Mia
Z natury nie lubiłam poniedziałków, ale dzisiejszy był przeze mnie najbardziej znienawidzony. Pierwszy raz od bardzo dawna byłam zupełnie trzeźwa, ale za to w mojej krwi przelewały się hektolitry nikotyny. Odkąd wstałam wypaliłam prawie całą paczkę setek, a wybiła dopiero ósma. Nigdy się tak nie denerwowałam. Stałam na szkolnym boisku co i raz zerkając na okno naszej łazienki. Serce waliło mi boleśnie w piersi, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Zaciągnęłam się szarym dymem, czując przy tym miłe wypełnienie i zgasiłam papierosa.
-Hej M. – Z za pleców dobiegł mnie znajomym głos.
-Cześć Rafał. – Odwróciłam się w stronę chłopaka ze sztucznym uśmiechem.
-Co tam? Co tak sama tu stoisz? – Odgarnął włosy z mojej twarzy. Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem, mimo że niespełna tydzień temu pierzyliśmy się u niego i było mi wtedy wszystko jedno gdzie mnie dotykał. – Coś nie tak? – Spytał z dziwnym wyrazem twarzy.
-Niee… Po prostu mam zły dzień. – Uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie.
-Nie martw się. Po burzy zawsze wychodzi słońce. – Parsknęłam.
-Jasne. – Puścił mnie.
-Musze spadać. Mam sprawdzian.
-Powodzenia. – Powiedziałam szczerze. Mrugnął do mnie i zaczął iść w stronę wejścia. Gdy zniknął z pola mojego widzenia, również weszłam do szkoły. Czułam się jakbym szła na szubienice. Gdy stanęłam przed drzwiami naszej łazienki, wstrzymałam oddech. Słyszałam ich śmiech i strzępki rozmów. Nie mogłam się teraz wycofać, złapałam z klamkę i weszłam do środka.
-Hej – Przywitałam się i rzuciłam torbę gdzieś w kąt. Każdy wymamrotał powitanie nie licząc Pauli i Kamila. Była cała nasza paczka, jak obiecała Lena. Blondynka siedziała na podłodze w tulona w Adriana z papierosem w ustach. Uśmiechnęła się do mnie dopingująco, a mnie jeszcze bardziej ścinało w żołądku. Stanęłam na środku tak by każdy mnie widział. Wzięłam głęboki oddech i od razu zaczęłam mówić by nie stchórzyć.
-Słuchajcie. – Wzrok każdego zwrócił się na moją osobę. Oprócz Kamila, który z posępną miną usilnie patrzył w dół. Spodziewałam się tego. – Chciałam was wszystkich przeprosić. – Zdziwienia na ich twarzy nie dało się przeczyć. – Za to, że byłam zdzirą i mimo waszych prób pomocy mi dalej staczałam się na dno. Raz w życiu będę szczera i przyznam się do tego, że sobie nie radzę… Z wieloma rzeczami. Nie chce was stracić bo każdy z was jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Nie obiecuje, że się zmienię, ale postaram się być lepsza. Paula – Spojrzałam na czerwonowłosą. – Potraktowałam cie, jak śmiecia… Przepraszam. To co mówiłam nie było prawdą. Chciałabym byś wciąż była moją przyjaciółką. – Po jej twarzy spłynęło kilka łez. Wstała i mocno mnie przytuliła.
-Kocham cie. – Wyszeptała.
-Ja ciebie też. – Uśmiechnęła się szeroko i poczochrała mnie po włosach.
-Skoro Mia wróciła na dobrą drogę. – Zaczął Adrian posyłając mi ciepły uśmiech. – To przekaże wam kolejną dobrą wiadomość. Jak zapewne każdy z was wie w sobotę mam urodziny. – Wyszczerzył się, czekając na jakieś potwierdzenie.
-Nikt nie pamiętał o twoich urodzinach stary. – Stwierdził Kamil zgryźliwie.
-Marni z was przyjaciele.
-Do rzeczy. – Pośpieszyła go Paula.
-No więc … Odbędzie się niezła biba! – Wszyscy zaczęli się śmiać i klaskać w ręce. Czułam ogromną ulgę. Teraz wszystko miało szanse się ułożyć. Paula wróciła na kolana Michała, a ja zajęłam miejsce obok Leny. Przytuliłam się do niej., a na ramieniu poczułam ciepłą dłoń Adiego.
-Mówiłam, że będzie dobrze. – Szepnęła mi do ucha.
-Dziękuje. – Zaśmiała się cicho.
-Nie ma za co. Od tego Ma się przyjaciół.
Paula
-Tak łatwo jej wybaczyłaś? – Spytał Michał, gdy wracaliśmy do domu. Spodziewałam się tego pytania z jego ust.
-Tak. – Odpowiedziałam pewnie.
-Czemu? – Zerknęłam na niego z uśmiechem.
-Bo jest jak moja siostra. Znam ją od tylu lat. Tego nie zapomina się w tydzień. – Westchnął zirytowany.
-Wy dziewczyny jesteście niemożliwe. – Wywróciłam oczami, wkładając klucz do zamka.
-Wy chłopcy jesteście nie lepsi . – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Nie gadaj. Mama w domu? – Pokręciłam przecząco głową, zamykając drzwi.
-W pracy. Chyba. – Ściągnęłam buty i odrzuciłam torbę ba bok. Michał zrobił to samo i ruszył do kuchni. Zerknęłam w lustro i poprawiłam włosy. Czerwień już zbladła, przez co moja szopa loków wyglądała mizernie. Z niesmakiem pokręciłam głową i podążyłam za Michałem.
-Musze iść do fryzjera. – Stwierdziłam, podchodząc do chłopaka, który nalewał właśnie mleka do miseczki.
-Znów inny kolor? Mi najbardziej podobasz się w czerwonych. – Obrócił głowę się w moją stronę i cmoknął mnie w nos. Zaśmiałam się, opierając brodę na jego ramieniu.
-Nie, zostaje przy tym, ale muszę je podciąć i jeszcze raz się pofarbować. – Zauważyłam, że wznosi oczy do góry, więc dałam mu kuksańca w bok.
-Au! Za co? – Odskoczyłam od niego z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Ty już wiesz za co. – Zmrużył oczy, udając rozgniewanego, ale nie specjalnie mu to wyszło.
-Jesteś ucieleśnieniem zła.
-Może odrobinkę. – Wziął miseczkę z płatkami z mlekiem, dwie łyżki i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie, a ja obok niego. Chwyciłam pilota i zaczęłam przeskakiwać po kanałach.
-Powiesz Mii, że całowałaś się z Kamile? – Zesztywniałam.
-Co oglądamy?
-Nie uciekaj od tego tematu. Ja się nie gniewam. Wiesz o tym. – Marszcząc czoło wpakowałam płatki do ust.
-Ale i tak źle się z tym czuje. –Może dlatego, że mi się to podobało. Pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tych słów na głos.
-Nie przejmuj się. – Spojrzałam na niego i wybuchnęłam śmiechem.
-Wyglądasz, jak chomik. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się. Wyglądał komicznie z wypchaną po brzegi buzią. – Myślisz, że powinnam jej powiedzieć? – Spytałam, już poważnie.
-Myślę, że tak. – Odpowiedział po chwili. Westchnęłam ciężko i oparłam się o niego.
-W takim razie będę musiała z nią pogadać, a wcale mi się to nie uśmiecha. – Pocałował mnie w czoło, odgarniając moją grzywkę na bok.
-Nie myśl teraz o tym.
-A o czym mam myśleć?
-O tym, że zaraz zjem wszystkie płatki. – Parsknęłam śmiechem.
-Nawet nie próbuj. – Zażartowałam, a on by pokazać mi, że mówi poważnie wpakował do ust kolejną łychę.
Lena
Cztery dni później
-Czego? – Warknął, aż drgnęłam.
-Nie możesz być milszy? – Usiadłam na fotelu przy biurku i wbiłam w niego wzrok.
-Co chcesz? – Jego ton trochę złagodniał.
-Będziesz na urodzinach Adriana?
-To dziś? –Posłałam mu zirytowane spojrzenie.
-Tak. To idziesz czy nie?
-Nie wiem.
-Czemu?
-Bo jeszcze nie wiem.
-Zachowujesz się, jak palant.
-Miło mi.- Wkurzona wstałam i rzuciłam w niego poduszką.
-Wal się. – Z tymi słowami wyszłam i zbiegłam na dół. Ojciec był w pracy, a mama wycierała kurze w salonie.
-Hej. – zawołała z uśmiechem.
-Hej. Mamo wychodzę dziś wieczorem, dobrze? – Przetarła telewizor, wyprostowała się i spojrzała na mnie nie zadowolona.
-Gdzie? – I się zaczyna.
-Adrian ma dziś urodziny.
-To ten, z którym się obściskiwałaś ostatnio przed domem? – Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie obściskiwałam się z nim!
-Nie ważnie. To on?
-Tak. – Odpowiedziałam niepewnie.
-Późno wrócisz? – Robiła się coraz bardziej podejrzliwa.
-Jeszcze nie wiem. To mogę iść?
-Idź, ale się zachowuj. – Wywróciłam oczami i wróciłam na górę do swojego pokoju. Na podłodze przy łóżku siedział Kamil, paląc papierosa. Moja mama nie specjalnie za nim przepadała. Zawsze mówiła, że Kamil nie wygląda na grzecznego chłopca i , że nie powinnam się z nim zadawać. W sumie mówiła tak o każdym moim znajomym.
-I co? – Kręcąc głową, opadłam obok niego.
-Pozwoliła mi, ale mam jej dość. – Zaśmiał się.
-A Damian? – Zerknął na mnie wypuszczając szarą chmurę z ust.
-On jeszcze nie wie. – Wyjaśniłam zirytowana.
-On wiedział coś kiedykolwiek?
-W dupie z nim. Zostawisz mi pojare? – Uśmiechnął się złowrogo, wzruszając ramionami.
-No nie wiem. – Uderzyłam go w ramie, a popiół z papierosa spadł na jego ciemne jeansy.
-Kurwa! – Wybuchnęłam śmiechem.
-Widzisz? To karma.
-Nie chrzań i bierz go. – Podał mi papierosa, a w tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją spod łóżka i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć kotku. – Zamruczał Adrian.
-No hej. Co tam? – Zaciągnęłam się, przyglądając się Kamilowi, który usilnie próbował strzepać popiół.
-O której wpadniesz? – Uśmiechnęłam się do siebie.
-No wiesz, jak się ogarnę.
-Czyli?
-Myślę, że pięć godzinek mi wystarczy. – Z zaskoczenia, aż chyba się zakrztusił.
-Żartujesz?
-Troszeczkę. Myślę, że na siódmą się wyrobie. – Odetchnął z ulgą.
-To dobrze. Czekam na ciebie.
-Wiem. Pa. – Pożegnałam się słodko i rzuciłam telefon na łóżko.
-Co blondas się już stęsknił? – Głos Kamila brzmiał sarkastycznie.
-Naprawdę potrafisz być wredny. – Uśmiechnął się szeroko co złagodziło jego rysy.
-Wiem. Dobra skoro potrzebujesz prawie trzech godzin na wyszykowanie się to spadam.
-To leć draniu.
Adrian
Czyjeś ciepłe ręce zasłoniły mi oczy. Czując znajomy zapach perfum uśmiechnąłem się szeroko.
-Zgadnij kto to. – Wyszeptała mi do ucha.
-Nie mam pojęcia.
-Próbuj. – Zachęcała. Jej miękkie włosy łaskotały mnie po twarzy.
-Hmm… Mama? – Parsknęła śmiechem, i wciąż zasłaniając mi oczy, usiadała na moich kolanach.
-Mama? Mogłeś postarać się bardziej. – Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Objąłem ją w tali i przyciągnąłem bliżej. – Wszystkiego najlepszego. – Szepnęła i mnie pocałowała. Delikatnie, ale z uczuciem. Mrucząc cicho, pogłębiłem pocałunek, przyciągając ją jeszcze bliżej. Odsłoniła mi oczy. Palce plątała w moje włosy i oparła swoje ciało o moje. Jej niebieskie oczy śmiały się radośnie.
-Jesteś słodka. – Uśmiechnęła się szeroko i oblizała kusząco usta.
-No dobra, dobra! Oboje jesteście słodcy, aż rzygać chce się tęczą, ale gdzie wódka?! – Oderwałem oczy od cudownej twarzy Leny i spojrzałem na stojącą nad nami Mie. Miała na sobie czarno-granatowy… Gorset? Tak, tak to się chyba nazywa. I obcisłe czarne jeansy. Czarne włosy opadały lekkimi falami na jej wąskie ramiona.
-Groźnie wyglądasz. – Zażartowałem. Spojrzała na mnie zirytowana i pacnęła mnie w głowę.
-Groźna to ja mogę dopiero się stać. – Rzuciła chłodno. Z kieszeni wyjęła paczkę Black Devili i rozpaliła jednego. Lena wstała z moich kolan i poczęstowała się jednym. Zbadałem ją wzrokiem od dołu do góry i oniemiałem. Miała na sobie wściekle różową, obcisłą, bardzo obcisłą sukienkę, ledwie zakrywającą… To co trzeba. Wyglądała olśniewająco, niemal promieniejąc. Jej blond włosy twarzy aureole wokół głowy. Wyglądała niczym wyciągnięta z najskrytszych fantazji faceta.
-Hej chłoptasiu, zamknij tą buzie. Później będzie ślinił się na jej widok. – Głos Mii sprowadził mnie na ziemie.
-Podoba ci się? – Spytała Lena, obracając się wokół własnej osi. Zdołałem pokiwać tylko głową. – To świetnie! – Zaśmiała się i ruszyła w stronę kuchni. – No to gdzie ta wódka?
-Zamrażalka. – Wydukałem. – Resztę mają przynieść chłopaki. – Wstałem i dołączyłem do dziewczyn. Mia zagwizdała z uznaniem.
-No ładnie. – Wyciągnęła jedną zmrożona butelkę i postawiła ja na stole. –To ja? Pijemy za twoje zdrowie? – Z szerokim uśmiechem wyciągnąłem trzy kieliszki.
-No to pijemy.
-Jubilat polewa.
Kamil
Gdy przekroczyłem próg domu Adriana, połowa towarzystwa była już nieźle wstawiona. Po całym domu walały się butelki po czystej i puszki po piwie, kanapa była wywrócona do góry nogami, ale nie przeszkadzało to dwóm dziewczynom leżeć na niej i lizać się wśród rozgrzanej męskiej publiczności. W tłumie tańczących, całujących się i spoconych nastolatków szukałem przyjaciela. Nie zdziwił mnie jego widok przy drzwiach łazienki, obściskującego się z całkiem seksownie ubraną Leną.
-Ho ho, przystopujcie trochę. - Zażartowałem, opierając się nonszalancko o ścianę. Lena leniwie odsunęła się od chłopaka i spojrzała na mnie. Jej oczy błyszczały, była nieźle nachlana.
-Czeeeść przystojniiaczku. - Zaświergotała przeciągając głoski. Oparła się o Adiego, bo nie mogła utrzymać równowagi. Zaśmiałem się, nawijając na palec kosmyk jej blond włosów.
-Cześć mała. Wildze, że nieźle się bawicie.
-W końcu to moje urodziny. - Wtrącił się Adrian, który trzymał się znacznie lepiej od swojej dziewczyny.
-Przyniosłem wsparcie. - Zsunąłem plecak z ramienia i pokazałem im jego zawartość. Trzy litry żubrówki trochę zioła.
-No kolego. - Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz Leny.
Ty powinnaś już chyba odpocząć -Zasugerowałem. Zrobiła urażona minę, odsunęła się od Adiego i weszła do łazienki. Blondyn wzruszył tylko ramionami i spojrzał na mnie.
-Co tak późno? -Spytał, próbując przekrzyczeć muzykę, która ktoś własnie rozkręcił na cały regulator.
-Musiałem to jakoś załatwić, nie? - Wskazałem na foliową torebeczkę.
-Niech ci będzie. - Wywrócił oczami.
-Widziałeś Mię? - Jego mina natychmiast zrzedła.
-Nie chcesz popsuć mi imprezy, co? - Posłałem mu zirytowane spojrzenie.
-Pierdol się. - Podałem mu plecak, ale najpierw wyjąłem jedną butelkę dla siebie.
-Starry nie bądź pizdą! - Zawołał za mną, ale zdążyłem wmieszać się już w tłum dzieciaków. Otworzyłem wódkę i upiłem gorzko-ostry łyk Co i raz spotykałem kogoś znajomego, zamieniałem z nim parę słów i szedłem dalej. Z każdą minutą szumiało mi coraz bardziej w głowie. Gdy w końcu dotarłem na górę, czułem się pijany. W butelce została mi jakaś jedna trzecia trunku. Zakręciłem ja i odstawiłem na podłogę. Na górze było jeszcze więcej ludzi i jeszcze głośniej, ale mimo to dosłyszałem czyjąś kłótnie, dochodząca z sypialni rodziców Adriana. Przepchnąłem się przez grupkę nieprzytomnych dziewczyn i wszedłem do pokoju. Na łóżku leżał jakiś gostek do połowy rozebrany. W jednym rogu pokoju stała Mia, a w drugim Paula. Obie pijane i obie wściekłe. Niebezpieczna kombinacja.
-Co się stało? - Spytałem spokojnie. Mój umysł natychmiast wytrzeźwiał. Ma posłała mi nienawistne spojrzenie, a Paula opadła ciężko na brzeg łóżka.
-Powiedziałam jej, że się całowaliśmy.. - Wyjaśniła czerwonowłosa.
-Co?!
-Tak bardzo mnie kochasz, że liżesz się z moją przyjaciółką?!
-To nie tak... - Zaczęła Paula.
-Daruj sobie. - Warknęła w odpowiedzi Mia. Zacisnęła szczęki i ruszyła w stronę wyjścia. Złapałem ją za przegub i przyciągnąłem do siebie.
-Dasz sobie to wytłumaczyć? - Spytałem cicho przez zaciśnięte zęby.
-Puść mnie. - Patrzyła mi prosto w oczy ze złością wymalowaną na twarzy. Wytrzymałem to spojrzenie.
-Nie zrobiliśmy tego specjalnie. Żadne z nas nie chciało cie zranić. Tak po prostu wyszło, ale to ni nie znaczy, rozumiesz? Nic do siebie nie czujemy, prawda Paula? - Zerknąłem na czerwonowłosą. Patrzyła na nas wielkimi oczami, ale przytaknęła. Będę musiał z nią o tym pogadać. - Nie masz się o co złościć, przecież nie jesteśmy razem. - Jej twarz stężała.
-Tak, to prawda. Nie jesteśmy. - Szepnęła. Puściłem ją i wyszedłem. Brakowało mi powietrza. Niemal pobiegłem do łazienki. Pociągnąłem za Klamkę i oniemiałem.
-Co do kurwy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz