swoim staruszkiem? – Zapytał łagodnie, ignorując mój nieprzyjemny ton.
-Tak się składa, że nie. – Wzruszyłam obojętnie ramionami i weszłam do kuchni. Ojciec podążył za mną.
-Paula, nie bądź nie miał. – Wzięłam ze stołu paczkę papierosów mamy i poczęstowałam się jednym.
-Jestem tylko szczera. Nie wiedziałam, ze to zabronione. Jeżeli uważasz, że znajdę dla ciebie czas, zawsze kiedy będziesz chciał, mylisz się. – Posłał mi groźnie spojrzenie, a ja tylko zaciągnęłam się, opierając się o lodówkę.
-Nie powinnaś palić.
-Nie powinieneś zdradzić mamy. – Odgryzłam się.
-Myślałem, że ten temat jest zamknięty.
-Najwidoczniej nie. – Uśmiechnęłam się pobłażliwie.
-Oj przestań. Nie bądź głupia i choć wyskoczymy na jakieś zakupy. Zjemy razem śniadanie.
-Nie jestem głodna. – Oznajmiłam szorstko.
-Kochanie przyjechałem tu dla ciebie, czemu mnie tak traktujesz?
-Nie prosiłam cie żebyś przyjechał.
-No daj spokój. Chodź. – Wpatrywał się we mnie z intensywnością. Pokręciłam lekko głową.
-Oczekujesz, że będę na każde twoje zawołanie?
-Nie.
-To dobrze, więc możesz wracać. – Zgasiłam papierosa i wróciłam do pokoju. Byłam z siebie dumna, ale to nie miał być koniec dzisiejszych wyzwań. Chwyciłam komórkę, która leżała na biurku i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie od Michała. Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Wybrałam numer Mii.
-Cześć rudzielcu. – Mimo wszystko uśmiechnęłam się delikatnie, ale ten uśmiech zaraz znikł.
-Musimy pogadać. – Oświadczyłam.
-O czym?
-O nas.
-Brzmi groźnie.
-Spotkamy się gdzieś na mieście? – Spytałam, ignorując jej słowa.
-Może być. Za godzinę w tej kawiarni obok szkoły?
-Jasne. Tylko bądź trzeźwa.- Zaśmiała się cierpko.
-Mówisz jakbym wciąż chodziła pijana.
-Bo tak jest. – Westchnęła.
-Do zobaczenia laleczko. – Wzniosłam oczy do nieba.
-Na razie pijaczko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz